Cofanie?... z

 


Jadę na przejażdżkę z moim najlepszym przyjacielem 
Mam nadzieję, że już nigdy mnie nie zawiedzie 
Wie, dokąd mnie zabiera 
Zabiera mnie tam, gdzie chcę. 
Jeżdżę z moim najlepszym przyjacielem 
Lecimy wysoko. 
Obserwujemy, świat nas mija 
Nigdy nie chcę schodzić w dół 
Nigdy nie chcę stawiać stóp z powrotem na ziemi 
Jeżdżę z moim najlepszym przyjacielem.
Obiecuje mi, że jestem bezpieczny jak dom 
Tak długo jak ...
Pamiętam, kto nosi spodnie. 
Mam nadzieję, że nigdy więcej mnie nie zawiedzie. 
Nigdy mnie nie zawiedź 
Nigdy mnie nie zawiedź 
Nigdy mnie nie zawiedź 
Zobacz gwiazdy, świecą jasno 
Dziś wieczorem wszystko jest w porządku
 Zobacz gwiazdy, świecą jasno

 (Martin Lee Gore NeverLetMeDownAgain, przekład Rafał Struga Nigdy więcej mnie nie zawiedź)

 Jedno z księgi przysłów, coś do kolejnych rozważań:

    Niewiastę dzielną kto znajdzie? Jej wartość przewyższa perły. Serce małżonka jej ufa, na zyskach mu nie zbywa; nie czyni mu źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia. O wełnę i len się stara, pracuje starannie rękami. Swe ręce wyciąga po kądziel, jej palce chwytają wrzeciono. Otwiera dłoń ubogiemu, do nędzarza wyciąga swe ręce. Kłamliwy wdzięk i marne jest piękno: chwalić należy niewiastę, co boi się Pana. Uznajcie owoce jej rąk, niech w bramie sławią jej czyny.


Słyszałem to od moich przyjaciół 
O tym, co powiedziałeś. 
Ale oni znają mnie lepiej. 
Znają mnie lepiej. 
Znają moje słabości. 
Nigdy nie próbowałem ich ukrywać. 
Znają moje słabości. 
Nigdy im nie zaprzeczałem. 
Jak pogląd może stać się tak pokręcony?
...Moje słabości 
Wypróbowałeś je 
Bardzo mnie to poniosło 
Sprowadziłeś mnie na ziemię.
 Myślałem, że mamy coś cennego.
 Teraz wiem, ile to jest warte.
 Słyszałem to od moich przyjaciół 
O tym, co powiedziałeś 
O rzeczach, które ty powiedziałeś, że nigdy nie czułem się tak zawiedziony.
 Nigdy nie czułem się tak zawiedziony.
 Znają moje słabości.
 Nigdy nie próbowałem ich ukrywać.
Myślałem, że ich lubisz. 
Znają mnie lepiej.

(Martin Lee Gore The Thing You Said, przekład Rafał Struga Rzeczy, które powiedziałeś)

    Na powrót i wspak bawię się słowami”. Incydenty docierają do mnie i stawiają mnie w pozycji pokerowego - „sprawdzam”. Z jednej strony pojawiają się pokusy, z drugiej zagrożenia, jeszcze z innej nad głową wciąż rozwiera się „parasol ochronny”. „300” to tytuł filmu, jakby prezentacje tego, że tyle/tylu wystarczy, aby odnieść sukces. A mnie dotknęło bezpośrednio, bo przecież ciśnienie krwi wynosiło w pewnym momencie „300” w jednostkach mierzalnych przez „doktorów”. Powodem tego było wstrzymanie, ale tylko na chwilę, operacji na mojej głowie. Tak wskazują dokumenty, bo choć bezpośrednio brałem udział w „akcji”, to niewiele z niej wiem, bo spałem. To było moim zadaniem. Celem akcji byłem ja sam i ta gwiazdka, która wciąż świeci (a może tylko odbija światło) po podaniu kontrastu – chemii. Żyjemy, bo to nie tylko ja sam, ale właśnie z „gościówą”.
      Wiele zostało już powiedziane w moim kierunku i pod moim adresem. Zapewnienia przybierają różną formę narracji. Wszystko sprowadza się jednak do tego, żeby „nie bać się, zaufać, jestem częścią planu, elementem gry, powierzyć się i zaufać”. Staram się. Dodatkowo do mnie wyraźnie powiedziane jest - „Czytaj i pisz”, bo rzeczywiście jest o czym nadawać. „Momenty są'.
    Odbywają się na mnie – między innymi – działania, podobno wychowawcze, zmierzające do przywrócenia ludziom społecznie niedostosowanym prawidłowego kontaktu ze społeczeństwem, czyli resocjalizacja. No tak – wina moja jest ewidentna, to i kara musi być. W trakcie jej odbywania, mam za zadanie – poniekąd – czytać i pisać. Wydaje się proste...

Bezkrytyczne „zakochanie” w swoim śmiertelnym wrogu. Tym jest nałóg!

    Człowiek uzależniony usiłuje żyć kosztem innych ludzi. A sam staje się ofiarą hedonizmu, czyli najbardziej destrukcyjnej filozofii życia. Dla chwili przyjemności hedonista poświęci dosłownie wszystko: zdrowie, sumienie, małżeństwo, rodzinę, więź z Bogiem, a nawet życie – mówi ks. dr Marek Dziewiecki.

    Księże Doktorze, w dzisiejszych czasach niemal wszystko może być uzależnieniem: narkomania, alkoholizm, pracoholizm, hazard, seksoholizm czy uzależnienie od telefonu. Od czego zaczynają się uzależnienia?

    Większość z ludzi, którzy nie stykają się bliżej z tematyką uzależnień, uważa, że uzależnienia występują w jednej tylko formie, a mianowicie w formie uzależnień od określonych substancji, na przykład od alkoholu, nikotyny, narkotyków czy „dopalaczy”. W rzeczywistości istnieje wiele form uzależnień. Pojawiają się coraz to nowe formy nałogów i zniewoleń. Wynika to z faktu, że człowiek jest w stanie zniekształcać swoją świadomość, „poprawiać” sobie nastrój czy uciekać od trudów życia w wieloraki sposób. Osiągnięciu takich celów służy nie tylko sięganie po określone substancje psychotropowe. Podobny efekt można osiągnąć poprzez kontakt z określonymi bodźcami (np. pornografia) czy poprzez nałogowe, czyli kompulsywne, odruchowe, zautomatyzowane powtarzanie określonych zachowań. Można uzależnić się niemal od wszystkiego: od bodźców, przedmiotów, osób czy natrętnych czynności. Całą tą wieloraką gamę uzależnień dzieli się na dwie grupy: na uzależnienia od substancji psychotropowych oraz na uzależnienia behawioralne, czyli na uzależnienia od nałogowych zachowań. Wszystkie uzależnienia zaczynają się wtedy, gdy ktoś próbuje uciekać od bolesnych emocji.

Z jakimi emocjami i uczuciami nie radzą sobie osoby uzależnione?

    Każdy z nas ma trudności w radzeniu sobie z tymi przeżyciami, które nas niepokoją. Jest nam ciężko za każdym razem, gdy nie doświadczamy radości i nie czujemy się bezpieczni. Radość to bowiem jedyny normalny dla człowieka sposób istnienia. Uzależnienia zaczynają się wtedy, gdy ktoś próbuje uciec od wyrzutów sumienia, od poczucia krzywdy, od lęków, stresów, niepokojów, a także od poczucia krzywdy, gniewu, smutku, depresji. Oczywiście nie każdy, kto przeżywa takie bolesne nastroje, musi wejść na drogę uzależnień. Człowiek dojrzały nie ucieka od swoich przeżyć, lecz wyciąga z nich wnioski. Zmienia na lepsze coś w swoim postępowaniu i w swoich relacjach międzyludzkich. Wie, że w życiu chodzi o to, żeby mądrze postępować, bo wtedy radość do nas powróci. Natomiast człowiek niedojrzały nie próbuje poprawiać swojej sytuacji życiowej, lecz pragnie choćby na krótką chwilę poprawić sobie nastrój i „zapomnieć” o tym, co go niepokoi.

To dlatego każdy powód dla osoby uzależnionej jest dobry, żeby sięgnąć po określoną substancję czy uciec w jakieś zachowanie, które przynosi chwilę ulgi?

    Tak! Na tym mechanizmie chwilowej ucieczki od trwałych problemów polega trwanie w nałogu, mimo że skutki trwania w nałogu są coraz bardziej bolesne. Ucieczka od problemów powoduje popadanie w jeszcze większe problemy. W konsekwencji u osoby uzależnionej pojawiają się ciągi picia, ćpania, „hazardowania”, objadania się, siedzenia godzinami przed urządzeniami elektronicznymi. To, co miało przynieść nam chwilę ulgi, staje się dodatkowym powodem naszych jeszcze większych problemów i cierpień. To straszliwa tragedia osób uzależnionych.


Dziwna Miłość,
Dziwne wzloty i dziwne upadki.
Dziwna miłość.
Tak właśnie wygląda moja miłość,
Dziwna miłość.
Czy dasz mi to?
Czy przyniesiesz ból, który Ci zadaję?
Znowu i znowu,
I czy go odwzajemnisz?
Będą chwile, kiedy moje zbrodnie,
Będą wydawać się prawie niewybaczalne.
Ja poddaję się grzechowi,
A Ty musisz sprawić, żeby to życie było znośne.
Ale kiedy myślisz, że mam dość...
Z Twojego morza miłości wezmę więcej niż kolejną rzekę.
Tak!
I sprawię, że to wszystko będzie warte zachodu.
Sprawię, że Twoje serce...
Uśmiechnij się!
Dziwna miłość,
Tak właśnie wygląda moja miłość.
Będą dni, kiedy zbłądzę,
...wydają się być poza zasięgiem...
Poddaję się grzechowi,
Ponieważ lubię praktykować to, co głoszę.
Nie próbuję mówić, że dam radę.
Zawsze jestem chętny do nauki.
Kiedy masz czegoś do nauczenia.
Och...
I sprawię, że wszystko będzie tego warte,
Sprawię, że Twoje serce się uśmiechnie.
Ból!
Czy go odwzajemnisz?
 Powiem to jeszcze raz:
Ból!
Czy go oddasz?
Nie powiem tego ponownie.
Poddaję się.
Raz po raz.
Tak właśnie idzie moja miłość.

(Martin Lee Gore Strangelove, przekład Rafał Struga Dziwna Miłośź)

Czym jest choroba alkoholowa?

    To choroba chroniczna i śmiertelna. To oznacza, że alkoholizm sam nie ustąpi i że nie leczony prowadzi nieuchronnie do śmierci. Jest to efektem destrukcyjnych mechanizmów, w które popada alkoholik. Uzależnienie od alkoholu ma podobne mechanizmy jak inne uzależnienia. Człowiek uzależniony jest ślepo i bezkrytycznie zakochany w swoim śmiertelnym wrogu, czyli w jakiejś substancji albo czynności, która niszczy jego zdrowie fizyczne, psychiczne i duchowe oraz zabiera mu wolność. Po drugie, uzależniony nałogowo oszukuje samego siebie, bo wmawia sobie, że nie jest uzależniony i że w każdym momencie może uwolnić się od danej substancji czy od danych natrętnych zachowań. Po trzecie, uzależniony niestety genialnie i bezlitośnie manipuluje swoimi bliskimi po to, żeby nie przeszkadzali mu trwać w nałogu. W tym celu kłamie, stosuje przemoc i szantażuje. Gdy już wszystkie sposoby manipulacji zawodzą, to wtedy sięga po największy szantaż: straszy swoich bliskich, że popełni samobójstwo, jeśli będą mu przeszkadzali tak żyć, jak dotąd. Zwykle bliscy ulegają takim manipulacjom przez całe lata. Po czwarte, człowiek uzależniony w czynnej fazie choroby nie reaguje na miłość swoich bliskich i na straszne cierpienie, jakie im zadaje. Jest już tylko wrażliwy na własne cierpienie. Jeśli bliscy nie zaczną kochać go twardą miłością i nie zostawią mu bolesnych skutków trwania w nałogu, to raczej nie ma szans na odkochanie się w samobójczym stylu życia i na uznanie prawdy o swoim uzależnieniu.   

W jaki sposób osoba uzależniona kształtuje swój świat?

    Człowiek uzależniony ma wszystko pijane: pijane myślenie, pijane „wartości”, pijane więzi, pijane pragnienia. Nie wyciąga logicznych wniosków z coraz bardziej oczywistych i coraz bardziej destrukcyjnych skutków trwania w alkoholizmie, narkomanii, hazardzie, czy w uzależnieniu od seksu, albo od urządzeń elektronicznych. W obliczu swoich życiowych porażek obwinia wszystkich, tylko nie samego siebie. To dlatego tak skrajnie trudno jest nawet doświadczonym specjalistom pomagać komuś uzależnionemu w odzyskiwaniu wolności.


Święte, Święte.
Ubrać to w słowa.
Aby to zapisać.
To jest chodzenie po Świętej Ziemi.
Ale to mój obowiązek.
Jestem Misjonarzem.
Oto moja spowiedź.
To obsesja.
Jestem mocno wierzący.
I ciepło przyjmowany.
I zrobiłem to!
Decyzja!
To jest religia.
Nie ma wątpliwości, że należę do osób pobożnych.
Próbuję sprzedać historię o...
Wiecznej chwale miłości.
Rozpowszechniam wieści po całym świecie.
Przekazuję tę wiadomość chłopcom i dziewczętom.
Jestem mocno wierzący.
I pójdę na kolana.
Kiedy widzę piękno.
Próbuję sprzedać historie o...
Wiecznej chwale miłości.

(Martin Lee Gore Sacred, przekład Rafał Struga Poświęcony)

Uzależnienia blokują możliwość budowania zdrowych relacji?

Niestety tak właśnie się dzieje w czynnej fazie trwania w nałogu. Człowiek uzależniony usiłuje żyć kosztem innych ludzi. A sam staje się ofiarą hedonizmu, czyli najbardziej destrukcyjnej filozofii życia. Dla chwili przyjemności hedonista poświęci dosłownie wszystko: zdrowie, sumienie, małżeństwo, rodzinę, więź z Bogiem, a nawet życie.

Kobiety łatwiej się uzależniają?

Kobiety bardziej intensywnie niż mężczyźni wszystko przeżywają, bo są z reguły wrażliwsze, zwłaszcza w odniesieniu do relacji międzyludzkich. Z drugiej strony w obliczu bolesnych przeżyć postępują zwykle bardziej racjonalnie niż mężczyźni, bo próbują usuwać przyczyny bólu, a nie jedynie zagłuszać niepokój. Gdy mimo to jakaś kobieta popadnie w uzależnienie, to zwykle jeszcze trudniej niż mężczyźnie przychodzi jej walka z nałogiem. Jest bowiem jeszcze bardziej niż mężczyzna dręczona poczuciem wstydu i winy. Ponadto otoczenie patrzy na nią jeszcze bardziej krytycznie niż na uzależnionego mężczyznę. Czasem jest to spojrzenie z wrogością czy pogardą.

Przerażające jest to, że wiele zaburzeń u noworodków jest spowodowane piciem alkoholu przez ich matki…


    To prawdziwy dramat dzieci w fazie rozwoju prenatalnego, które są brutalnie krzywdzone przez własne matki. Sięganie przez matkę po alkohol w czasie ciąży prowadzi u jej dziecka do pojawienia się syndromu zatrucia alkoholowego (Fetal Alkohol Syndrome). Dzieci dotknięte tym syndromem (FAS) mają zaburzony rozwój fizyczny i psychiczny. Są nadpobudliwe, gorzej się uczą, mają kłopoty z nauką i pamięcią. Nie radzą sobie z emocjami i relacjami międzyludzkimi. Gorzej też funkcjonują ich narządy wewnętrzne. Najbardziej destrukcyjna dla dziecka jest sytuacja, gdy matka spożywa alkohol w pierwszym trymestrze ciąży, bo wtedy kształtuje się układ nerwowy dziecka i rozwija mózg. Kobieta, która dba o swoje dziecko, w okresie ciąży nie sięgnie po alkohol ani po inne używki, które szkodzą dziecku w jej łonie.

Dużo mówi się obecnie o terapii grupowej. W czym tkwi siła grupy?

Dzięki kontaktowi z grupą wsparcia ludzie uzależnieni spotykają osoby, które w skuteczny sposób wychodzą z uzależnień i odzyskują radość życia. Tam doświadczają życzliwości i wsparcia. Otrzymują też solidną porcję wiedzy o uzależnieniach i o sposobach wychodzenia z kryzysu. Równie ważne jest to, że w grupach wsparcia – czy to w ramach profesjonalnej terapii czy też w ramach grup samopomocy typu AA i pokrewnych – poznają program Dwunastu Kroków, który pomaga stawać się nowym człowiekiem i budować nowe, dojrzałe więzi, chroniące przez powrotem do nałogu. Zainteresowanym tematyką uzależnień i odzyskiwania wolności odsyłam do mojej książki na ten temat: „Człowiek uzależniony” (Wydawnictwo Rajmedia, Warszawa 2020).

Dziękuję za rozmowę. Marta Dybińska PCH24


15-latka?
   Pomagasz mi zapomnieć o świecie na zewnątrz.
Nie jesteś już moją częścią.
A gdybyś potrafiła prowadzić,
Mogłabyś mnie odwieść 
Do szczęśliwego miejsca.
Do szczęśliwszego dnia.
Który istnieje w mojej głowie.
I w Twoim uśmiechu.
Mógłbym tam uciec,
Tylko na chwilę...

Mała 15,
Po co łączyć gładkie z szorstkim?
Kiedy wszystko toczy się gładko?
   To już więcej niż wystarczająco.
Ja wiem, że Twój umysł...
Nie jest jeszcze w zmowie z resztą świata.
I to są moje małe intrygi.
Czy rozumiesz?
Czy wiesz, co mam na myśli?
Z biegiem czasu zobaczysz,
A kiedy zobaczysz, co widziałem...
Wtedy będziesz...

(Martin Lee Gore Little15, przekład Rafał Struga Mała15)

    Resocjalizacja to także proces modyfikacji osobowości. Ktoś za tym stoi. Dokonuje „czarów” wszelkiej maści. Dlatego ja postanowiłem być niczym Piotr Jawny, trener piłkarzy nożnych WKS Śląsk Wrocław. 

A, że naiwność mam wypisaną na twarzy? 

    W każdym społeczeństwie istnieją odpowiednie instytucje, dzięki którym może odbywać się rzeczona resocjalizacja. Funkcję osób pełniących straż, dokonujących resocjalizacji mogą pełnić szamani, księża, pedagodzy, psychologowie i... 

    Sama resocjalizacja może odbywać się w ośrodku zamkniętym typu więzienie albo zakład poprawczy, lecz także w szkole, rodzinie czy zakładzie pracy. 


Naginanie jednostki?


Moja mała dziewczynka,
Jedź gdziekolwiek,
Rób, co chcesz.
Nie obchodzi mnie to.
Tej nocy jestem w rękach losu,
Oddaję na talerzu.
Teraz,
Och, mała dziewczynko,
Są chwile, kiedy czuję, że...
Wolałbym nie być.

Chodź, pociągnij za sznurki.
Patrz, jak się poruszam.
Robię wszystko.

Proszę, słodka dziewczynko...

(Martin Lee Gore Behind The Wheel, przekład Rafał Struga Trzymaj za koło)

Ile waży kilogram? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest oczywista. Od 20 maja mamy nowy wzorzec kilograma. Czy w naszym życiu coś się zmieni?

    Zmiana wzorca to w pewnym sensie decyzja administracyjna, ale została ona poprzedzona długimi debatami i przygotowaniami. Sprawa nie jest błaha.

Dużo czy mało?

    Wyobraźmy sobie farmaceutę, który musi stworzyć nowy lek. Miesza różne substancje i każdą z nich musi dokładnie odważyć. Jednej z nich potrzebuje… powiedzmy 50 mikrogramów. To 50 milionowych części grama albo 50 miliardowych części kilograma. Skąd farmaceuta wie, ile to 50 mikrogramów? Pewnie ma jakiś rodzaj odważnika. Ale skąd wziął się ten odważnik?

    Krótko po rewolucji francuskiej, w czasach, w których w obrębie jednego tylko kraju istniało kilka tysięcy różnych miar długości czy masy, postanowiono zrobić z tym porządek. Ustanowiono, że podstawową jednostką masy będzie kilogram. Ale aby system działał, trzeba było stworzyć wzorzec tego kilograma. Na początku był nim litr wody w temperaturze 4 stopni C. Potem ustalono, że będzie nim walec wykonany ze stopu platyny i irydu. Ten walec wielokrotnie kopiowano (aby rozesłać do różnych krajów), a jego oryginał przykryto trzema szklanymi kloszami i zamknięto w sejfie w Sèvres pod Paryżem. Co jakiś czas kopie przywożono do Paryża i sprawdzano, czy ich masa jest taka sama jak wzorca. Z czasem okazało się, że zaczyna się ona różnić. Tylko czy to kopie robią się coraz lżejsze, czy może wzorzec staje się coraz cięższy? Problem narastał, bo różnice w masie z czasem zaczęły rosnąć. Te różnice dla kogoś, kto kupuje w sklepie np. kilogram cukru, są kompletnie nieistotne, ale już na przykład dla farmaceutów – kluczowe. W ostatnich latach wynosiły nawet 50 mikrogramów. Dużo? To 50 miliardowych części kilograma, ale z drugiej strony to dobowa dawka niektórych leków na przykład dla noworodków. Coś z tym trzeba było zrobić.


Chcę Cię teraz,
Jutro nie wystarczy.
W środku jest tęsknota.
I to widać.
Wyciągnij ręce i przejmij moją miłość.
Czekaliśmy zbyt długo.
   Wystarczająco dużo.
Moje serce boli.
Moje ciało płonie.
Kręcę głową.
Rozumiesz, że tak łatwo jest wybrać.
Mamy czas do zabicia.
Nie mamy nic do stracenia.

(Martin Lee Gore I Want You Now, przekład Rafał Struga Chcę Cię teraz)

Metr też był problemem.

    Wzorzec kilograma był ostatnim wzorcem jednostki opartym na fizycznym obiekcie. Kiedyś ten sam problem mieliśmy z metrem. Jego wzorcem był metalowy pręt… o długości 1 metra. Od 1983 roku metr definiuje się jednak inaczej – przez stałą fizyczną. Dzisiaj metr to droga, jaką przebywa światło w próżni w czasie 1/299 792 458 sekundy. Ta zmiana nie spowodowała, że metr stał się dłuższy albo krótszy. Spowodowała, że wzorzec stał się dokładniejszy i pewniejszy. Dzisiaj, gdy ktoś chce wiedzieć, ile wynosi 1 metr, nie musi jechać do Paryża. Wystarczy, że wykona odpowiedni eksperyment i sam sobie policzy.

    Z kilogramem sprawa nie jest taka prosta. Wśród wielu propozycji, jak wzorzec kilograma powiązać ze stałymi przyrody, zdecydowano, że najprościej będzie to zrobić przez stałą Plancka. Max Planck na początku XX wieku wytłumaczył, że energia – niezależnie od źródła – nie może być wypromieniowywana w dowolnych ilościach, lecz jedynie w postaci „paczek”. Później te paczki nazwano kwantami. Stała Plancka wiąże energię niesioną przez foton z jego częstotliwością.

    Chyba każdy zna wzór E = mc2. E – to energia, m – masa, c – prędkość światła. Ten wzór wiąże energię z masą. Z drugiej strony wiemy, że energia jest związana z częstotliwością. I to w tym równaniu wiążącym energię z częstotliwością znajduje się stała Plancka. Znając te dwa równania, możemy stałą Plancka powiązać bezpośrednio z masą, czyli z kilogramem.

    To, co bardzo prosto wygląda na kartce, w rzeczywistości wymaga skomplikowanego pomiaru. Wykorzystujemy w nim bardzo dokładne i skomplikowane urządzenie, takie jak waga prądowa watta, bardzo czułe grawimetry, czyli urządzenia do pomiaru przyspieszenia grawitacyjnego, zegary atomowe oraz interferometry laserowe. Do pomiaru natężenia prądu wykorzystano kwantowy efekt Halla, a do pomiaru napięcia kwantowe zjawisko Josephsona.

I po co to?

    Eksperymenty i pomiary, a przede wszystkim odpowiednie testy w wielu ośrodkach na świecie trwały od lat. Po co wkładać tyle trudu w określenie kilograma? Nasz świat staje się coraz bardziej precyzyjny, a nasz standard kilograma – z czasem – stawał się coraz mniej pewny. Walec, który był trzymany w sejfie, miał już 130 lat i zamiana go na coś pewniejszego, coś bardziej wiarygodnego była tylko kwestią czasu. No właśnie. Czas. Jego jednostką jest sekunda, a ta równa jest 9 192 631 770 okresom promieniowania odpowiadającego przejściu pomiędzy poziomami w atomie cezu. Oscylacje cezu są idealnym wahadłem, które działa tak samo wszędzie. Definicja sekundy jest oparta na stałej fizycznej od 1967 roku, definicja metra od 1983 roku, a definicja kilograma od 20 maja 2019 roku. A wszystko po to, by niepewny obiekt fizyczny, jak metalowy walec czy metalowy pręt, zamienić na wzorzec oparty na którejś ze stałych przyrody, a te – zgodnie z naszą wiedzą – są niezmienne i w czasie, i w przestrzeni. Światło porusza się w próżni z taką samą prędkością i w naszej galaktyce, i w każdej innej we wszechświecie. A stała Plancka jest taka sama na Ziemi, na Marsie i na dowolnym obiekcie w kosmosie.

    Przy okazji zmiany wzorca kilograma zmieniono także definicję ampera, kelwina i mola oraz te, które z nich się wywodzą, na przykład oma, dżula (jednostka pracy), energii i ciepła oraz wolta – jednostki potencjału elektrycznego, napięcia elektrycznego i siły elektromotorycznej.

TOMASZ ROŻEK Gość.pl nr 22/19/23


Muszę się oczyścić.
Czas zadośćuczynić.
Za całą zabawę.
Zniszczenia się skończyły.
Czuję się chory...
Padam na kolana.
I potrzebuję przebaczenia.
Kogoś, kto będzie świadkiem...
Dobroci wewnątrz grzechu.
Chociaż mogę z nimi flirtować.
Ze wszelkiego rodzaju brudami.
Aż do choroby.
Teraz chcę uwolnienia od...
Całego tego rozkładu...
Zabierz to!
Gdzieś jest ktoś, komu zależy.
Z sercem ze złota.
Aby mieć i trzymać.

(Martin Lee Gore To Have And To Hold, przekład Rafał Struga Aby mieć i trzymać)

    Debiutancki tom Agaty Puwalskiej konfrontował czytelników z niepokojącą rzeczywistością hiperkapitalizmu, napędzaną symultanicznymi ruchami, gwałtownymi obrazami i nieskoordynowanymi możliwościami. O ile więc „haka!” tematyzowała procesy prowadzące do alienacji podmiotu, o tyle „Paranoia bebop” mówi o rozpadzie jego integralności. Zresztą sama podmiotowość pomiędzy tomami uległa metonimizacji –w nowej książce częściej mówimy o rozsadzeniach, rozszczelnieniach, punktach stycznych, formowaniu z automatu, odbiciach, sztucznych oczach, kalibracji, rozszczepieniu i wyczerpaniu. Nieciągłość, bezwład, kompulsywne przenikanie się przedmiotu i podmiotu – to podstawowe cechy, które organizują rzeczywistość przedstawioną w drugiej książce Puwalskiej. Obietnica możliwości i wyboru spotyka się tu z groźbą ograniczenia i redukcji.

    Barbara Rojek, recenzując nowy tom Puwalskiej, wskazywała na podobne koordynaty refleksji nad podmiotowością w „Paranoi bebop” i propozycji Marka Fishera. Rzeczywistość miałaby być dostępna pod postacią „wielości opcji” – przy czym, jak pisał autor „Realizmu kapitalistycznego”, „żadna decyzja nie jest ostateczna […] dowolny fragment może zostać w każdej chwili przywrócony

    Wiersze Puwalskiej opowiadają również o zagrożeniu ze strony przemocy możliwości:

grupy klastry tabelki podziały rozdziały formułki
formacje typy schematy zbiory wybory kategorie
odmiany wariacje gatunki
potem przetworzenie danych przymus odpowiedzi
i czy przynależy, i gdzie przynależy
i czy się wpasuje, czy dopasuje
umieści zmieści ułoży rozłoży roz-
płynie rozszczelni czy jednak

r o z s a d z i

(„rozkład jaźni”, s. 6)



Siedzący cel,
Siedzący czekający,
Przewidujący nic.
Nic.
Życie jest pełne niespodzianek.
Reklamuje nic.
Nic.
Coś próbuje zrobić.
Coś próbuje powiedzieć.
Nie próbuje nic powiedzieć.
Bóg mówi!
Nic.
Nic.
Zawsze.
Zna perspektywy.
Naucz się nie oczekiwać niczego.
Nic.

(Martin Lee Gore  Nothing, przekład Rafał Struga Nic)

    W późnokapitalistycznym świecie przedstawionym te wszystkie „schematy zbiory wybory kategorie” wypływają wprost z nadprodukcji, z intensywnej wydajności, z przytłoczenia komunikacyjnością. W obliczu nadmiaru podmiot może się albo dopasować, albo rozpłynąć, a w ostateczności – rozsadzić. Ryzyko anihilacji zostało opisane w recenzji Karoliny Górnickiej, jednak warto zarysować jeszcze jedną linię interpretacyjną – jako że przemoc płynie ze strony zarówno negatywności, jak i pozytywności. To reżimy dyscyplinujące (systemy informacji, produkcji czy komunikacji) decydują o tym, czy podmiot może być przyswojony, wchłonięty, wydalony, odrzucony czy wręcz rozsadzony. Te wszystkie „klastry tabelki podziały” to przede wszystkim mechanizmy obronne systemu, które pragną zabezpieczyć własny model rzeczywistości przed wtargnięciem inności. Dlaczego zatem „przemoc pozytywności”? Możliwość wyboru jest wyłącznie pozorna – odkształcanie „ja” w klastrach i tabelach jawi się jako simulacrum wolności. Tylko na taką wolność można liczyć w ramach późnokapitalistycznego modelu rzeczywistości.
    Wpływy zewnętrzne – w pewnym stopniu – kształtują zdolności, dyspozycje oraz popędy ciała ludzkiego. Jeszcze inaczej – to właśnie ciało człowieka może być traktowane jako jeden z ważniejszych ośrodków ulokowania sił politycznych, kulturowych oraz ekonomicznych, które są w stanie ukonstytuować społeczeństwo. Jeżeli według Karola Marksa ludzie zostali zmuszeni do życia „nie w wybranych przez siebie okolicznościach, lecz w takich, w jakich się bezpośrednio znaleźli, jakie zostały im dane i przekazane”, to „Paranoia bebop” jawi się jako zapis życia w warunkach nadprodukcji i wynikającej z niej nadpobudliwości, a pojawiająca się w wierszach fragmentaryczna i „odpryskowa” podmiotowość cierpi z powodu nadmiaru możliwości, pułapek i pozornych szans.
    Rzeczywistość w książce Puwalskiej jest nasycona obrazami oraz wyemancypowanymi znakami (czyli takimi, które symulują znaczenie), dlatego też przypomina rzeczywistość hiperrealną. W związku z tym simulacrum znak bez odniesienia – wydaje się jakąś strukturą organizującą życie w tym świecie. O tym świadczą następujące tropy z wiersza „wróg ludu staje się głosem którego nie ma”: „naginanie znaczeń”, „syntetyczna uprzejmość”, oddzielanie się światów od życia, oszczędzanie wzroku, reżim billboardów. Symulacyjna „śmierć odniesienia” dotyczy również wszelkich nawiązań (nie tylko do literatury, ale i popkultury), które pojawiają się w „Paranoi bebop” – pierwotne źródło zamiera, liczy się przetworzenie, remiks, wyprodukowanie tego, co już istnieje. Do czego prowadzi owa „inflacja znaczenia”? Przede wszystkim do intensyfikacji wymienności. Ta kategoria dotyczy również samego podmiotu, którego fragmenty – niczym dyski przenośne – mogą zostać wymienione na coś kompatybilnego, pośledniejszego i nowego:

jego jest więcej i więcej – bebop zmienia pola próbując się
w nowych wersjach i wymiarach rozpoznaje siebie innego
jest bardziej esencjonalny choć płaski to przekonujący
więc coraz częściej rozwarstwia się rozmienia na kolejne
części siebie od siebie rozdziela od innych […]

(„cowboy bebop się rozdziela”, s. 36)


Pimpf – Alfons - Instrumental
Agent Orange – Pomarańczowy Agent – Instrumental
(Martin Lee Gore)


Wszyscy szukają kogoś za kim można podążać,
Trudno to wszystko przełknąć.
Wszyscy szukają powodu do życia.

Jeśli szukasz powodu,
Ja mam powód, by dać.

Przyjemność, mały skarb.

Każdy szuka nowej sensacji,
Wszyscy mówią o stanie narodu,
Wszyscy szukają ziemi obiecanej,
Wszyscy nie rozumieją.

Sukienki ciążowe i garnitury ojcowskie,
Jeśli to jest to,
Czego szukasz...
Czekają na Ciebie.

Każdy potrzebuje tego,
Czy innego powodu.

Znajdziesz powód, gdy odkryjesz...
 Przyjemność, mały skarb.

(Martin Lee Gore Pleasure, Little Treasure, przekład Rafał Struga Przyjemność, mały skarb)

    Zmienność podmiotu została doprowadzona do ekstremum – tak przedstawiona rzeczywistość prowadzi nie tyle do hipertrofii jednostki, ile do alienacji, rozdzielenia od innych, od tego, co wspólne. Bycie „bardziej esencjonalnym” to poetycka parafraza technik dyscyplinujących, które zmuszają nas do bycia sobą i tylko sobą. Nieustająca presja zmiany, ulepszenia i rozwarstwienia, jakiej podlega podmiot w wierszach Puwalskiej, najlepiej demonstruje charakter społeczeństwa dyscyplinarnego, które „przemocą możności” doprowadza do dalszej fragmentaryzacji i atomizacji. Współodczuwanie z innymi istotami jest praktycznie niemożliwe, niekiedy nawet trudno wyobrazić sobie własnego siebie:  

wyobraź sobie życie z perspektywy węża wyobraź
sobie życie z perspektywy fali wyobraź sobie
życie z perspektywy roju wyobraź sobie życie
z perspektywy chmary […]

wyobraź sobie życie z perspektywy głosów wyobraź sobie
życie z perspektywy innego (wyobraź sobie) życie bez
perspektywy wyobraź sobie (życie) wyobraź sobie
 wyobraź

(„antyempatia”, s. 37)

    Puwalska często korzysta z zapętlenia frazy, aby doprowadzić jednostkę semantyczną do ekstremalnego wyczerpania i komunikacyjnego zakłócenia. W ten sposób są imitowane języki współczesnych mediów – protezy wyobraźni tworzące gotowe obrazy zastępujące prawdziwy kontakt z innością. Niemożliwość poznania i zwątpienie w episteme w świecie, gdzie informacje wydobywają się zewsząd – „Paranoia bebop” sprytnie ogrywa ten ciekawy paradoks, dzięki któremu czytelniczka i czytelnik mogą zdefiniować hiperrealną rzeczywistość: liczy się obsceniczna addytywność, a nie narracyjność.

    Wśród bohaterów utworu pokutuje przekonanie, że tak naprawdę „nic nie jest niemożliwe”, choć ekstatyczna możność to zawoalowany przymus i konieczność podporządkowania się kapitałowi. Oczywiście dyscyplinarność nie jest bezpośrednia – niepohamowane przeistaczanie się podmiotów jest związane z wygenerowaniem takich bodźców (kulturowych, materialnych, ekonomicznych), które wywołają pożądane zachowania, reakcje, pragnienia i następstwa. Również na poziomie tożsamości.

Każdy aspekt życia może ulec monetyzacji:

jesjuken jesjuken jesjuken jesjuken jes
juken jesjuken jesjuken jesjuken jesju
ken jesjuken jesjuken – tak możesz
skorzystać z tej pętli za skromną opłatą
(„pętle [loops]”, s. 18)


Cóż, jeśli kiedykolwiek,
Planujesz pojechać na zachód,
Jedź moją drogą, wybierz najlepszą autostradę...
Daj się ponieść.

Jeśli lubisz tego typu wycieczki,
Daj się ponieść.

(Vince Clark Route 66, przekład Rafał Struga Droga66)

    W hiperkapitalizmie oczywiste jest, że nawet wiara we własną sprawczość (Yes, you can!) uległa komercjalizacji. Przełożenie ludzkiej egzystencji na wartości handlowe ma daleko idące konsekwencje – relacje międzyludzkie zostały przemienione w związki komercyjne. „Jesjuken”, zwielokrotnione, wręcz zglitchowane, zamienia się w formę bełkotu, nieprzypadkowo podobnego do coachingowej mowy certyfikowanych demagogów neoliberalizmu.

    W książce Puwalskiej dominuje hiperaktywność. Autorka tworzy mapę ruchu w wyimaginowanej rzeczywistości, interesują ją kierunki przemieszczania się, które tak naprawdę do niczego nie prowadzą, podczas gdy podmiot stale przyspiesza. W jej strategii poetyckiej dominantą okazuje się przede wszystkim nadmierność i rozkrzewienie wiersza. Objawia się to chociażby w samej grafii, nierzadko pojawiają się też rozstrzelenia wyrazów, wersy są ucinane, dominuje przerzutnia. Obecne są tu również wyliczenia, deformacje brzmieniowe i semantyczne. Użyte środki wyrazu pozwalają zobrazować szum komunikacyjny, pęd społeczny, przyspieszenie, akcelerację podmiotową. Ruch, który stracił własne „dokąd”, to dość operatywna metafora simulacrum przedstawionego w „Paranoi bebop”:

[…] zaciera się
różnica między bohaterem a protagonistą między akcją
a odroczonym skutkiem więc cowboy bebop wyłącza silnik
i spokojnie dryfuje (w jego sytuacji to opcja bezpieczna
i wydajna) i nie zatrzymując się (ruch to jednak warunek)
porzuca wewnętrzną stateczność przyjmuje na pokład
wszystko co tylko […]

(„cowboy bebop dochodzi do zmysłów”, s. 35)

    Fraza „Ruch to jednak warunek” – choć nawiasowa – jest tu kluczowa. Bo owszem, jest to warunek istnienia całego kapitalizmu: akumulacji, cyrkulacji bądź nadprodukcji. To także warunek istnienia dystopijnej rzeczywistości w „Paranoi bebop” – hiperaktywne podmioty ciągle przyspieszają, porzucają „wewnętrzną stateczność”, przyjmują na pokład „wszystko co tylko”, choć tak naprawdę niczego nie doprowadzają do skutku. Bezruch oraz statyczność – to chyba najlepsze abnegacyjne kontry dla tak rozumianego ruchu. Pozostaje jednak wątpliwość – czy Puwalska pozwala swoim bohaterom na taki gest?
od kiedy skrzyżowania zamieniono w ronda brak
dominanty dla odczytania kierunku przebieg odrywa
się od drogi droga usuwa w pośpiechu cowboy bebop
odnajduje spokój i rozkłada hałas w ruchu zużywa
wątpliwość i nie szuka wyjścia
– bo ten moment to jednak wytchnienie
peron rzucony cowboyowi w kosmos –

peron rzucony cowboyowi w kosmos –

więc nieustannie krążąc cowboy odpoczywa
we wtórnym uniesieniu brakuje polotu
(„cowboy bebop widzi prześwit”, s. 34)


    Zwracam uwagę na znaczące paradoksy, które powstają po połączeniu „nieustannego krążenia” i „odpoczywania”, po oderwaniu się „przebiegu” od „drogi”, w trakcie „odnajdywania spokoju” w „hałasie w ruchu”. Śmiem twierdzić, że nawet zmęczone i „przebodźcowane” podmioty nie mogą się zatrzymać – nie pozwalają sobie na sprofanowanie statycznością dynamiki przeistaczania, mimo że kierunek zmiany nie jest czytelny, mimo że droga w pośpiechu po prostu znika. Prędkość to kategoria fenomenalnie ogrywana w poezji Puwalskiej.

    Z lektury kolejnych wierszy wyłania się podmiot addytywny – nieustannie w ruchu, adaptujący się do komunikacyjnego zgiełku, poddający się ciągłym przeobrażeniom (często bezcelowym) i wymianom, akumulujący kolejne wymiary przeżywanej i doświadczanej rzeczywistości – którego poszczególne fragmenty są wyprodukowane, zarządzane i dyscyplinowane. Tutaj proces nie ma końca (addytywność, w przeciwieństwie do narracji, nie może zostać przerwana) i jako taki nie jest zdolny do zakończenia – i chyba to wydaje się najbardziej przerażające w trakcie lektury wierszy Puwalskiej. Nawet jeśli chcemy się ukryć, to i tak jesteśmy skazani na przemoc ruchu i możliwości:
być w ruchu żeby się ukryć unieważnić

problem […]
wyjście się rozszczepia ma kilka odsłon płynnych
targetów otwierających się na coraz inny widok
(„cheatliderka supportuje nastrój”, s. 19)

    Podmiot addytywny określa siebie – i w podobny sposób doświadcza świata – poprzez sumowanie. W świecie dominującej możności trudno opowiadać o sobie poprzez narrację, która jako taka zawsze jest bardziej selektywna i węższa. „Paranoia bebop” to książka, której bohaterowie żyją bez narracji – mogą jedynie kumulować, grupować, kalibrować, dodawać, wypełniać swoją pamięć i codzienność przypadkowymi rekwizytami, których znaczenie może być równocześnie istotne i nieistotne. Nie dziwi zatem fakt, że w wierszach pojawia się motyw ciągłego powracania i przedstawiania siebie na nowo: „sens się sponiewierał nic nie przypomina / nie da się przywrócić gdy wciąż się przewraca powraca / nieustannie skandowanie w mózgu rośnie drapacz […] wybijają wnioski przemienia się raz jeszcze wyznaje / różnicę liczy się w nieskończoność” („skand-scraper”, s. 26), „[…] próbuje dostrzec cokolwiek / zrozumieć przedstawić sobie na nowo przestawić / siebie względem wszystkiego” („cowboy bebop wygląda poza horyzont”, s. 27). Gwałtowne przyspieszenie wywołuje kryzys podmiotowości – im szybciej wymieniamy znaczenia i intensywniej kumulujemy kolejne możliwości, tym mocniej rozprasza się czas. Tym radykalniej potrzebujemy „przestawić siebie względem wszystkiego”. Tym radykalniej zagęszczamy własną obecność, łapiąc się we wnyki nadprodukcji, kapitalistycznego zarządzania, bez zważania na zadyszkę.

Agata Puwalska, „Paranoia bebop”
KONTENT
Mimo utraty tchu
Michał Trusewicz Czas Kultury nr 26/22/23
...


A ja?
Kolejny tekst wraz z przekładami do szuflady (?) i w świat, choć ze świata...

...

cdn???


Komentarze

Popularne posty