Zabawa w Anioła? ... z

 


Nie jestem już pewien, czego szukam.

Po prostu wiem, że trudniej mnie pocieszyć.

Nie wiem kim próbuję być, zamiast sobą.

Ale kluczem jest kwestia kontroli.

(...)

Wszystkie znaki, które znalazłem zostały podkreślone.

Diabły się rozpędzają.

Całe to bieganie w kółko.

Cóż, to mnie przygnębia i sprawia

Ból, do którego jestem przyzwyczajony.

Nie muszę wierzyć we wszystkie sny.

Muszę tylko osiągnąć coś, co brzmi prawdziwie.

W Twojej duszy jest dziura, jak u zwierzącia.

Bez sumienia, bez skruchy nieznanej.

Zamknij oczy i zapłać cenę za swój raj.

Nie mogę ukryć tego, co czuję, co wiem, że jest prawdziwe.

Nie mylę się, nie udaję, zależy mi.

Z modlitwą w powietrzu.

Zostawię to tam - na notatce pełnej nadziei, nie rozpaczy. 

Wszystko to biegnie w kółko.

Cóż, to mnie przygnębia.

Po prostu zadaje mi ból, do którego jestem przyzwyczajony.

(Martin Lee Gore A Pain That I'm Used To

przekład: Rafał Struga Ból, do którego jestem przyzwyczajony)

"Jezus Chrystus wszedł w tajemnicę ludzkiego cierpienia, po prostu w niej był. Spotykając człowieka chorego i cierpiącego musimy uszanować w nim tajemnicę Chrystusa. Powinna nas wręcz onieśmielać. O właściwym chrześcijańskim rozumieniu cierpienia, a także o tym, jak spojrzenie na nie zmieniało się wraz z dziejami Objawienia, mówił o. dr Michał Ziółkowski MI. 

Rozmowa rozpoczęła się od wskazania na kluczowe miejsce, jakie w Ewangelii zajmuje cierpienie."

– Pismo Święte i Ewangelia są poniekąd księgami cierpienia. Gdybyśmy chcieli jakoś proporcjonalnie ułożyć działanie Jezusa Chrystusa, to wyszłoby nam, że poza przemowami, które wygłaszał do uczniów czy tłumów, najwięcej czasu poświęcił chorym w posłudze uzdrawiania, w tym wypędzaniu złych duchów, czyli pewnej choroby duchowej – wskazał o. dr Michał Ziółkowski MI.

– To co najistotniejsze dla chrześcijaństwa to tajemnica odkupienia, która dokonała się na krzyżu – poprzez cierpienie. Sam Syn Boga wyniósł tajemnicę cierpienia do tajemnicy odkupienia. Dlatego tajemnica cierpienia stoi poniekąd w samym centrum chrześcijaństwa. Chrystus w scenie Ewangelii Jezusa kiedy mówi o sądzie ostatecznym w sposób szczególny zaznacza dzieła miłosierdzia: byłem chory, a odwiedziliście mnie etc. – dodał.

Kamilianin mówił o rozumieniu cierpienia w Starym Testamencie.

– W perspektywie objawienia biblijnego koncepcja cierpienia przechodzi pewną ewolucją. Życie człowieka zostaje naznaczone cierpieniem w Edenie ze względu na nieposłuszeństwo Bogu. Gdy mówimy o transcendentnych korzeniach cierpienia to trzeba podkreślić grzech przeciwko samemu Bogu. Biblijny hebrajski jest językiem bardzo ubogim, nie posiada wielu synonimów. Co ciekawe, cierpienie i zło było definiowane tym samym rdzeniem czy słowem – ra czy ra-a. W mentalności starotestamentalnej cierpienie, kojarzone ze złem, było najczęściej rozumiane jako kara, którą sprawiedliwy Bóg wymierza winnemu człowiekowi. Są sytuacje w Biblii, kiedy człowiek zostaje dotknięty jakimś cierpieniem właśnie za karę. Na przykład cała niewola babilońska jest owocem grzechów narodu wybranego. Uświadomienie przyczyny tego cierpienia jest dziełem proroków Ezechiela i Jeremiasza. Bylibyśmy jednak niesprawiedliwi, gdybyśmy zamknęli tajemnicę cierpienia w tym schemacie przyczynowo-skutkowym, zło-kara – podkreślił zakonnik.

– Przełomową księgą dla koncepcji cierpienia w Starym Testamencie jest księga Hioba. U przyjaciół Hioba widać tę mentalność: zostałeś ukarany, musiałeś zrobić coś źle przeciwko Bogu. Hiob stracił majętność, bliskich, dzieci, zostaje dotknięty strasznym trądem. Tymczasem koniec końców Bóg pokazuje, że to nie jest tak, że Hiob miał rację – Hiob, który mówił, że nie zrobił nic złego przeciwko Bogu. Hiob jest sprawiedliwy, cierpienie było specjalną próbą, żeby jeszcze bardziej wydobyć sprawiedliwość i świętość Hioba. Hiob staje się starotestamentową prefiguracją Chrystusa – cierpienia niewinnego. […] Później Izajasz zapowiada wielkie cierpienia sługi Jahwe; gdy czytamy czwartą pieśń nie można oprzeć się wrażeniu, jakby Izajasz widział mękę Jezusa Chrystusa – wskazał rozmówca red. Pawła Chmielewskiego.

– Cierpienie nie jest karą za grzechy, ale może być swego rodzaju szansą dla grzesznika. Podam przykład z mojej praktyki. Pamiętam 20-kilkuletniego chłopaka, który należał do rosyjskiej mafii. Był to przełom lat 90. i 2000. Podczas strzelaniny uszkodzono mu rdzeń kręgowy i stracił władzę w nogach. Znalazł się w DPS i tam z nim rozmawiałem. Mówił: «Jak ja Bogu dziękuję za ten wypadek. To mi uratowało życie». Ten młody człowiek wiedział, że do końca życia nie wstanie z wózka. Nieraz cierpienie rzeczywiście ratuje życie – to najważniejsze życie, życie wieczne – opowiedział kamilianin.

O. dr Michał Ziółkowski MI mówił też o cierpieniu jako karze w perspektywie narodu wybranego.

– Jeżeli chodzi o pedagogikę Pana Boga do jakiejś większej społeczności czy narodu, to jest to schemat starotestamentalny, związany z wybraniem jednego narodu przez Boga, Izraela. Ta koncepcja zostaje przemieniona przez tajemnicę wcielenia, przyjście Syna Bożego, nierozpoznanie Jezusa Chrystusa jako Mesjasza przez ten naród i utrata tego duchowego wybraństwa. W Nowym Przymierzu tym narodem wybranym staje się Chrystusowy Kościół. Można byłoby dlatego zapytać, czy cierpienie, które spotyka Kościół, przyczynia się do jego oczyszczenia. Odpowiemy, że tak właśnie jest. Czasem dzieje się coś niedobrego być może po to, aby Kościół do końca się oczyścił – powiedział.

– Bóg jest nad wszystkim. Może niekiedy dopuścić działanie zła. Jego źródłem są jednak bardzo często sami ludzie, którzy generują cierpienie innych ludzi czy cierpienie Kościoła. Jest tak z powodu odwrócenia się od Boga – dodał.

Według kamilianina chrześcijańskie podejście do cierpienia musi być nacechowane uszanowaniem tajemnicy Chrystusa.

– Tajemnica cierpienia drugiego człowieka winna nas po prostu onieśmielać. Nie tylko ze względu na ogrom cierpień fizycznych czy psychicznych, których doświadcza człowiek, ale także z powodu wiary. Mam przed sobą człowieka, przed którym Chrystus otworzył swoją największą tajemnicę: tajemnicę odkupienia, które dokonało się na krzyżu poprzez cierpienie. Chrystus dał mu udział w tej tajemnicy. Winno to wyzwalać w nas pewną nieśmiałość i szczególną troskę, żeby zadbać o godność tego człowieka. Gdy staniemy nad chorym i cierpiącym i wygłosimy piękne teologiczne kazanie… Nie o to w tym chodzi. Język naszej miłości, gestów, obecności, zaangażowania, gdzie zawsze na pierwszym miejscu powinna być miłość wobec tej osoby. Paradoksalnie ten prosty język gestów i obecności staje się językiem teologicznym, bo Bóg jest miłością – powiedział.

– Dlatego Chrystus wszedł w tajemnicę ludzkiego cierpienia, żeby w niej być – dodał.

Kapłan przytoczył też poruszający go przykład przeżywania cierpienia ze swojej własnej posługi.

– Przez lata chodziłem do DPS, w którym mieszkał człowiek sparaliżowany – i niewidomy. Przez 41 lat leżał w jednym łóżku. Promieniał pokojem. Gdy do niego szedłem, czułem, że – jak to się mówi – ładuje mi akumulatory. To, co w nim promieniało, wynikało z wewnętrznej relacji z Panem Bogiem. Spotyka się też takich chorych i cierpiących, w których tajemnica Chrystusowego krzyża jaśnieje jakimś przedziwnym, pięknym światłem, która nas ubogaca. Gdy ów człowiek zmarł w 2019 roku czułem, że zgasł pewien świetlany punkt w moim życiu, który dodawał mi nadziei i siły – powiedział kamilianin.


John The Revelator

Wsadź go do windy

Zabierz go na najwyższą górę

Zabierz go na szczyt

Tam, gdzie kończą się góry

Pozwól mu powiedzieć swoją księgę kłamstw.

John The Revelator

Jest sprawnym operatorem

Czas skrócić go do rozmiaru.

Zabierz go.

Postawmy go na ławie przysięgłych.

Wysłuchajmy jego alibi.

Twierdząc, że Bóg jest jego Świętym Prawem

Kradnie Boga.

Jest tylko jeden Bóg na wskroś.

Siedem kłamstw, pomnożonych przez siedem

Pomnożonych przez siedem, znowu siedmiu Aniołów

Z siedmioma trąbami.

Wyślij ich do domu porannym pociągiem.

Cóż. Kto tak krzyczy?

Powinien pochylić głowę ze wstydu.

(Martin Lee Gore John The Revelator, przekład Rafał Struga Jan Objawiciel)

Lara Croft i Anty-Maryja. Jak feminizm przechytrzył kulturę masową?

    "Role płciowe z jakiegoś powodu zostały zapisane w naturze przy akcie stworzenia. Jak pisze Carrie Gress, omawiając wyniki badań nad kulturami matriarchalnymi, odbierz mężczyźnie odpowiedzialność za przewodzenie, ochronę, opiekę i ogólny dobrobyt swojego ludu czy rodziny, a skończy on jako byt rozproszony, pozbawiony celu, zagubiony. Mężczyzna nie jest przyzwyczajony, by rywalizować z kobietą, a tym bardziej walczyć z nią o pierwszeństwo w ich własnym domu, dlatego tak częste jest dzisiaj zjawisko rządzenia przez kobiety przy jednoczesnym usuwaniu się mężczyzn w cień (a potem wszyscy narzekają na kryzys męstwa!).

        Jak temu zaradzić? Proste odwrócenie biegu kultury nie wystarczy. Przed rokiem 2000 mieliśmy bowiem lansowanie w popkulturze wzorców „macho” wprawdzie męskich, ale w dużej mierze była to męskość utożsamiana przez feministki z testosteronem, a w niewielkim stopniu męstwo rozumiane jako cnota, która najszlachetniejszych osobników czyniła niegdyś prawdziwymi przywódcami i kochającymi głowami rodzin.

    Odpowiedzią jest powrót do źródeł. Zarówno uznanie porządku naturalnego, który możemy rozpoznać nieuprzedzonym umysłem, jak i korzystanie ze wzorców, dla zrozumienia których potrzeba nieco nadprzyrodzonej mądrości. Weźmy choćby Świętą Rodzinę. Cnoty Matki Najświętszej nie są dziś w cenie, ale to właśnie one sprawiły, że stała się „drugą Ewą”, która przywróciła harmonię w ludzkim społeczeństwie. Jej oblubieniec Józef jest z kolei chyba najbardziej niezrozumianym świętym. Na przeciwności nie reaguje zaciskaniem pięści, przekleństwami albo prostym „mam to gdzieś”. Jego zaparcie się samego siebie, zaufanie, wiara w prawdomówność małżonki, zgoda na to, co podsuwa pozornie niesprzyjająca Opatrzność, są przeciwieństwem cech, które chwali dzisiaj świat."


Gdzie byłeś, kiedy wypadłem z łask?

Zamrożone serce, pusta przestrzeń.

Coś się zmieniło i to widać w oczach.

Proszę, nic nie mów, będziesz tylko kłamać.

Znalazłem skarb, nie tam, gdzie się spodziewałem.

Spokoju umysłu nie można kupić.

Czasami jest ciężko, trudno nawet powiedzieć.

Anioł poprowadził mnie, kiedy byłem ślepy.

Powiedziałem - zabierz mnie z powrotem, zmieniłem zdanie.

Teraz wierzę.

Wyszedłem z najczarniejszego pokoju, byłem rozdarty.

Zawołałeś moje imię.

Moja miłość się narodziła.

Więc wierzę.

Cierp dobrze. Po prostu się trzymaj.

(Martin Lee Gore Suffer Well, przekład Rafał Struga Cierp dobrze)

Dziwne, kolejne - izmy.

    Według relacji watykańskiego urzędu, 55 uczestników znalazło punkt wspólny pomiędzy hinduistyczną koncepcją Vasudhaiva Kutumbakam („cały świat jest jedną rodziną”) a encykliką papieża Franciszka Fratelli Tutti. Mają być to „kompasy, które prowadzą hinduistów oraz chrześcijan ku nowemu humanizmowi w coraz bardziej zróżnicowanej pod względem kulturowym i religijnym Europie”.

    Zebrani wzięli następnie udział w cotygodniowej audiencji generalnej papieża Franciszka na Placu świętego Piotra.

    Jak wyjaśnia LSN, wspomniane tu wcześniej sformułowanie Vasudhaiva Kutumbakam uważane jest za kluczowy tekst w myśli hinduistycznej. To również określenie pojawiające się regularnie przy okazji różnych synkretycznych przedsięwzięć. Pod takim hasłem sprawowane jest także trwające obecnie roczne przewodnictwo Indii w międzynarodowej grupie państw G20, uzgadniającej kluczowe kwestie finansowe.

    Zarówno środowe spotkanie, jak i cały trwający obecnie „ekumeniczny” dialog Watykanu z reprezentantami niekatolickich wierzeń, oparty jest na soborowej Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate. Jak przypomina Life Site News, tak dokument ten mówi o hinduizmie: „(…) ludzie kontemplują [w nim] boską tajemnicę i wyrażają to poprzez niewyczerpaną obfitość mitów oraz wnikliwe dociekania filozoficzne. Szukają wyzwolenia od udręki naszej ludzkiej kondycji dzięki praktykom ascetycznym, głębokiej medytacji lub ucieczce do Boga z miłością i ufnością”.

    „Podczas gdy katolicy wyznają wiarę w Boga w Trójcy Jedynego, hinduizm jest panteistyczny. W najlepszym razie stanowi ogromną mieszaninę ludzkich wierzeń w odniesieniu do Boga. Niektórzy Hindusi wierzą w wielu bogów, według innych, jeden bóg przybiera wiele postaci” – podkreśla LSN.

    Portal przytacza opinię amerykańskiego apologety katolickiego dr. Petera Kreefta, który w zwięzły sposób nakreślił różnice między katolicyzmem a hinduizmem, zwracając uwagę na liczne fundamentalne kontrasty.

    „(…) na Wschodzie brakuje dwóch zasadniczych punktów chrześcijaństwa – grzechu i zbawienia. Jeśli nie ma grzechu, nie jest potrzebne żadne zbawienie, tylko oświecenie. Nie musimy narodzić się ponownie; raczej mamy po prostu obudzić się do naszej wrodzonej boskości. Jeśli jestem częścią Boga, nigdy nie mogę być naprawdę oddzielony od Boga przez grzech” – zauważył.

    Spotkanie dykasterii z hinduistami oznacza istotne nasilenie oficjalnych stosunków z hinduizmem, jak zauważono w samym komunikacie prasowym. Wcześniej Dykasteria ds. Dialogu Międzyreligijnego co roku wysyłała wiadomość do hinduistów z okazji ich święta Deepavali. Teraz jednak, koncentrując się na rozwijaniu nowego humanizmu opartego na braterstwie, watykańska dykasteria wydaje się tworzyć nowy grunt ekumeniczny” – komentuje Life Site News piórem Michaela Haynesa.

    Kontrowersyjna encyklika papieża Franciszka z 2020 roku Fratelli tutti od czasu jej ogłoszenia stała się kluczowym tekstem – punktem odniesienia dla takich ekumenicznych przedsięwzięć. Tekst ten zachwala formę braterstwa bez Boga i religijny indyferentyzm, co skłoniło historyka Kościoła Roberta de Mattei do ostrzeżenia, że kiedy braterstwo zostaje oddzielone od chrześcijańskiej miłości bliźniego, dalekie jest od konstytuowania elementu spójności w społeczeństwie. Staje się za to źródłem jego rozpadu” – podkreśla publicysta.


Gdybym mógł po prostu ukryć grzesznika w środku?

I zatrzymać go w odurzeniu.

Jak słodkie byłoby życie.

Gdybym mógł się uwolnić od grzesznika we mnie?

Nigdy nie będę święty.

To nie jest obraz, który maluje pamięć.

Nie jestem znany z mojej cierpliwości.

Nie jestem znany ze swojej powściągliwości.

Ale zawsze możesz mnie znaleźć.

Podnieść mnie, kiedy leżę na ziemi.

Gdybym mógł po prostu ukryć grzesznika, który jest w środku?

I zatrzymał go w odurzeniu?

Jakie słodkie byłoby życie.

Gdybym mógł być wolny?

Od grzesznika w sobie, wciąż dochodzę do siebie.

Wciąż przezwyciężam całe cierpienie.

Bardziej znany ze swojego gniewu, niż czegokolwiek innego.

(Martin Lee Gore The Sinner In me, przekład Rafał Struga Grzesznik we mnie)

Prof. Henryk Kiereś: Czym jest tak naprawdę kultura – i antykultura

    Wokół tak podstawowych pojęć jak „kultura” czy „cywilizacja” istnieje współcześnie ogromne zamieszanie. Wiele zjawisk przedstawianych nam przez mass-media jako wytwory kultury są w istocie czystą anty-kulturą lub barbarzyństwem.

    Zaczynając od samych podstaw. Co to jest kultura? Skąd się to pojęcie wzięło i co ono oznacza?

    Jesteśmy w porządku wyjaśniania filozoficznego i w tradycji realizmu, to jest bardzo ważne, czyli w tej tradycji, która zbudowała i buduje z wielkim wysiłkiem kulturę europejską i cywilizację łacińską, która jest tej kultury społecznym wyrazem. Wyróżnijmy najpierw trzy aspekty, które należy uwzględnić gdy wyjaśnia się jakiś fakt bytowy, a kultura jest faktem bytowym, mianowicie aspekt etymologiczny dotyczący pochodzenia terminu, który oznacza problem jakim się zajmujemy i jego pierwotnego znaczenia. Jest to bardzo pouczający aspekt, niestety pomijany w dyskursie kulturowym, a szkoda. Dlatego, że – jak wiemy z doświadczenia – słowa, szczególnie ważne słowa wędrują i zmieniają swoje znaczenia. Dochodzi do tego, że mówimy, posługujemy się tym samym językiem, używamy tych samych słów, natomiast mówimy o różnych rzeczach, ponieważ te słowa mają różne sensy, oznaczają różne rzeczy. Drugi aspekt to aspekt historyczny, co jest zrozumiałe, czyli początki, geneza problemu, o którym dyskutujemy. No i w skrócie, to zależy od charakteru wystąpienia, w skrócie, jego dzieje. Trzeci aspekt to aspekt merytoryczny, od meritus, czyli to co dotyczy istoty tego, o czym mówimy. I trzymając się tego porządku – co to jest kultura?

    Słowo to, Polskie słowo, od łacińskiego colo, to znaczy uprawiam (colere – uprawiać). A więc biorąc rzecz etymologicznie, rzecz, która jest uprawą. Czego? Uprawą zastanego świata. Kulturę uprawia człowiek, a człowiek jest bytem spotencjalizowanym, żyjącym w czasie i w określonej przestrzeni. Musi sobie zorganizować swoje życie. Zbudować jakąś niszę antropologiczną, kolebę, w której będzie realizował te potencjonalności, które są mu zadane. Na czym ta uprawa polega? I tutaj znowu musimy sięgnąć do tradycji greckiej, a mianowicie, która jako pierwsza odpowiedziała na pytanie – kim jest człowiek? Po przekroczeniu mitu, który traktował człowieka jako, jak to określił Homer, efemeryde, czyli jednodniowca, który pojawia się na świecie przypadkiem, nie posiada żadnego celu. Była to więc pesymistyczna, czy wręcz nihilistyczna koncepcja. Natomiast filozofowie greccy określili człowieka jako byt żywy rozumny, zoologicon, co łacinnicy przełożyli na animal sociale, animal racinale, my natomiast mówimy, że to byt żyw rozumny. Więc istotą człowieka jest rozumność, zatem kultura to racjonalizacja świata zastanego przez nas, czyli jak się mówi – świata natury. A więc, nie tyle przeciwstawiamy sobie, co odróżniamy naturę, czyli zastany świat wraz z naturą ludzką, bo człowiek jest częścią tego świata. No i kulturę jako sposób bytowania człowieka w świecie. Człowiek rodzi się siłami natury, ale nie jest bytem z natury. Jest bytem żyjącym z kulturą i przekraczającym zastany świat. To tyle tytułem etymologicznego wstępu. Natomiast teraz aspekt historyczny. No cóż – tam, gdzie jest człowiek, gdzie był człowiek, tam jest kultura. Poświadcza to paleoantropologia i wszelkie dociekania, wszelkie skamieliny ludzkie jakie są gdziekolwiek wynajdywane – badania bardzo rozbudowane, wielostronne badania – dowodzą, że tam jest uprawa świata. Czyli nie ma człowieka w stanie natury. Człowiek jest zawsze w stanie kultury. Wtedy jest człowiekiem. No i merytorycznie już wyjaśniliśmy. Kultura – uprawa natury, jej racjonalizacja, której celem jest zbudowanie niszy antropologicznej w świecie natury, w której człowiek aktualizuje to, co jest mu zadane przez jego naturę. Tyle tytułem wstępu.


Cenne i kruche rzeczy

Potrzebujesz specjalnego traktowania

Mój Boże, co my Ci zrobiliśmy?

Zawsze staraliśmy się dzielić

Najdelikatniejszą troską

Teraz spójrz, przez co przeszliśmy.

Rzeczy się niszczą, rzeczy się psują

Myślałem, że sobie poradziliśmy

Ale niewypowiedziane słowa

Zostawiły nas tak kruchymi

Zostało tak niewiele do zaoferowania

Aniołom ze srebrnymi skrzydłami

Nie powinienem zaznać cierpienia

Chciałbym móc znieść ból za Ciebie

Ale Bóg ma mistrzowski plan

Który tylko On rozumie

Modlę się, żebyś nauczyła się ufać

Miej wiarę w sobie

I zachowaj miejsce w sercu

(Dave Gahan Precious, przekład Rafał Struga Cenny)

    Dzisiaj często myli się, albo zamiennie się używa słowa kultura i słowa cywilizacja. Tymczasem słowa te oznaczają zupełnie inne zjawiska. Są ze sobą pokrewne, ale jednak nie inne. 

    To jest godne ubolewania. Oddziałała tutaj, wyjaśnię zatem najpierw genezę tego pomieszania, tradycja niemiecka. Niemcy odróżniają cywilizację od kultury i przez cywilizację rozumieją kulturę materialną. My natomiast odróżniamy kulturę od cywilizacji. W ramach kultury wyróżniamy kulturę materialną i kulturę duchową. Natomiast cywilizacja, i tutaj za Feliksem Konecznym, to metoda życia społecznego. To ustrój polityczny. Mówiąc inaczej, cywilizacja to kultura życia społecznego. Dlatego, że cywilizacją, każdy człowiek jest bytem społecznym, jak grecy mówili, grecy to odkryli, więc to niekoniecznie jest tak, że kiedy mamy z człowiekiem indywidualnie, to on nie żyje cywilizacją, on prowadzi dyskurs z samym sobą, organizuje sobie życie i zabiega o stosowne środki do tego życia. Czyli cywilizacja jest pewnym aspektem kultury dotyczącym relacji osobowych. A podstawową relacją jest relacja mnie do siebie samego. Człowiek prowadzi, przede wszystkim, dyskurs z sobą. To widać świetnie kiedy w telewizji pokazują programy bardzo kształcące, mianowicie kiedy się wysadza jegomościa gdzieś na odludziu i każe mu się tam przebywać dziesięć dni, czy miesiąc. I wtedy widać, no on jest pozbawiony wszelkich udogodnień i on zaczyna jakby życie od nowa. I te dziesięć dni czy miesiąc to jest taka w skrócie historia rodzaju ludzkiego. Organizuje sobie co? Kontekst życia społecznego. No bo jest sam z sobą, ale dba, troszczy się o siebie. Czyli prowadzi politykę. Zakłada pewien ustrój społeczny. A znakomicie to widać kiedy grupa osób jest we wspomnianej sytuacji, no to tutaj mamy skróconą historię rodzaju ludzkiego. Więc to należy odróżnić. Bardziej tutaj może francuska tradycja jest nam bliższa, dlatego, że Francuzi odróżniali kulturę od cywilizacji, ale cywilizację pojmowali jako rodzaj zachowania się, czyli kogoś – erudytę, kogoś kto się potrafi zachować w towarzystwie, więc na takie typowo francuskie typy zachowania. To jest ustrój polityczny, metoda życia społecznego. I tego się należy trzymać. 


Przepełnione zmysły

Wyostrzona świadomość

Słyszę jak moja krew płynie

Czuję jej pieszczoty

Szepczący kosmos

Mówi prosto do mnie

Nieograniczony, nieskończony

Bóg oddycha przeze mnie

Zobacz mikrokosmos

W makrowizji

Moje ciało porusza się

Z czystą precyzją

jedna uniwersalna celebracja

Jedna ewolucja

Jedna kreacja

Grzmiący rytm

Pulsowanie we mnie

Jazda naprzód

Zmusza mnie do widzenia

Jasny i Oświecający

Tuż przede mną

Olśniewający blask

Zawiłe piękno

Zobacz mikrokosmos

W makrowizji

Jedno uniwersalne Świętowanie

Jedna ewolucja

Jedno stworzenie

(Martin Lee Gore Macro, przekład Rafał Struga Makro)

    My w Polsce, w Europie, ale w Polsce w szczególny sposób, jesteśmy dziedzicami kultury klasycznej i cywilizacji łacińskiej. Co to są kultura klasyczna i cywilizacja łacińska?

    Europę czy szeroko rozumianą kulturę europejską, tu pamiętajmy posługujemy się pojęciami analogicznymi, więc jest kultura francuska, polska, niemiecka, prehiszpańska, włoska itd., ale mówimy wspólnie o kulturze europejskiej. Ona wyrasta z trzech pni, czy z trzech tropów kulturowo cywilizacyjnych: z greckiej filozofii – i tutaj trzeba dodać, że grecka filozofia już od samego początku była wewnętrznie bardzo zróżnicowana, tworzą ją dwie tradycje – tradycja idealizmu i tradycja realizmu, no i w związku z tym odziedziczyliśmy dorobek greckiej filozofii z jej osiągnięciami, ale również z jej błędami; czyli jesteśmy spadkobiercami i zakładnikami dorobku greckiej kultury. Właściwie poza tym co grecy powiedzieli, niewiele dodaliśmy. Później, w okresie chrześcijańskim nastąpiła znaczna modyfikacja, ale gdyby nie było greckiej kultury, greckiej filozofii, no to nie byłoby kultury europejskiej w tym wydaniu, jaki mamy dzisiaj. Drugie źródło no to jest, bez wątpienia, rzymska koncepcja prawa, czyli przyporządkowanie prawa do dobra. Prawo nie jest prawem na zasadzie widzimisię dla tego, który rządzi, ale jest mocno związane z koncepcją dobra. Prawo ma chronić dobro. Dodam, że czym innym jest odkrycie w łonie danej formacji kulturowej, a czym innym praktyka, to są dwie różna rzeczy. I trzecie źródło kultury europejskiej to jest chrześcijańska wizja człowieka. Podkreślam – chrześcijańska wizja człowieka, jako kogoś kto transcenduje, czyli przekracza zastany świat, żyje w łonie natury i kluczowym pytaniem z jakim się boryka jest pytanie o sens i cel jego życia. Jaki jest ostateczny cel mojego życia. Po co żyję? Po co tworzę kulturę? Dlaczego współżyję społecznie? Dlaczego mam przestrzegać norm moralnych i prawnych? Pytanie z gruntu filozoficzne, a ponieważ każdy człowiek jest filozofem, bo każdy jest rozumny i wolny. Każdy to pytanie albo stawia expressis verbis (bez ogródek), albo po prostu suponuje (przypuszcza) działania. Więc te trzy formacje tworzą kulturę klasyczną, a rzecz polega na tym, że kultura grecka, po kulturze greckiej dziedziczymy i dorobek i błędy, po Rzymie dziedziczymy dorobek i błędy i po kulturze chrześcijańskiej dziedziczymy dorobek i błędy, bo pamiętajmy, że i Rzym, który, to jest ciekawe, że Rzym podbił Grecję, ale został zhellenizowany, czyli chłopi rzymscy przejęli wysoką kulturę grecką. A później Kościół przejął Rzym, więc to na zasadzie pewnego podboju, ale jednocześnie asymilacji tego wszystkiego, co każda z tych tradycji, z tych formacji kulturowych niesie. W związku z tym w kulturze europejskiej toczy się wewnętrzne zmaganie. U podstaw tego zmagania leży problem filozofii, że to co odziedziczyliśmy po grekach (Grecy przezwyciężyli kulturę mitologiczną, odkryli filozofię) ale spadek po grekach jest spadkiem, który jest przedmiotem debaty do dnia dzisiejszego i stąd różne okresy w dziejach kultury europejskiej, etapy – to jest obraz filozofii, obraz tego z czego europejczyk czerpie, z czego korzysta, no i rzecz jasna jakie konsekwencje ponosi, ze swoich wyborów. 


Widzę rzekę

Chcę oceanów

Musisz mi dać wszystko

Wszystko nie wystarczy

To jest moje pragnienie

Oddać się Tobie

Czasami próbuję

Czasami leżę z Tobą

Czasami płaczę

Czasami umieram, to prawda

Gdzieś znajduję coś, co jest dobre w Tobie

I znów przekraczam granicę

Linię, którą narysowałem na piasku

A Ty wciąż dajesz mi wszystko

Ale wszystko nie wystarcza

Jestem gotowy, ale nie chcę

Oddać się Tobie

Spróbuję, chcę tego wszystkiego

(Martin Lee Gore I Want It All, przekład Rafał Struga Pragnę tego wszystkiego)

    A jak można zdefiniować cywilizację łacińską?

    Różnie się mówi, jak np. Koneczny, bo pierwszy Arystoteles się zajął różnieniem ustrojów i postulował ustrój mieszany, politeyę tak zwaną, ale Koneczny wprowadził bardzo ważne rozróżnienie, ahistoryczne, czyli już merytorycznie ważne, na cywilizacje gromadne, czyli w języku nowożytnym socjalistyczne (od societas – społeczność, państwo) i cywilizacje personalistyczne. I temu kiedy bliżej się przyjrzymy, to klasyczna cywilizacja, ta cywilizacja, którą nazywa się potocznie łacińską od języka, bo Kościół operował łaciną i w łacinie się zręby tej cywilizacji ukształtowały. Ona właściwie powinna się nazywać personalistyczna. Co to znaczy? Każda cywilizacja, czyli zrzeszenie społeczne, kieruje się jakimś celem. Ten cel jest jej dobrem. I cywilizacja wtedy trwa, ma szanse niejako rozwoju wewnętrznego, kiedy wszyscy przedstawiciele tej społeczności godzą się, że będą realizować solidarnie ten cel. I w cywilizacji łacińskiej tym celem jest ludzkie życie. Nie życie brane abstrakcyjnie, jako takie, lecz życie każdego człowieka od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. W perspektywie życia wiecznego. Cywilizacja łacińska, czyli personalistyczna ogarnia dobrem wspólnym. Celem tego życia jest życie Jana, Piotra, Zofii, Marii, od momentu poczęcia do naturalnej śmierci i w perspektywie życia wiecznego. Z racji tego,, że człowiek transcenduje zastany świat, przekracza. Cała kultura jest nieustannym przekraczaniem zastanego świata. Podporządkowaniem sobie tego świata. Dla celu ostatecznego, jakim jest ludzkie życie. Więc lepiej tutaj operować pojęciem personalizmu od łacińskiego persona, które jest tłumaczenie Cycero (przetłumaczył grecki termin wzięty z teatru greckiego, terminu maski greckiej, kiedy aktor grał ta maska służyła mu do emisji głosu i jednocześnie pokazywała charakter – z kim widz ma do czynienia, jaką ethe, charakter tej postaci – personare (głos, osoba mówiła poprzez maskę) i to zostało zaakceptowane, wyrażone w formie definicji, że człowiek jest bytem osobowym, czyli trzymając się polskiego tłumaczenia – jest osobny, decyduje o sobie, czyli jest suwerenny. Istnieje własnym aktem istnienia. Jest rozumny, wolny, emanuje z siebie akty miłości, jest podmiotem prawa, jest religijny. Co widać, z natury jest religijny, sprawuje kult. I to jest teoria człowieka, jako bytu osobowego, jak to się mówi na gruncie filozofii, językiem bardzo technicznym jest to indywydua substancia nature, czyli jedność substancjalna struktury rozumnej. To jest człowiek jako byt osobowy. Nie jest to zoologicon, zoopoliticon, to są tylko pewne aspekty życia osobowego człowieka – poznaje, jest wolny, kocha, jest podmiotem prawa, suwerenem i jest religijny. I to wyróżnia cywilizację łacińską, czy personalistyczną, czy też klasyczną. To jest jej oblicze i obraz.


Po prostu daj mi powód, jakiś znak

Potrzebuję cudu, który mi pomoże tym razem

Słyszałem, co powiedziałeś i czuję to samo

W głębi serca wiem, że będę musiał się zmienić

Nawet gwiazdy wyglądają inaczej tej nocy

Nic nie jest niemożliwe

(Martin Lee Gore Nothing's Impossible, przekład Rafał Struga Nic niemożliwego)

    Wcześniej mówiąc o kulturze europejskiej, ale użył Pan terminów takich jak kultura francuska, kultura niemiecka itd.. Czy wobec tego można też mówić o kulturze polskiej? Jak się polska kultura kształtuje, jak wygląda na tle kultury klasycznej?

    Po pierwsze, historycznie rzecz biorąc, włączyliśmy się wraz z przyjęciem Chrztu, do rodziny narodów łacińskich. Łacina stała się językiem warstw wykształconych, bo przecież nawet chłopi pisali (Klemens Janicki pisał na przykład wiersze po łacinie). Więc włączyliśmy się i przyjęliśmy cały depozyt tej cywilizacji. Natomiast co jest specyfiką kultury europejskiej i czym my się wyróżniamy, to się kształtuje historycznie. Historycznie rzecz biorąc, takim znamieniem kultury polskiej, jej specyficznym rysem jest umiłowanie wolności. Polaka wyróżnia emocjonalna racjonalność. Polakowi o coś chodzi. Tu się to wybija. Nie to, że jest pieniaczem, bigotem i tak dalej, tylko Polakowi o coś chodzi. Dlaczego? Bo chce zrozumieć, ale jednocześnie ma to głębokie poczucie własnej suwerenności, własnej godności osobowej. To jest od strony takiego procesu historycznego, który ukształtował w Polaku ten rys, tej emocjonalnej racjonalności. Natomiast nasz kultura jest kulturą schierarchizowaną, od strony duchowej bardzo mocno ugruntowaną religijnie i kulturą, którą budowali poeci. Nie mieliśmy wybitnych myślicieli w dziejach naszej historii, natomiast mieliśmy wybitnych poetów i to poeci kształtowali nie tylko etos tej kultury, ale również i logos. Z tej racji język polski jest bodaj najbogatszym językiem na świecie, dlatego, że zawiera najwięcej aktów percepcyjnych, dlatego że był budowany przez poetów. Poezja jak wiadomo operuje szczegółem po to, żeby odkryć ogół pewien, dotrzeć do pewnego sensu. Tu rzecz jasna można dyskutować, bo to jest kwestia filozoficzna, ale bardziej może historyczna, socjologiczna, żeby śledzić te różne wątki, różne charaktery tego, co się nazywa polskością. 


Jesteśmy zepsutymi ludźmi

Pociągnięci razem

Przez subtelności, których nie jesteśmy świadomi

Wstrząśnięte dusze

Gramy w nieskończoność

Te gry, których kiedyś mieliśmy

Nie będziemy się bać

Świat ma sens

Nie ma udawania

Nie ma obrony

Zapominam czuć, że umieram

Jesteśmy zepsutymi ludźmi

Modląc się o coś

Co nie pochodzi gdzieś z głębi nas

Zdeprawowane dusze

Ufając jednej rzeczy

Jedynej rzeczy

Której życie nam nie odmówiło

Tracę kontrolę

Jestem stary i umieram.

(Martin lee Gore Damaged people, przekład Rafał Struga Zniszczeni ludzie)

    Czy w Europie oprócz kultury klasycznej i cywilizacji łacińskiej, działały na przestrzeni dziejów jakieś inne cywilizacje i inne kultury? Jak to historycznie wygląda?

    Tu mamy dwa aspekty. Pierwszy to jest nasze dziedzictwo, które jest dziedzictwem zróżnicowanym, tworzonym przez dwie wielkie tradycje filozoficzne – przez tradycję realizmu i przez tradycję idealizmu, która jest wewnętrznie podzielona na dwa nurty – racjonalizm i irracjonalizm i tutaj funkcjonują również zdobycze i nasze własne grzechy, błędy poznawcze, które owocują kulturą i cywilizacją haniebną i napór obcych cywilizacji. Zewnętrzny napór, jak Koneczny wspominał, nieustanny napór wschodu na naszą cywilizację, no i tu głównie islam, głównie cywilizacja żydowska, koreańska, bizantyjska. To się historycznie różnie układało i to jest bardzo ciekawe zjawisko, bo ten napór trwa dalej. Nieustannie. Mamy ciągle napór orientu na Zachód. Szeroko rozumianego – od Moskwy, aż po południe. Europa jest niejako oblegana przez Orient. No i z tej przyczyny nigdy nie było tak, że istniała jakaś cywilizacja w stanie czystym, łacińska czy personalistyczna. Owszem łacińskość i personalizm nadawały tonu i co ciekawe wracały w czasach kryzysu. Kiedy Europa przechodziła kryzys, po rewolucjach, po wojnach, po konsekwencjach ścierania się tych tradycji myślowych, to wracała łacińskość, wracał personalizm, niestety na krótko, jak się okazywało. Nie mniej jednak jest to nadal kultura wzorowa, bo kultura narodziła się w Europie, kultura przez duże K narodziła się w Grecji wraz z koncepcją kształcenia, wychowania człowieka, zakładania polis, miasta – państwa, i zrębów cywilizacji, więc to jest proces historyczny i on nieustannie trwa i jesteśmy jego udziałowcami. Dzisiaj można powiedzieć przeżywamy kolejny etap najazdu Orientu na Europę, no i pewne rozterki, jakie przeżywamy w związku z tym, co zrobić. Przyczyny tego są rozliczne. To jest przede wszystkim psudofilozofia i to co z niej wyrasta, więc wszelkie nurty gnostyckie, a więc tych myślicieli, którzy mieszają poznanie przyrodzone filozoficzne z poznaniem nadprzyrodzonym i uprawiają pseudofilozofię i pseudoteologię. Chcą człowieka zbawić za wszelką cenę. Trafnie to określił, to towarzystwo Paul Johson w takiej słynnej książce Intelektualiści, kiedy wyróżnił ten typ myśliciela – ni filozof, ni kapłan, ale ktoś, kto za wszelką cenę chce zbawić ludzkość. I to jest przekleństwo kultury europejskiej. 

I o tych samozwańczych zbawicielach ... może napiszę kiedyś ...


    Introspekcja to słowo wywodzi się od łacińskiego introspectio - zaglądanie wewnętrz. na tym właśnie polega Introspekcja - na samodzielnym analizowaniu własnych emocji, przeżyć i wszelkich innych uczuć, znajdujących się w naszej psychice.

TRUDNE SŁÓWKO: INTROSPEKCJA KONTRA INTROWERSJA

    Tym razem sięgniemy w głąb, przedrostek intro- wskazuje bowiem na kierunek do środka, do wnętrza czegoś.

    Introspekcja to swoista inspekcja, jakiej dokonujemy na naszym „wnętrzu” – sytuacja, w której człowiek obserwuje własną świadomość, procesy psychiczne i przeżycia; samoobserwacja psychiczna. „Opowieść porywająca, ale przede wszystkim zawstydzająco szczera, zrywająca z idealizacją na rzecz bezlitosnej introspekcji”; „Czasy, w których żyjemy, skłaniają do introspekcji. Mamy naturalną tendencję do zagłębiania się w siebie. Przeciwstawiamy się jej jednak, powodowani lękiem przed nieznanym. Boimy się, że okażemy się zupełnie inni, niż nam się wydaje”.

    W tym znaczeniu pojęcie introspekcji funkcjonuje w pedagogice, a przede wszystkim w psychologii, gdzie stanowi również podstawę tzw. introspekcjonizmu – techniki gromadzenia danych koncentrującej się na subiektywnym i bezpośrednim badaniu świadomości.

    Warto dodać, że pojęcie introspekcji ma także inne branżowe znaczenia i jako takie znane jest np. informatykom zajmującym się programowaniem obiektowym. Przeciwieństwem introspekcji w psychologii jest ekstraspekcja – obserwacja świata zewnętrznego i jego doświadczanie.

    Introwersja z kolei (od łac. intra – „wewnątrz” i vertere – „zwracać się”) to wyróżniana przez psychologów cecha wiążąca się z nakierowaniem uwagi na własne wnętrze. Oznacza to przypisywanie nadrzędnego znaczenia subiektywnemu odczuwaniu kosztem doświadczeń wynikających z interakcji ze światem zewnętrznym.

    Introwersja (introwertyzm) to również swego rodzaju zamknięcie się w sobie i zwykle dość powściągliwe wyrażanie uczuć, co może skutkować rozluźnieniem więzi z otoczeniem wskutek – przynajmniej pozornego – braku zainteresowania światem zewnętrznym.

    Choć introwersja nie wyklucza empatii, introwertyk ma zwyczaj koncentrowania się przede wszystkim na sobie: własnych myślach i odczuciach, które intensywnie analizuje. Można więc powiedzieć, że introwersja przekłada się na naturalną skłonność do introspekcji.

    Przeciwieństwem introwersji jest ekstrawersja (od łac. extra – „zewnątrz” i vertere – „zwracać się”), czyli skłonność do czynienia ośrodkiem zainteresowania własnego otoczenia/świata zewnętrznego i takiegoż kierowania swoich działań. „Z perspektywy dominującej obecnie kultury ekstrawertycznej introwersja to deficyt”.

UWAGA:

    Jak łatwo można się domyślać, każdego INTRO, można uznać za chorego na AFAZJĘ.

    Afazja (aphasia, z gr. fazis - mowa) to zaburzenie mowy, polegające na częściowej lub całkowitej utracie możliwości posługiwania się językiem i rozumienia go, pojawiające się wskutek organicznego uszkodzenia struktur mózgowych półkuli dominującej, odpowiedzialnych za mowę i jej rozumienie. 

    Afazja? Schizofrenia? Co jeszcze?

Oh, Spójrz co zrobiłaś?

Rozdarłaś moje serce.

Rozerwałaś je na strzępy.

W imię zabawy.

Jestem synem biedaka

A drogocennych klejnotów nie znaleziono w szkołach.

Tam, skąd pochodzę.

Ból i nieszczęście!!!

(Martin Lee Gore  Lilian, przekład Rafał Struga Lilian)


Och ty smutny

Granie Anioła nie jest takie łatwe

Skąd jesteś, och Ty

Dziki towarzyszu diabła

Nie będziesz długo usatysfakcjonowany

Nie chcę żebyś zmieniał cokolwiek, co robisz

Och Ty ciemny

Wieczny outsider

Złapany w pajęczynę, którą utkałeś

Zostań jak najciemniejsza gwiazda

Świecisz dla mnie

Majestatycznie

(Martin Lee Gore The Darkest Star, przekład Rafał Struga Najciemniejsza Gwiazda)

    Bluźniercza wystawa w Parlamencie Europejskim przedstawiająca Pana Jezusa i Apostołów jako zwolenników, miłośników i uczestników sadomasochistycznych praktyk seksualnych to wierzchołek bluźnierczej góry lodowej. Znieważanie Chrystusa i Matki Bożej, poniżanie chrześcijan, plucie na świętych, niszczenie katolickich symboli i wszystkie możliwe działania mające na celu ośmieszenie, ubliżenie, obrzydzenie wartości, jakie przez wieki budowały cywilizację łacińską, są obecnie na porządku dziennym. Wszystko w imię „wolności artystycznej”, jak dla niepoznaki nazywa się dzisiaj anty-kulturę.

    Zapewne pamiętacie Państwo głośną „sztukę”, która zrobiła w roku 2017 prawdziwą furorę, pt. „Klątwa” w reżyserii Olivera Frljica. Sceny, które wówczas mogli zobaczyć widzowie Teatru Powszechnego w Warszawie były jednym wielkim bluźnierstwem i świętokradztwem. Krzyż Chrystusa został ścięty przy pomocy piły łańcuchowej, figurę św. Jana Pawła II wykorzystano jako „gadżet” seksualny, aborcję przedstawiono jako sympatyczną „zabawę w lekarza” za 1000 zł etc. Wszystko to było okraszone przepełnionymi nienawiścią, pogardą i jakąś chorą żądzą odwetu na Kościele i wyznawcach Chrystusa, którzy w chorej wizji bluźniercy z Bałkanów i jego podwładnych – tzw. aktorów – odpowiadają za całe zło świata.

    Oburzenie, jakie wywołał bluźnierczy spektakl w Polsce, jest dowodem na to, że Polacy nie są JESZCZE tak zdegenerowani jak szeroko pojmowany Zachód, że wciąż JESZCZE potrafimy bronić naszych katolickich i narodowych wartości i nie ma naszej zgody na tego typu bluźniercze praktyki. Niestety opór milionów polskich katolików nie zyskał odpowiedniego uznania ani instytucji państwa, ani szeroko rozumianego świata kultury, ani wymiaru sprawiedliwości.


Nigdy nie będę wolny

Nigdy nie będę uwolniony

Z łańcuchów, które mnie krępują, które mnie torturują i oślepiają

I trzymają mnie z dala od pokoju

Och, co za ból serca

Nigdy nie będę wolny

Nigdy nie będę pochowany

Bracia i Siostry

Nigdy nie wyzdrowieję

Z tej czułości

Zobaczcie co przynosi miłość

Posłuchajcie co miłość śpiewa

Smutne melodie?

Kuszące mnie

(Martin Lee Gore Free, przekład Rafał Struga Wolność (?))

Idź gdzie chcesz, szukaj czego chcesz. A nie znajdziesz w górze drogi wznioślejszej, ani w dole pewniejszej, tylko tę drogę krzyża świętego.

  Miłość wszystko wszystkim rozdaje. Wszystko też znajduje we wszystkich, bo w jednym, Najwyższym spoczywa, od którego wszelkie dobro wypływa i pochodzi. Nie patrzy na dary. Ponad wszystkimi dobrami zwraca się ku dającemu. Miłość często nie zna miary, jej płomień wznosi się ponad wszystką miarę. Miłość nie odczuwa ciężaru i nie zważa na trudy, mierzy siły na zamiary i nie wymawia się niemożnością, gdyż mniema, że wszystko jej wolno i wszystko potrafi. Do wszystkiego jest więc zdolna, wiele może dokonać i do skutku doprowadzić tam, gdzie ten, co nie kocha, ustaje i pada. Miłość czuwa i nawet podczas snu nie zasypia. W trudach nie czuje znużenia. Związana nie traci swobody. Wśród trwogi pozostaje nieulękniona. Jak płomień drgający i płonąca pochodnia rwie się ku górze i bezpiecznie wszystko przenika. Ten kto miłuje, rozumie wołanie miłości. Ta gorejąca miłość duszy, jak wielki krzyk dochodzi do uszu Boga, woła – Boże mój, Umiłowanie moje, cały mój jesteś, a ja cała Twoja. Poszerz moja serce miłością, żeby się nauczył kosztować wewnętrznymi ustami serca, jak słodko jest miłować, roztapiać się w miłości i rozpływać.

  


Przed czym się ukrywasz?

Jesteś częścią sumy

Co się dzieje?

Twoja pewność siebie zniknęła?

Widziałaś/-eś lepsze dni?

Żyłaś/-eś lepiej?

Na co czekasz?

Odpowiedz na to pytanie.

Więcej?

Nieoczekiwanie nadejdzie.

Tylko czas pokaże co z Ciebie wyjdzie.

To, co próbujesz

To, dokąd zmierzasz

Jakie plany wykonasz

Z kłopotami w skrzydłach

Czy zaryzykujesz wszystko?

(Martin Lee Gore Better Days, przekład Rafał Struga Lepsze dni)

      To wszystko jednak przewyższył fakt, że Ty sam chciałeś służyć człowiekowi i przyrzekłeś dać mu siebie samego. Cóż dam Tobie za te tysięczne dary otrzymane od Ciebie. Obym mógł służyć Tobie po wszystkie dni mego życia. Obym przynajmniej przez jeden dzień mógł Ci godnie służyć. Prawdziwie Tobie i jednemu należy się wszelka służba, cześć i wieczna chwała. Ty jesteś prawdziwie moim Panem, ja zaś nędznym Twym sługą. Wszystkimi siłami chcę Ci służyć. Obym nigdy nie zaprzestał wychwalania Ciebie. Tak chcę i takie jest moja pragnienie. Racz dopełnić tego, czego mi braknie. Służenie Tobie i porzucenie wszystkiego ze względu na Ciebie to wielki zaszczyt i wielka chwała. Wszyscy, którzy dobrowolnie oddadzą się w Twoją najsłodszą służbę, dostąpią wielkich łask. Ci, którzy dla miłości Twojej wyrzekli się wszelkich cielesnych przyjemności będą otrzymywać najsłodsze pociechy Ducha Świętego. Ci, którzy dla Twego imienia weszli na wąską drogę i wyzbyli się wszelkich trosk doczesnych, osiągną prawdziwą wolność ducha.  



Noworodek!
Po raz pierwszy (kolejny (R.S.))
Nie narodziłem się na nowo
Nigdy nie żyłem
Otworzyłem oczy
Teraz słyszę, jak Świat mówi
Otworzyłem oczy
Właśnie zacząłem chodzić
Mam Kogoś, Kto się o mnie troszczy
Kogoś, Kto we mnie wierzy
Mam Kogoś, Kto mnie rozumie
Mam Kogoś, Kto widzi we mnie Łaskę
Kogoś, Kto mnie szanuje
Mam Kogoś, kto jest przy mnie
Kogoś, Kto mówi modlitwy za mnie
Ze wszystkich właściwych powodów
(Martin Lee Gore Newborn, przekład Rafał Struga Nowonarodzony)

...cdn...???...


Komentarze

Popularne posty