... Z leczeniem nowotwor - ów :) ...


 
 
     Dużo ode mnie wymaga choroba. Zacząłem od przyzwyczajenia się do niej/jego, poznania jej/jego i akceptacji siebie w nowej dla mnie sytuacji. Skupiłem się jednak najpierw na wiedzy. Przekazują wiedzę Ci, których pytam — lekarze, znajomi, internet. A pytam o szczegóły i chcę wiedzieć, o co pytać. Są tacy, którzy pytają mnie, po co mi to? A to jest mój sposób prowadzenia życia. Najpierw muszę problem poznać. Później zrobić to, co podpowiada mi sumienie. Poznałem ją, czy jego po swojemu. Osiągnąłem etap nabrania do niej/niego szacunku. Wiem, że łatwo nie jest. Nie poddam się. Nie po to uczyłem się i doświadczałem życia, żeby teraz jakieś coś moje było silniejsze ode mnie. Mam problem z nazwaniem tego czegoś, wiem jednak, że próbuje to w środku, we mnie, coś ugrać. Próbuje mój organizm przekonać. To z pewnością oznaka, próba mnie. Z jednej strony pomoc, bo zmagam się w życiu z różnymi przypadłościami (o tym na innych stronach). Przede wszystkim z ludźmi i ich występkami. Kara czy pomoc? Tak czy inaczej, będę swoje robił, i nawet podoba mi się to. Cwaniactwo?



     Najgorszy był moment, w którym się dowiedziałem. Rok 2018. Pobyt w szpitalu, myślałem, że to problemy z sercem choć objawów, oprócz wysokiego ciśnienia nie miałem żadnych. A tu niespodzianka i to jeszcze jaka.
  
   Coś się w życiu zmieniło. Dotyczył problem innych. Jak to mnie? Skąd? Dlaczego? Rozpocząłem szukanie wyjścia z sytuacji. Musiałem się zmierzyć ze sobą, chorobą w środku. Rodzina przerażona. A ja? Kolejne wezwanie na interwencję. Kolejne zadanie, z którym muszę się zmierzyć. Oczywiście w Polsce trzeba mierzyć się z sytuacją trudną. Bardzo dużo ludzi chcących pomóc, ale instytucje zarządzane w sposób przeciwny do Dekalogu. Ty płać, ale my ręce umywamy. To się nazywa odpowiedzialność zbiorowa. Nikt nie odpowiada za nic. Kpina, ale o tym, gdzie indziej.

...

     Decyzje podejmowane były bardzo szybko, wręcz mogę przyznać, że błyskawicznie. W dobre ręce trafiłem od samego początku. Diagnoza, leczenie operacyjne, decyzja o radioterapii. Wszystko musiało zostać prawidłowo rozpoznane i stanąłem przed wyborem, co dalej. Nie ukrywam, że dużo w działaniu było przypadku, ale dzisiaj nie żałuję ani jednej decyzji, która decydowała o moim życiu.


    Myślenie o sposobach poradzenia sobie z problemem wywołało skutki, które odczuwam do dzisiaj. Może to kolejne zadanie przede mną postawione. Dostosuję się i dzisiaj traktuję temat jak służbę. Dalszy proces leczenia, choć tajemniczy, odbył się w sposób wypróbowany i sprawdzony.


     Dziwnie to wyglądało i tajemniczo. Nie czułem strachu. Doskonale sobie zdawałem sprawę z czym/kim walczę. Przyszedł wreszcie ten moment.
 

 
      Radioterapia jest jedną z podstawowych metod leczenia chorych na nowotwory; stosowana jest u około 70% pacjentów w trakcie całego przebiegu choroby nowotworowej. W radioterapii wykorzystywane jest oddziaływanie promieniowania jonizującego z materią (w tym przypadku z tkankami organizmu), które prowadzi do zniszczenia komórek. Oddziaływanie to dotyczy zarówno tkanek zmienionych chorobowo (nowotwór), jak i zdrowych tkanek znajdujących się w sąsiedztwie nowotworu i na drodze wiązki promieniowania. Klinicznym skutkiem radioterapii jest regresja nowotworu, ale również niepożądane uszkodzenie zdrowych tkanek, które manifestuje się objawami reakcji popromiennej.

     Jakie są różnice pomiędzy radioterapią protonową i fotonową? Powszechnie w radioterapii stosowane są wysokoenergetyczne wiązki fotonów, które są wytwarzane w liniowym akceleratorze (przyspieszaczu). Natomiast w radioterapii protonowej wykorzystywane są wiązki protonów (jąder wodoru) przyspieszane w cyklotronie do odpowiedniej energii. Zasadnicze różnice dotyczą sposobu deponowania energii w organizmie. W przypadku radioterapii protonowej, w porównaniu z fotonową, mniejsza objętość tkanek zdrowych jest narażona na działanie promieniowania jonizującego, co pozwala na oszczędzenie tkanek znajdujących się w przebiegu wiązki.

      Kto przeprowadza radioterapię protonową? Radioterapia protonowa jak każda procedura medyczna, jest zlecana i realizowana przez lekarza specjalistę, w tym przypadku specjalistę radioterapii onkologicznej. Ze względu na specyfikę wiązki protonowej (stosowanej w radioterapii protonowej), która generowana jest w cyklotronie, w realizacji procedury uczestniczą również inni specjaliści (między innymi fizycy medyczni).
Czy radioterapia protonowa gwarantuje wyleczenie z choroby nowotworowej? Żadna metoda terapeutyczna, w tym również radioterapia protonowa nie gwarantuje pełnego powrotu do zdrowia. Lekarz prowadzący ze swojej strony dokłada zawsze wszelkich starań, aby leczenie przebiegało w warunkach jak najbardziej optymalnych dla pacjenta, z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Lekarz prowadzący przekazuje pacjentowi informację o możliwych skutkach ubocznych stosowanego leczenia. Ponadto, informacja taka zawarta jest w formularzu, który pacjent otrzymuje przed rozpoczęciem planowania radioterapii.

      Dalszy ciąg nastąpi, chyba... 


   ... No i jest, nastąpił. W dalszym ciągu zmagam się ze skutkami schorzenia i prób leczenia. Ostatnie widoki napawały optymizmem, zwłaszcza jeśli chodzi o głowę i to coś, co w niej się znajduje. Jeden lekarz stwierdził, że właściwie można powiedzieć, że sobie z nim/nią (kulką w głowie) jakoś radzę. Poddaję się leczeniu i można śmiało powiedzieć, że jest super. Natomiast pojawiło się nowe coś. Na wiadomość o tym czymś, zmierzył mnie i pokiwał głową zew zdziwieniem. Nie dość, że to rzadka przypadłość, to akurat ja musiałem się o nią "postarać". Pech to pech. A może coś z pH jest nie tak - tylko...


     ... Biorę się zatem za kolejną przypadłość. Z uśmiechem na ustach, bo jakże inaczej. Biorę sobie oręż w dłoń i do boju... Nauczyłem się przyśpiewek i takich tam... Teraz Kraków, konkretnie szpital wojskowy. Operacyjne usunięcie węzłów wartowniczych oraz miejsca zmienionego. Mam nadzieję, że jeszcze napiszę, co dalej...

    Sierpień 2021 - ważna data dla mnie. Ogłoszono, że wygrałem jedną z bitew. 

Punkt pierwszy - Cicatrix Cutis - Utkania nowotworu złośliwego nie znaleziono.

Punkt drugi - Nodi Hymphatici - Węzeł chłonny...

 
 
    ... Pierwsza jaskółka wiosny nie czyni, a wygrana jedna bitwa nie oznacza wygranej wojny...
A jednak żyję...

     Kolejne badania w trakcie (Maj 2022) i nic nowego nie wykazują, także ten plecak, który już mam ze sobą, nie wypełni się czymś nowym, z czym dodatkowo się zmierzyć mam...

    ...2023 sierpień - kolejna wizyta w gabinecie i kolejne badanie RM głowy. Wynik jakiś taki bardziej szczegółowy po odczytaniu, którego wiem, że nic nie wiem. Całe moje studiowanie siebie to Pikuś. Nikt jednak nie zna mnie lepiej niż ja sam. Fakty są takie - niczego sam nie robię. Ktoś gada, że jestem silny, blah blah blah. Nic ode mnie nie zależy. To oczywiste i to nie jest tylko kwestia wiary. To fakty.

    Żyję...

    ...2023 październik - poprosiłem o badanie USG, bo odczuwam niepokój. Przewrażliwiony nie jestem, ale mówię to, co mnie wyprowadzić może z równowagi :). Ze swoimi chorobami nie robię nic. Albo robię "nic". Jakże to inaczej brzmi. Byłem na Górze Jawor i tam też zostałem odebrany jako upraszający się o uzdrowienie. Przecież cielsko to tylko cielsko. Dusza ma być gotowa. Tego szukam - spokoju duszy. Katharsis? Nie zanoszę próśb w swoim imieniu. Obok tyle się dzieje - przecież. Ja za swoje już pokutuję i tego chcę dla siebie - jeśli ma być kara, to musi być wina. Skoro ktoś uważa mnie za winnego, to proszę - tutaj jestem. Wiadro pomyj zmyję i będę dumny z tego, że mogę. To moja intencja - ktoś - bez pytań kto....


    ... 2024 przynosi "coś". Niezupełnie nowego, choć pod inną nazwą (?). Data jest tylko symbolem. A ja nadal się "czołgam", ścigam z... moim koleżeństwem...


    Pod "strzechą" nie jest źle - na głowę nie pada, jest ciepło i syto. Zapewniam sobie to i owo. "Ale" musi jednak być. Jestem w Królestwie M..., a zatem muszę się zmagać... nie tylko z własnymi problemami wewnętrznymi. To moje Kilimandżaro - wspinam się codziennie na wyżyny, aby...
 nie wybuchnąć...



    Zapowiedź padła, że skoro mija 5 (piąty) rok, a ja nadal tkwię z tym czymś we mnie, to może zastosowane zostanie jakieś inne coś na mnie. Padły pytania, czy poddawany byłem chemii. A ja, że nie - zgodnie z prawdą i z tym, co napisane jest - astrocytoma nie reaguje na żaden środek chemiczny. Radioterapia już była, czyli poddawany byłem silnemu działaniu "ognia" i skutek jest taki, że żyję... Co dalej? Ciekawe to.

... cdn...??? ...

Komentarze

Popularne posty