Dźwięki wszechświata?... z

 


Wiem, że w jakiś sposób powinienem był zostać ostrzeżony, 

Wiem, chodzę w kajdanach o każdej północy do świtu 

W kajdanach "ja'"

Jestem w kajdanach 

Sprawiasz, że umieram dla ciebie

To przez Ciebie żyję 

Sprawiasz, że modlę się do Ciebie 

Mówię Ci wszystko, co chcesz, żebym po Ciebie sięgał 

Moja dusza też mnie błaga 

Sprawiasz, że Ci śpiewam 

Przynoszę Ci wszystko, o co mnie poprosisz 

Zataczam się, potykam się skrępowany i związany łańcuchami 

W kajdanach 

Jestem w kajdanach

Sprawiasz, że umieram za Ciebie To przez Ciebie żyję 

Masz mnie, modlę się do Ciebie 

Mówię Ci wszystko, co chcesz 

Sprawiasz, że sięgam po Ciebie 

Moja dusza też mnie błaga 

Sprawiasz, że śpiewam Ci 

Przynoszę wszystko, o co mnie poprosisz 

Jestem w kajdanach 

W łańcuchach jestem w łańcuchach

(Martin Lee Gore In Chains)


    Do tyłu trochę, bo nie da się opisywać tego, co będzie. Kuli szklanej nie posiadam. Czy jednak ważne jest, kiedy to było? Osią symetrii może był każdy moment? Oś symetrii życia. Te same nudności wciąż. Zmiana dotyczy tylko wypowiadania słów, a w żadnym wypadku postrzegania świata.


Powstał program - asystent osoby niepełnosprawnej i asystent osoby z niepełnosprawnościami.

    Przerabiałem już to, bo przecież miał być kurator (kuratela) osoby niepełnosprawnej. Nawet próbowałem się z tym, ale jak to w życiu bywa - nic nie jest takie, na jakie wygląda. Mój osobisty kurator (Pani) wymyśliła sobie coś, co przekreśliło realizację funkcji, której się przecież podjęła. A zaetm musiałem zrezygnować. Teraz drugie podejście robię. Zobaczę (?), co z tego wyniknie. Zapowiada się zacnie, bo:
- do skorzystania z usług asystenta są między innymi osoby niepełnosprawne posiadające orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności (oczywiście zgodnie z Ustawą), albo (to nowość) orzeczenie równoznaczne (równoważne), które wymagają asystenta w wykonywaniu codziennych czynności oraz funkcjonowaniu w życiu społecznym;
- celem programu są (założenie jest słuszne): stymulacja osób z niepełnosprawnościami do aktywności, umożliwienie prawa do niezależnego życia, zwiększenie wsparcia udzielanego przez asystentów, przeciwdziałanie dyskryminacji za względu na niepełnosprawność oraz wykluczeniu społecznemu osób z niepełnosprawnością, umożliwienie osobom z niepełnosprawnością uczestnictwa w lokalnej społeczności. Oczywiście swój akces zgłosiłem do Fundacji Wyjdź z Domu, którą znalazłem jako świadczącą usługi asystenckie.

    Usługi asystenta mają polegać na: 
- wyjściu, powrocie lub dojazdach w wybrane przez uczestnika programu miejsce (np. dom, praca, placówki oświatowe i szkoleniowe, świątynie, placówki służby zdrowia i rehabilitacyjne, gabinety lekarskie i terapeutyczne, urzędy, znajomi, rodzina, instytucje finansowe, wydarzenia kulturalne, rozrywkowe, społeczne lub sportowe);
- zakupach z zastrzeżeniem aktywnego udziału uczestnika w ich robieniu;
- załatwianiu spraw urzędowych;
- nawiązanie kontaktu, współpracy z różnego rodzaju organizacjami;
- korzystanie z dóbr kultury (np. muzeum, kino, teatr, galerie sztuki, wystawy);
- wykonywanie czynności dnia codziennego.
    Z wyraźnym zaznaczeniem, że wymienione sprawy nie są katalogiem zamkniętym, a więc może on być rozszerzony zgodnie z ustaleniami między realizatorem programu, korzystającym z usług asystenta a nim samym. Nie można więc wykluczyć, że pomoże on znieść ze schodów wózek z siedzącą na nim osobą. Podobnie ma być możliwość ustalenia kwestii czy asystent może przewozić osobę, którą wspiera, samochodem. W karcie zgłoszenia do programu należy podać wszystkie informacje na temat wnioskowanego zakresu usług asystenta osobistego. Złożyłem, a co będzie - czas pokaże.


 Jesteśmy tutaj 
Możemy kochać 
Dzielimy się czymś 
Jestem pewien, że jesteś dla mnie całym światem 
Twoje imię było tym, które zawsze było wybierane 
Twoje słowa i ich dobroć 
Uwolniły mnie 
Wstyd trzyma w uścisku 
To nas zamroziło 
Otworzyłeś mi oczy do świata, w który mógłbym uwierzyć 
Słowa mogą cię zostawić 
Złamane w środku 
Będziesz musiał zdecydować, że trzymam się swojej dumy 
Kiedy dostajesz czego potrzebujesz 
Nie ma sposobu, żeby wiedzieć 
To, co będziesz miał 
To kolejna dziura do wykarmienia 
Gry, w które graliśmy 
Zostawiły nas z nadzieją 
Dar, który mamy - życie, którym oddychamy 
Ten świat może cię opuścić 
Rozbity w środku 
Nie ma gdzie się ukryć
 Ja Trzymam się mojej dumy Jesteśmy tutaj 
Zostaliśmy wybrani 
Zostaliśmy pobłogosławieni miejscem 
Musimy znaleźć i otworzyć Jesteśmy tutaj 
Możemy kochać 
Dzielimy się czymś 
Jestem pewien, że jesteś dla mnie całym światem 
Kiedy dostaniesz to, czego potrzebujesz 
Nie ma sposobu, żeby wiedzieć, co będziesz miał 
To kolejna dziura do wykarmienia.
(Martin Lee Gore Hole to Feed)

Szanowny Panie,

Informuję, że w ramach środków Funduszu Solidarnościowego w roku 2023 istnieje możliwość skorzystania ze wsparcia w ramach programów resortowych Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, pn.: „Asystent osobisty osoby niepełnosprawnej” oraz „Asystent osobisty osoby z niepełnosprawnościami”.

Program „Asystent osobisty osoby niepełnosprawnej” realizowany jest za pośrednictwem i z udziałem samorządów szczebla gminnego i powiatowego, natomiast Program „Asystent osobisty osoby z niepełnosprawnościami” realizują organizacje pozarządowe, które otrzymały środki w ramach ww. programu.

Głównym celem powyższych programów jest wprowadzenie usług asystencji osobistej jako formy ogólnodostępnego wsparcia w wykonywaniu codziennych czynności oraz funkcjonowaniu w życiu społecznym, których adresatami są dzieci do 16. roku życia z orzeczeniem o niepełnosprawności łącznie ze wskazaniami: konieczności stałej lub długotrwałej opieki lub pomocy innej osoby w związku ze znacznie ograniczoną możliwością samodzielnej egzystencji oraz konieczności stałego współudziału na co dzień opiekuna dziecka w procesie jego leczenia, rehabilitacji i edukacji oraz osoby niepełnosprawne posiadające orzeczenie: o znacznym stopniu niepełnosprawności albo o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności albo traktowane na równi z orzeczeniami wymienionymi w lit. a i b, zgodnie z art. 5 i art. 62 ustawy z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (Dz. U. z 2021 r., poz. 573 ze zm.).

Programy mają zapewniać m.in. możliwość skorzystania przez osoby niepełnosprawne z  pomocy asystenta przy wykonywaniu codziennych czynności i funkcjonowaniu w życiu społecznym; stymulowanie osoby niepełnosprawnej do podejmowania aktywności i umożliwienie realizowania prawa do niezależnego życia; przeciwdziałanie dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność czy też zwiększenie wsparcia świadczonego przez asystentów ucznia ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi (ASPE) w zakresie wsparcia niepełnosprawnych uczniów, także w innych wymiarach życia i funkcjonowania społecznego.

Zakres czynności asystenta obejmuje następujące obszary: wsparcie w czynnościach samoobsługowych, w tym utrzymaniu higieny osobistej i czynnościach pielęgnacyjnych, wsparcie w prowadzeniu gospodarstwa domowego i wypełnianiu ról społecznych (w przypadku samodzielnego zamieszkiwania), wsparcie w przemieszczaniu się poza miejscem zamieszkania oraz wsparcie w podejmowaniu aktywności życiowej i komunikowaniu się z otoczeniem.

Realizacja powyższych programów rozpoczęła się 1 stycznia 2023 r.

(brzmi nieźle, ale reklama dźwignią handlu)



Źle
Urodziłem się ze złym znakiem
W niewłaściwym domu
Z niewłaściwą dominacją
Obrałem złą drogę, która doprowadziła do złych tendencji
Byłem w niewłaściwym miejscu
W niewłaściwym czasie
Z niewłaściwego powodu
I złego rymu
W niewłaściwym dniu
W niewłaściwym tygodniu
Użyłem złej metody
Złej techniki
Źle
Coś jest ze mną nie tak chemicznie
Coś jest ze mną nie tak z natury
Niewłaściwa mieszanka
W niewłaściwych genach
Doszedłem do niewłaściwych celów
Niewłaściwymi środkami
To był zły plan
W niewłaściwych rękach
Zła teoria
Dla niewłaściwego człowieka
Złe oczy
Na niewłaściwą nagrodę
Złe pytania
Z niewłaściwymi odpowiedziami
Źle
Maszerowałem do niewłaściwego bębna
Z niewłaściwymi szumowinami
Wysysając niewłaściwą energię
Używając wszystkich niewłaściwych wersów
I złych znaków
Byłem na złej stronie
Z niewłaściwej książki
Z niewłaściwym wydaniem
Z niewłaściwym spojrzeniem
Z niewłaściwym księżycem
Każdej niewłaściwej nocy
Z graną złą melodią
Aż zabrzmiało to dobrze, tak
Źle
Za długo
Zbyt długo 
Źle
(Martin Lee Gore Wrong)

Sprzęt, rehabilitacja, leki... Niepełnosprawność to najczęściej dodatkowe koszty życia. Jak wysokie? Wiedzą to tylko osoby z niepełnosprawnością i ich rodziny. To koszty, o których istnieniu inni nie mają pojęcia, a które pozwalają... normalnie funkcjonować i być aktywnym. Rozpoczynamy debatę o dodatkowych kosztach życia z niepełnosprawnością. Niech temat pojawi się w dyskursie publicznym!

- Osoby pełnosprawne do poruszania się potrzebują butów - ja wózka, osoba pełnosprawna może zrezygnować z samochodu - ja nie. Osoba pełnosprawna może się poruszać po schodach - ja nie, potrzebuję podjazdu. Osoba pełnosprawna nie potrzebuje przystosowanego mieszkania - ja potrzebuję, i tak dalej, i tak dalej – wylicza Janusz.

- By na to minimum było mnie stać, muszę pracować. Renta socjalna i zasiłek pielęgnacyjny nie starczają na leki i rehabilitację. Mimo zakazu przeciążania mięśni, z maską na twarzy, wentylując się codziennie, tkwię przed komputerem. Ktoś mi go włącza, kładzie ręce na blat, wkłada mysz do sprawniejszej dłoni i klikam za pomocą klawiatury ekranowej swoje zadania... – opowiada internautka o nicku „gg”.

- Za to, że pracujemy i płacimy podatki, państwo nas każe. Gdyby nie pomóc finansowa rodziny, miesięczny budżet by się nie spinał. Za rehabilitację płacimy sami, pomaga nam stowarzyszenie, które współzałożyliśmy i 1proc. – dodaje „ojciec”.

Potrzeby niezaspokojone

Nie ukrywajmy – w większości przypadków niepełnosprawność oznacza zwiększone koszty życia, a o szczegółach mało kto wie. Wszyscy płacą za mieszkanie czy jedzenie. Nie wszyscy jednak potrzebują wózka elektrycznego, stałej rehabilitacji, protez lub drogich leków – jedynie po to, by... normalnie funkcjonować, być aktywnym zawodowo lub społecznie.

Jak duże są te dodatkowe koszty? To indywidualne. Nie każdy przecież potrzebuje najdroższego wózka lub najbardziej zaawansowanej technologicznie protezy. Nie każdy musi mieć stałego rehabilitanta. Nie każdemu do przemieszczania się niezbędny jest samochód.

O ile więc koszty życia są sprawą indywidualną, to już stopień ich zaspokojenia jest powszechnie niewystarczający. Niezmienna od kilkunastu lat kwota zasiłku pielęgnacyjnego (153 zł) to jedynie smutny symbol poziomu zabezpieczenia potrzeb przez państwo.

Owszem, jest wiele innych świadczeń – także dla rodziców i opiekunów. Istnieje możliwość wsparcia ze środków NFZ czy PFRON. Jeśli jednak pomoc finansowa byłaby w Polsce na odpowiednim poziomie, nie bylibyśmy świadkami corocznej zbiórki na potrzebujących w ramach 1 proc. podatku, a przez media społecznościowe nie przetaczałyby się rozpaczliwe zbiórki pieniędzy na platformach crowdfundingowych.


Porozmawiajmy o konkretach

Część osób, rozczarowanych skalą pomocy ze strony państwa i postawą polityków, zapowiada nam, że taka dyskusja i tak nic nie zmieni. Większość jednak wskazała istotne problemy, z jakimi borykają się na co dzień. Trudno porównać koszty życia osób z chorobami neurologicznymi, niepełnosprawnością ruchową, intelektualną albo opiekunów dzieci oraz rodziców. Co do jednego nasi Czytelnicy są jednak zgodni – świadczenia nie pokrywają wydatków.


Zagrożeni ubóstwem

Jak wynika z raportu GUS na temat ubóstwa w Polsce w 2016 r., w gospodarstwach domowych z osobami niepełnosprawnymi – w porównaniu do lat wcześniejszych – zanotowano znaczący spadek zasięgu ubóstwa. Jednak pomimo poprawy sytuacji, rodziny osób z niepełnosprawnością wciąż należały do najbardziej zagrożonych biedą.

Dokument opublikowany w połowie zeszłego roku wskazuje, że niepełnosprawność nadal jest jednym z czynników znacznie zwiększających ryzyko skrajnego ubóstwa. W 2016 r. stopa skrajnej biedy w gospodarstwach domowych z co najmniej jedną osobą niepełnosprawną wyniosła niecałe 8 proc., podczas gdy w rodzinach bez osób z niepełnosprawnością wskaźnik ten był dwa razy niższy. Najtrudniejszą sytuację mają rodziny z dzieckiem z niepełnosprawnością.

Granica skrajnego ubóstwa obliczana jest na podstawie minimum egzystencji, szacowanego przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS). W 2016 r. wynosiła dla gospodarstw jednoosobowych 550 zł miesięcznie, a dla czteroosobowych (dwie osoby dorosłe plus dwoje dzieci do lat 14) 1486 zł, czyli 371,50 zł „na głowę”. Z kolei granica ubóstwa ustawowego – pozwalającego na ubieganie się o świadczenia z pomocy społecznej – wynosiła odpowiednio 634 zł i 2056 zł. Poniżej ustawowej granicy ubóstwa żyło aż 17 proc. rodzin z co najmniej jedną osobą z niepełnosprawnością i co czwarta rodzina z dzieckiem z niepełnosprawnością.

Poczucie krzywdy

Jak poprawić sytuację? Lista postulatów jest bardzo długa: od zwiększenia wysokości zasiłków, zrównania świadczeń dla opiekunów dzieci i dorosłych (zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego), przez podniesienie renty socjalnej, likwidację „pułapki rentowej” i umożliwienie osobom z niepełnosprawnością oraz opiekunom podejmowania pracy – bez odbierania lub obcinania świadczeń.

Dr Rafał Bakalarczyk z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego zwraca uwagę na brak uporządkowania systemu wsparcia materialnego osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów.

- Podział na bardzo wiele grup w dostępie do świadczeń jest bardzo niekorzystny, także z punktu widzenia poczucia krzywdy – tłumaczy badacz. – Odnosi się ono nie tylko do obiektywnego stanu materialnego rodziny, ale także do tego, co otrzymują inne grupy znajdujące się w podobnej sytuacji. Rodzi to różne napięcia i animozje, często utrudniające wspólną walkę o inne sprawy, które mogłyby łączyć te środowiska.

Znaczenie symboliczne i psychologiczne

Nie chcąc, by nasza dyskusja o kosztach związanych z niepełnosprawnością skończyła się na słowach, postanowiliśmy poddać pod dyskusję jeden postulat – zrównania zasiłku pielęgnacyjnego (153 zł) z dodatkiem pielęgnacyjnym ZUS (od marca 2018 r. to 215,84 zł) i corocznej waloryzacji tego świadczenia. Jak eksperci oceniają tę propozycję?

- Przekonuje mnie ten postulat, zwłaszcza że obydwa świadczenia mają podobną funkcję. To bardzo dobry kierunek. Waloryzacja też jest bardzo ważna – komentuje dr Rafał Bakalarczyk. – Zmniejszyłoby to również poczucie niesprawiedliwości, że jedna grupa otrzymuje z tego samego powodu większe świadczenie. Miałoby to jednocześnie działanie symboliczne i psychologiczne.

Eksperci: i świadczenia, i praca

Zdaniem naszego rozmówcy nie powinniśmy jednak myśleć o poprawie sytuacji materialnej osób z niepełnosprawnością i opiekunów tylko przez pryzmat świadczeń.

- Ważne są też zachęty umożliwiające poprawę kondycji finansowej za sprawą pracy. W wielu sytuacjach oczywiście nie jest to możliwe, ale są okoliczności, w których byłoby wykonalne, gdyby prawo tego nie zabraniało – podnosi badacz.

Do tego potrzebne jest jednak stworzenie odpowiedniego otoczenia.

Podobnego zdania jest Krystyna Dowgiałło. Uważa, że zrównanie wysokości niewielkich zasiłków nie zmniejszy poczucia krzywdy, jeśli w ślad za tym nie pójdą kolejne kroki.

- I jedne, i drugie pieniądze są do chrzanu – nie owija w bawełnę. – Świadczenia dla osób niepełnosprawnych są bardzo ważne, ale jeszcze ważniejsze niż świadczenia – czyli krótko powiedziawszy: jałmużna – jest wszędzie tam, gdzie to możliwe, usprawnienie osoby niepełnosprawnej na tyle, żeby mogła funkcjonować choćby w niewielkim obszarze zawodowym. Chociaż trochę zarabiając. I bardzo ważna sprawa – umożliwienie pozostałym członkom rodziny normalnego życia zawodowego.

Dr Bakalarczyk zwraca uwagę, że trudna sytuacja rodziny wynika nie tylko z ograniczeń czy niezdolności do zarobkowania samej osoby z niepełnosprawnością i zwiększonych kosztów jej życia. Wiąże się ona często z koniecznością rezygnacji z pracy lub ograniczenia jej wymiaru przez innego członka rodziny. Zdaniem naszego rozmówcy błędna jest również polityka państwa zmuszająca do rezygnacji z pracy osoby, które chcą otrzymywać świadczenie pielęgnacyjne:

- Nie powinno się tego traktować zero-jedynkowo: albo świadczenie pieniężne, albo praca. W przypadku osób z niepełnosprawnością uprawnienia rentowe są tak skonstruowane, że jest jakieś pole manewru, ale jeśli chodzi o opiekunów – przepisy są bardzo rygorystyczne.

Wiele systemów zagranicznych tak ostro nie przeciwstawia jednego drugiemu, tylko raczej próbuje tworzyć możliwości godzenia różnych ról. Na przykład w Wielkiej Brytanii świadczenie dla opiekuna (carer’s allowance) jest zależne nie od całkowitej rezygnacji z jakichkolwiek działań zarobkowych, ale od sprawowania opieki przynajmniej 35 godzin tygodniowo.

- Proszę wziąć pod uwagę też taką rzecz, że wiele rodzin, które nie mają problemu niepełnosprawności również boryka się z potwornymi problemami ekonomicznymi – tłumaczy Krystyna Dowgiałło. – Musimy tak pomagać, żeby nie budzić wrogości w stosunku do osób, którym udzielamy pomocy. Żeby sąsiad nie powiedział: „kurczę, ja i moje dzieci jemy tynk ze ściany tylko dlatego, że moje dzieci są zdrowe.

A oni tylko dlatego, że mają niepełnosprawną osobę w rodzinie, żyją niczym pączki w maśle”. W związku z tym twórzmy warunki, w których ludzie będą mogli pracować mimo niepełnosprawności w rodzinie.


Istnieje delikatne napięcie, które utrzymuje nas przy życiu

Może nie trwać wiecznie

Ale och, kiedy płynie

Jest coś magicznego w powietrzu, coś tak tragicznego

O co musimy się troszczyć

Jest dziwna obsesja, która nas zbliża

Nie rozumiemy tego

To nigdy nie staje się jaśniejsze

Jest coś mistycznego w naszych genach

Tak proste, że kopie i krzyczy

Och, kiedy balansujemy

Na krawędzi spadku

Nic nie może nas zatrzymać

Jest oszałamiające uczucie

To trzyma nas w powietrzu

W naszych rękach jest coś radykalnego

Nic logicznego dla naszych planów

(Martin Lee Gore Fragile Tension)

    W maju przypadał (również) Europejski Dzień Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych. W Polsce obchodzimy wtedy też Dzień Godności Osoby z Niepełnosprawnością Intelektualną. To kolejny dzień w „niepełnosprawnościowym” kalendarzu. I oczywiście okazja, by przypomnieć o tak ważnych sprawach, jak prawa osób z niepełnosprawnością do bycia obywatelami równymi wszystkim innym w naszym kraju.

    Odniosę się szczerze do słowa „walka”, której nie akceptuję. Jest dla mnie związana z agresją, presją, krzywdą i oznacza, że ktoś zostaje pokonany, a obie strony ponoszą bolesne straty. Nie widzę potrzeby używania militarno-sportowej terminologii w sytuacji, gdy nie chcemy zrobić nikomu krzywdy, nie dążymy do czyjejś porażki i nie chcemy ponosić strat. To, o co się staramy i na rzecz czego działamy jako Integracja, można według mnie określić zgrabnym angielskim zwrotem win-win situation.

    Ktoś może zapytać, czy przypadkiem z dyskryminacją i wykluczeniem się nie walczy. Owszem, można tak mówić, ale ja odpowiem pytaniem na pytanie: co po tej walce? Jak będzie wyglądał krajobraz po ostatecznej, zwycięskiej bitwie. Czy wtedy wszyscy, wycierając twarze z popiołu, rzucimy się do wspólnego tańca i wznoszenia nowego świata na gruzach starego? Moim zdaniem nie. Bo świat się zmienia i będzie zmieniał w tempie, które coraz trudniej jest nam ogarnąć.

    Kiedy powstawała Integracja w latach 90. ubiegłego wieku, problemem był niemal każdy krawężnik i każde trzy schodki – a o czymś takim, jak projektowanie uniwersalne dyskutowano na pojedynczych wydziałach architektury. Dziś rozmawiamy o tym, które windy są lepsze i czym zastąpić podjazdy, by przestrzeń była bardziej funkcjonalna, a przy tym estetyczna. Kiedyś dostępność była jednym z modnych haseł głoszonych przez społeczników. Teraz mamy Ustawę o dostępności, a najważniejsi deweloperzy starają się uzyskać certyfikat Integracji nie dlatego, że są szczególnie czuli na los osób z niepełnosprawnością, ale wiedzą, że dostępne budynki służą wszystkim pracownikom i klientom, a dzięki temu przynoszą też większe zyski.

    Czy to jest jednak moment, gdy możemy przypiąć sobie ordery do klap i oddać się opowieściom o dawnych bojach. Nie! Bo dostępność to jak wiemy proces. Dobrym przykładem są tu komfortki i działania koalicji „Przewijamy Polskę”, która zawiązała się dwa lata temu właśnie 5 maja, w Dniu Godności Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną, kiedy to akcentujemy potrzebę poszanowania godności osób zależnych, z różnymi niepełnosprawnościami, wymagających szczególnych warunków do codziennych czynności. W tym dniu chcemy mówić o jednym z tabu dotyczącym higieny, fizjologii, codziennych potrzeb. Pamiętamy przy tym o dosłownym ciężarze, jaki dźwigają na swoich barkach asystenci i opiekunowie osób z niepełnosprawnością. Odnosimy to także do komfortu życia w wielu dziedzinach: edukacji, systemu ochrony zdrowia, mieszkalnictwa i oczywiście rynku pracy.

    Tego dnia nie chcemy walczyć, tylko uświadamiać, przekonywać, radzić, szukać sojuszników i partnerów. Dlatego też 5 maja świętujemy powstanie Koalicji – kolejno - w miastach działania jej założycielek (w tym roku w Gliwicach) i wybieramy ambasadorów naszej akcji, którzy mają ją promować, o niej mówić, wspierać zainteresowanych – ale pokojowo, merytorycznie, atrakcyjnie i skutecznie.

    Stawiamy na toczące się procesy, w których mamy nie przeciwników, z którymi walczymy, ale partnerów, z którymi współpracujemy. Blisko 30-letnie doświadczenie Integracji w zakresie informowania, uświadamiania i aktywizowania społeczeństwa pozwala nam twierdzić, że walka nie sprzyja pozyskiwaniu sojuszników. Trudna prawda o świecie jest taka, że ludzie nie lubią walczyć i nie lubią, by z nimi walczono. Dlatego, gdy słyszą, że jakaś organizacja czy człowiek o coś walczy, to owszem mogą przyklasnąć odwadze i poświęceniu, ale najczęściej na tym przyklaśnięciu się kończy.
O wiele lepiej i skuteczniej jest coś wspólnie budować, tworzyć, o coś się starać – i zamiast machin oblężniczych rozstawiać stoły, a zamiast zamkowych wież i warowni – budować mosty. Ja wolę
nie walczyć z dyskryminacją, ale budować świat lepszy dla wszystkich. I to robimy m.in. od 5 maja 2021 r. koalicyjnie – budujemy dobry klimat dla komfortek i poszerzamy krąg partnerów, ambasadorów, sprzymierzeńców akcji „Przewijamy Polskę”.

Wychodzimy do ludzi z Miłością, nie walczymy.

 Ewa Pawłowska z Zespołem


Moje małe światełko będzie świecić
Świecić tak jasno
I oświetlać twój umysł
Moja mała dusza zostawi ślad
Ten mały głos będzie śpiewał
Nie mam wyboru
Będzie dzwonić bez końca
Steruję wszechświatem
To skupia się we mnie
Osobliwość
Moje małe słowa będą żądlić
Czy nie słyszałeś?
Ból i radość, które przynoszą
Twoje małe oczka
Zobaczą
Że nie mogę nic ukryć
Piękna we mnie
Moja mała dusza zostawi ślad.
(Martin Lee Gore Little Soul)

O proboszczu z Ars jedna z opinii:

'Ksiądz Vianney sądził bardzo słusznie, że parafia jego dopiero wtedy wdroży się poważnie do praktyk religijnych, gdy uda mu się zdobyć młodzież i mężczyzn. Aby ich pozyskać dla czci Pana Jezusa w Eucharystii nie wprowadził nic nowego, lecz zadowolił się tylko tchnieniem życia w zamierające dotychczas bractwo Przenajświętszego Sakramentu. Mężczyźni - mówił - tak samo jak i niewiasty, mają duszę, którą zbawić powinni. Wszędzie oni są pierwsi: czemużby nie mieli pierwszymi być w służbie Bożej i w oddawaniu czci Panu Jezusowi w Sakramencie miłości? Nabożeństwo to większy wywiera wpływ, gdy je praktykują mężczyźni. Nie łudźcie się - dodawał, zwracając się do członków związku eucharystycznego - wy, jako bracia, obowiązani jesteście do życia doskonalszego niż ogół chrześcijan.

Przyznać trzeba, że wśród mężczyzn ksiądz Vianney nie miał takiego powodzenia, jakiego pragnął. Być może, że w płomiennej żarliwości swej zbyt wiele od nich żądał. Rozumiemy, że nie mógł, w myśl statutów bractwa, doprowadzić ich do codziennego odwiedzania Przenajświętszego Sakramentu, bo roboty całodzienne zatrzymywały ich w polu. W tej mierze stary Chaffangeon nie znalazł naśladowców. Mimo to jednak, cel zrzeszenia dostatecznie został osiągnięty, gdy mężczyźni w Ars zaczęli regularnie uczęszczać na nabożeństwa niedzielne i zachowywać się tak przykładnie, że budzili tym wielki podziw obcych przybyszów. Niekiedy nawet część ich pozostawała po nieszporach przez godzinę na modlitwie przed wystawionym Przenajświętszym Sakramentem". Uroczystość Bożego Ciała w Ars w r. 1818 jeszcze odbyła się w sposób zwykły, ponieważ nowy Proboszcz nie zdążył wszystkiego zorganizować tak, jakby pragnął; lecz już w następnym, 1819 r. rozwinął wszelki możliwy prze- pych. Poniósł znaczne koszty, by sprawić dzieciom w parafii białe ubranka. Pamiętajcie - mówił im, sam przybierając je w długie szaty - że stoicie przed Panem Bogiem i że zastępujecie miejsce Aniołów. Bractwo Przenajświętszego Sakramentu, przeznaczone w zasadzie dla samych tylko mężczyzn, ściągnęło w późniejszym czasie do szeregów swych niewiasty i młode dziewczęta, które więcej okazywały gorliwości. Na odwrót zaś - i jest to szczegół dość ciekawy - starsi mężczyźni i młodzieńcy zyskali pozwolenie zapisania się do bractwa Różańca świętego, przeznaczonego dla samych tylko niewiast, lecz nakładającego mniej uciążliwe obowiązki.

Podobnie też, kiedy 17 grudnia 1845 roku ksiądz Vianney przyłączył swą parafię do arcybractwa Najświętszej Panny Zwycięskiej, ustanowionego w Paryżu dla nawrócenia grzeszników, sześćdziesięciu mężczyzn i młodych ludzi do niego się zapisało. Nabożeństwo to wymagało od nich odmówienia tylko jednego Zdrowaś Maria codziennie, a nadto, co zaznaczyć trzeba, w szczególniejszy sposób drogie było samemu proboszczowi. Ksiądz Vianney przewidywał jasno, że tak zwane dzieła parafialne zawsze tylko elitę duchową zgromadzać będą; lecz pozostawały mu inne jeszcze środki do wywierania zbawiennego wpływu na większość parafian. Czyż gospodarze rolni, zajęci przez cały tydzień, nie mogli rano i wieczorem odmówić pacierza, a nawet wstąpić na chwilę do kościoła przed wieczornym spoczynkiem? Niestety! około roku 1818 w parafii mało kto się modlił! Ponieważ piękny zwyczaj wspólnej modlitwy zarzucony był w rodzinach, jął się wpierw ksiądz Vianney wszelkimi siłami pracy nad wznowieniem dawnej tradycji. Następnie zaś, idąc za naturalnym biegiem rzeczy, pomyślał o tym, by tę modlitwę familijną zamienić na ćwiczenia publiczne. Toteż w niedługim czasie, co wie- czora widziano parafian z Ars na odgłos dzwonu ściągających do kościoła ze wszystkich stron - niby jedna wielka rodzina - aby odmówić wspólnie pacierz wieczorny i koronkę. Ksiądz Vianney odważył się jeszcze na większe rzeczy. Usiłował podsunąć swym parafianom pewne praktyki pobożne, mniej zwykłe, a nadające pobożności jakby pewną cechę wykończenia. Mianowicie doradził im odbywanie codziennego rachunku sumienia, i nawet krótkie czytanie pobożne, przynajmniej w porze zimowej, aby przez to w sercach ich głębiej wyryć prawdy wiary. Proboszcz z Ars nie sądził, iżby ludzie przywiązani do roli, lub rękodzielnicy, niezdolni byli do życia wewnętrznego.

Bracia moi - mówi do nich - Bóg nie na długie i piękne modlitwy uwagę zwraca, lecz na te, co z głębi serca pochodzą... Nic łatwiejszego, jak modlić się do Pana Boga i nic bardziej pocieszającego. Duszom bardziej subtelnym, które rozpoznawał w tłumie, ukazywał szczy- ty, o których dotąd nie marzyły nawet. Nie znał on dwóch różnych sposobów pojmowania życia nadprzyrodzonego, innego dla siebie a innego dla drugich. Niektórym duszom uprzywilejowanym zwierzał uczucia, jakimi wzbierało jego serce.

Gdy się kogoś bardzo miłuje - mówił - czyż potrzeba widzieć go, by o nim myśleć?... Nie! - jeśli miłujemy Pana Boga, modlitwa stanie się dla nas rzeczą tak zwykłą, jak oddychanie... Jakże to pięknie rzec od samego rana: Chcę, aby wszystko, co w dniu dzisiejszym uczynię i cierpieć będę, było na chwałę Bożą... Nic dla świata lub dla własnej korzyści; wszystko, aby się przypodobać Zbawicielowi!... W ten sposób dusza jednoczy się z Bogiem; Jego tylko widzi, dla Niego tylko działa. Powtarzajmy często: Boże mój, miej litość nade mną! - tak, jak dziecko mówi do matki: Podaj mi rękę, daj mi chleba. Jeżeli jesteśmy przytłoczeni jakim ciężarem, pomyślmy zaraz, że idziemy za Jezusem Chrystusem, dźwigającym krzyż, i łączmy nasze cierpienia z cierpieniami Boskiego Zbawcy... Jak ze strony proboszcza z Ars nigdy nie brakło gorącej zachęty, tak nie zabrakło również chęci gorliwego naśladowania jego przykładu ze strony parafian. '

Fragment książki 'Proboszcz z Ars' Francisa Trochu. 


Prawie cię przewracają

Dlaczego nie ogłaszają rozejmu?

Cokolwiek próbują zrobić

To na niewiele się zda

Zalewają cię komplementami

Próbując dostarczyć dowód

I chociaż mówią z elokwencją

Niewiele jest prawdy

Jesteś bystry

Jesteś silny

Rozróżniasz swoje dobro od zła

Przynajmniej do pewnego stopnia

Jesteś mądry

Jesteś twardy

Słyszałeś wystarczająco dużo ich kłamstw

Uśmiechasz się ze współczuciem

Obserwuję twój spokój

Sposób w jaki przekraczasz

Ich nużące przekleństwa

Twoja cierpliwość nigdy się nie kończy

A gdy noc zaczyna zanikać

Zmierzasz do drzwi

Po czym następuje smutna parada

Znowu jesteś sam

Jesteś bystry

Jesteś silny

Rozróżniasz swoje dobro od zła

Przynajmniej dla niektórych

Słyszałeś wystarczająco dużo ich kłamstw

Uśmiechasz się ze współczuciem

(Martin Lee Gore In Sympathy)

Pycha jest jak przyprawa, wejdzie wszędzie. Trwa chwilę, a kara jest wieczna.

Tak zazwyczaj przemawiają ludzie fałszywie pobożni, dumni, zakochani w sobie. Tacy, którzy cięgla krytykują postępowanie innych. Podobnie odzywają się ludzie bogaci, którzy z lekceważeniem patrzą na biednych. Jak gdyby biedacy mieli inną naturę. Możemy nawet powiedzieć, że to głos powszechny, bo i w niższych grupach społecznych spotykamy przeklęty grzech pychy i widzimy jak każdy chce się wynieść ponad drugiego. Jak siebie przecenia i o sobie ma jak najlepsze wyobrażenie.

Pycha też jest źródłem wszelkich występków i przyczyną rozmaitych nieszczęść na świecie. Dochodzi często do tego, że ludzie w swoim zaślepieniu, chlubią się z tego, co powinno okryć ich wstydem. Jedni pysznią się, bo im się wydaje, że mają większe zdolności. Inni szczycą się majątkiem lub pieniędzmi. Nie chcą pamiętać o tym, że im kto więcej otrzymał, tym bardziej drobiazgowy zda rachunek przed Bogiem.

Naprawdę powinniśmy wszyscy mówić ze św. Augustynem - „Boże mój spraw, żebym poznał czym jestem, a napełnię się zawstydzeniem i wzgardzę samym sobą”

 Grzech ten trwa nieraz chwilę, a kara jaka zań następuje, jest wieczna. W sposób szczególny charakteryzuje pychę to, że osoba, która jej podlega, nie dostrzega w sobie żadnej winy. Człowiek pyszny nie chce uwierzyć, że jest pyszny. Nie chce przyznać, że nie ma racji. Jemu się wydaje, że wszystko co mówi jest dobre.

Po czym możemy poznać wielkość tego grzechu? Po cierpieniach i upokorzeniu, jakie podjął Pan Jezus dla jego wykorzenienia. Urodził się z ubogich rodziców i żył w zapomnieniu. Popatrzcie, jak wielkie nieszczęścia sprowadził na ziemię ten grzech. Gdyby nie pycha, nie byłoby piekła. Gdyby nie ten grzech Adam dotychczas przebywał by w raju ziemskim, a my wszyscy bylibyśmy szczęśliwi. Nie podlegalibyśmy chorobom i wszelkim nędzom. Nie byłoby śmierci ani straszliwego sądu. Nie musielibyśmy się bać nieszczęśliwej wieczności. Mielibyśmy zapewnione niebo. Dobrze by nam był na tym, a jeszcze lepiej na tamtym świecie. Życie upływałoby nam na chwaleniu dobrego Boga i kiedyś z duszą i ciałem to samo robilibyśmy w niebie. Gdyby nie ten przeklęty grzech. Jezus Chrystus nie potrzebowałby umierać. Ilu cierpień uniknąłby Boski Zbawiciel.

Zapytacie mnie – dlaczego ten grzech sprowadził tyle nieszczęść?

Dlatego, że Gdyby Lucyfer i jego aniołowie nie unieśli się pychą, nie byłoby złych duchów. Nikt nie kusiłby pierwszych rodziców i dlatego wytrwaliby Oni w dobrym. Wiem dobrze, że każdy ciężki grzech jak skąpstwo, pijaństwo, mściwość i nieczystość, zasługuje na wieczne karanie i, że każdy z tych grzechów, ciężko zasmuca Boga.

Pycha jednak najbardziej rani serce Jezusa, bo człowiek pyszny podobny jest do buntownika, który nie tylko gardzi prawami swojego władcy, ale jeszcze usiłuje wbić mu nóż w serce, zepchnąć Go z tronu, podeptać Go i zająć Jego miejsce. Czy można sobie wyobrazić większą zaciekłość?

 Duch Święty także dosadnie wyraża się o tym występku. Mówi bowiem, że człowiek pyszny jest obmierzły przed Bogiem i ludźmi. A Jezus dziękuję swojemu Ojcu, że ukrył tę tajemnicę przed zarozumiałymi, a objawił je małym. 

 Jeśli czytamy uważnie Pismo Święte, przekonujemy się jak Bóg surowo każe i poniża zarozumiałych. Dobrym tego przykładem jest król Nabuchodonozor, który w swojej pysze uważał się za Boga. Kiedy się zaczął wynosić ze swojej potęgi, doświadczył tego, że jest Bóg na niebie, który rządzi królestwami, bo Bóg dopuścił na tego pyszałka takie pomieszanie zmysłów, że wydawało mu się, że jest zwierzęciem. Uciekł więc w lasy i jak zwierzęta żywił się tam trawą. I trwał ten stan tak długo, póki Nabuchodonozor nie wszedł w siebie i nie uznał, że jest lichym i nędznym stworzeniem. Popatrzcie też, co spotkało pysznego Datana i Abirona oraz dwustu najzacniejszych Żydów, którzy bez powołania chcieli Bogu składać ofiarę z kadzidła jako kapłani i buntowali się przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi. Po to Bóg kazał Ich odłączyć od synów Izraela, a kiedy to uczyniono, w tej samej chwili otwarła się pod Ich nogami ziemia i pochłonęła Ich żywcem. Popatrzcie na Heroda, który skazał na śmierć św. Jakuba apostoła i uwięził św. Piotra. Pycha tego króla nie miała granic. Pewnego razu usiadł na tronie w królewskim stroju i popisywał się wymową przed ludem, który mówił obłudnie. To nie człowiek przemawia, ale Bóg sam. W tej chwili anioł dotknął go straszną chorobą i robaki żywcem zaczęły toczyć mu ciało. I tak pyszny i okrutny Herod umarł haniebną śmiercią. Pyszny Haman chciał, żeby wszyscy padali przed nim na kolana. Rozgniewał się na Mardocheusza, że ten go lekceważy i kazał przygotować dla niego szubienicę. Ale, jako że Bóg sprzeciwia się pysznym, dopuścił on, że na tej szubienicy zawisł sam dumny Haman. Pewien pustelnik pysznił się swoją wiarą i w obecności św. Palemona rzucił się w ogień, przekonany, że nic mu się nie stanie. Za sprawą złego ducha, rzeczywiście wyszedł cało z płomieni, ale zaraz popełnił haniebny grzech przeciw cnocie czystości. Po czym ten sam zły duch pchnął zarozumialca do rozpalonego pieca, w którym stracił on życie. 

 Zawsze i wszędzie pysznych spotyka upokorzenie. Ten występek jest obmierzły Bogu i wstrętny ludziom, bo dumny nie pogodzi się z nikim, nas równych się wynosi, wyższym od siebie chce dorównać, często się kłóci i dlatego ludzie, trzymają się od niego z daleka i nie widzą go.

Pycha dziwnie zmienia człowieka. Tak jak zmienia anioła, jedno z najpiękniejszych przecież stworzeń, w ohydnego czarta. Ona też człowieka, który jest dzieckiem Bożym, oddaje w niewolę szatana. Przyznacie, że pycha jest wstrętnym grzechem, że ciężko obraża Boga i że sprowadza straszne nieszczęścia na ludzi. Ale w jaki sposób można ją rozpoznać? Przecież towarzyszy ona człowiekowi wszędzie, miesza się do jego uczynków i słów. Jest rodzajem przyprawy, bez której się nie obędzie żaden niemal posiłek. Sam Pan Jezus opisuje w Ewangelii pysznego człowieka w osobie Faryzeusza, który przyszedł do świątyni i wobec ludzi głośno się modlił w ten sposób: „Boże, dziękuję Tobie, żem nie jest jako inni ludzie, drapieżni, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, jako i ten celnik. Poszczę dwakroć w tydzień, dawam dziesięciny ze wszystkiego”. Oto człowiek pyszny, wszystko przypisuje samemu sobie, nie Bogu. Nieszczęsna duma ogarnia starych i młodych, bogatych i ubogich. Każdy chwali się tym, kim jest, co zrobił, szuka poklasku, żebrze o marną sławę u ludzi. Najczęściej pycha wciska się za próg ludzi bogatych. Dorobił się ktoś majątku, już zmienia sposób życia i jak ci faryzeusze, chce żeby go ludzie nazywali panem, żeby go pozdrawiali, żeby mu dawali pierwsze miejsca. Stroi się też wykwintnie. Na powitanie ledwie raczy skinąć głową, nie zdejmując przy tym kapelusza. W rozmowie używa wyszukanych frazesów, popisuje się nimi, chociaż czasem nie rozumie ich znaczenia. Będzie wam opowiadał, jak wielkie spadło na niego dziedzictwo, bo chce pokazać, że jest jeszcze bogatszy. Kiedy uda mu się jakaś sprawa, rozpowiada o niej wszędzie tak, że nie sposób tego słuchać. Powiada o swoich podróżach i w tym też przesadza. Wydaje mu się, że wszyscy patrzą na niego z podziwem, podczas gdy oni w duszy z politowaniem śmieją się z jego głupoty. Pyszny nie chce innym niczego przyznać. Ostro krytykuje,ziwia poniża bliźnich, żeby wywyższyć siebie. Opowiada też o swoich dziełach. Chwali się, że inni wyrażali się o nich z uznaniem. Kiedy zobaczy kilka osób razem, zaraz mu się wydaje, że mówią o nim, że go chwalą albo obmawiają. Próżnej dziewczynie wydaje się, że ma piękną figurę i dlatego chodzi wymierzonymi krokami. Z jakąś afektacją i pychą, która zdaje się, że sięga obłoków. Jeżeli ma dużo strojów i sukien, to specjalnie nie zamknie szafy, czy skrzyni, żeby to ludzie zobaczyli. Wynoszą się ludzie z powodu swojego dobytku, z tego, że umieją się dobrze spowiadać, dobrze modlić, szczycą się skromnym zachowaniem w kościele. Matka pyszni się dziećmi. Rolnik urodzajnymi polami, lepszą uprawą. Młody człowiek łańcuszkiem, czy zegarkiem, dlatego często sprawdza godzinę. Nie raz przy grze, któryś z graczy wyjmuje z kieszeni wszystkie pieniądze, żeby go uważano za bogatego i podziwiano, chociaż nierzadko są to pieniądze pożyczone. Kiedy pyszny znajdzie w jakimś nowym towarzystwie, będzie opowiadał o swojej rodzinie, majątku, talentach, byle tylko podnieść swój obraz w opinii ludzkiej. Jeżeli jakiś ojciec ma dorosłych synów, albo córki na wydaniu, to zaraz usłyszycie jak będzie opowiadał, ile to tysięcy ma ulokowane w pożyczkach. A poprosić go w tej chwili o pięć groszy dla ubogiego, to zaraz te bogactwa gdzieś zginą. Krawiec, czy inny rzemieślnik, przechwala się swoim talentem i nie raz nawet na ulicy gotów pokazywać, że to on zrobił taką piękną suknię, czy jakąś inną rzecz.

Przeklęty grzech pychy wciska się wszędzie, nawet między pasterzy i biednych mieszkańców gór. Kiedy drwal karczuje leśne drzewa przy drodze, to też stara się to robić zręcznie i zwinnie, żeby ci, którzy przechodzą obok, podziwiali go. Co gorsza, nawet źli, pysznią się swoimi występkami. Pijacy opowiadają, ile to potrafią wypić i nawet im się w głowie nie zakręci, a inni, kiedy wypiją tą samą liczbę kieliszków, są całkiem pijani.

Zauważcie jak nieraz ktoś mówi o sobie z pokorą i spuszcza głowę w dół, ale jak tylko usłysz coś cierpkiego na swój temat, zaraz się zżyma i gniewa, co jest wyraźnym dowodem pychy. A nawet do dobrych uczynków zakrada się ten grzech. Popatrzcie na ludzi, którzy tylko dlatego świadczą dobrodziejstwa, żeby ich uważano za miłosiernych. Kiedy wspierają żebraka przy innych, to umyślne dają większą jałmużnę, której by nigdy nie dali, gdyby byli sami. Człowiek pyszny nie znosi nagany. Co by nie powiedział, czy nie zrobił, musi być dobre. U innych widzi same błędy. I nie raz najszlachetniejsze zamiary i intencje źle sobie tłumaczy.

Wielu też mamy takich, którzy z próżności zmyślają. W rozmowie przesadzają lub wprost kłamią z obawy przed upokorzeniem. Starcy chlubią się z tego, czego nie zrobili. Gdy słuchamy ich opowiadania, moglibyśmy ich wziąć za wielkich bohaterów, którzy całą przebiegli ziemię. Młodzi znowu z przesadą mówią o tym, czego to oni w przyszłości nie zrobią. I tak wszyscy kłamią goniąc za dymem chwały. Taki dziś świat. I wy badajcie swoje serca i z ręką na sumieniu, powiedzcie, czy nie mam racji. 

 Grzech ten bardzo zaciemnia nasz umysł. U innych widzimy pychę, ale nie dostrzegamy jej w samych sobie. Człowiek, który szuka pochwał u ludzi, jest głupi. Dlaczego? Bo traci wszelką zasługę za swoje uczynki i naraża się na potępienie. Szuka chwały, ale jej nie znajdzie. Ludzie go wyśmieją. Im kto ciszej żyje i mniej szuka rozgłosu, ten więcej wysławia go Bóg, tym bardziej jego imię staje się głośne we wszystkich stronach świata. Jak faryzeusz jest obrazem człowieka pysznego, tak celnik przedstawia człowieka pokornego, przejętego poczuciem osobistej nicości i ufającego Bogu. Zapomina on o wszystkim, co dobrego mógł w życiu uczynić i żywo uznaje swoją duchową nędzę i niegodność. Nie śmie stanąć przed Bogiem ani wznieść oczy ku niebu. Nie wysuwa się naprzód, nie pragnie żeby go widziano. Staje w kącie jak winowajca przed sędzią. Patrzy w ziemię. Jego serce przejmuje żal. Oczy napełniają się łzami. Z jego duszy wyrywa się skarga: „Boże mój, zlituj się nade mną, bo jestem wielkim grzesznikiem”.

Właśnie ta pokora wzruszyła serce Boga, bo otrzymuje celnik przebaczenie win i znajduje pochwałę z ust Jezusa Chrystusa, który mówi: „wrócił on do domu usprawiedliwiony”. Podczas gdy faryzeusz w świątyni obciążył sumienie nowym grzechem. I kończy Pan Jezus swoje opowiadanie uwagą, że „kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony”.

Skoro więc poznaliśmy już pychę, przypatrzmy się teraz cnocie przeciwnej temu występkowi. Jak pycha jest źródłem wszelkich występków, tak pokora na odwrót. Jest podstawą wszelkich cnót. To brama, przez którą przechodzą do nas Boże łaski. Ona jest zbawienną przyprawą wszystkich dobrych uczynków. Czyni je miłymi Bogu i zasługującymi na żywot wieczny. Ona jest panią Bożego Serca, bo stwórca niczego nie odmawia pokornym. 

 Według św. Bernarda pokora jest poznaniem siebie samego i pogardą własnej nicości. Ona jest pochodnią, przy której widzimy jasno swoje niedoskonałości. Nie polega na słowach, czy czynach ale na poznaniu siebie samego i nie zliczonych błędów własnych, które zasłania przed nami pycha. Ta cnota jest do zbawienia absolutnie niezbędna, bo Pan Jezus wyraźnie mówi, że jeśli się nie staniemy jak małe dzieci, nie wejdziemy do Królestwa Niebieskiego. Pokora ma zapewnione wszystko. Ona wyjednuje przebaczenie grzechów. Zapewnia zwycięstwo w pokusach. Ona czyni nas miłymi Bogu. I dlatego Chrystus, jako człowiek przybrał postać sługi właśnie dla naszego przykładu. Ze względu na swoją pokorę, znalazła też łaskę u Boga Najświętsza Panna. Św. Antoni widział na świecie mnóstwo sieci szatańskich i straszne się tego przeląkł. Pytał więc Boga – kto będzie w stanie uniknąć tych wszystkich zasadzek. Usłyszał wtedy głos wołający, że tylko człowiek pokorny nie wpadnie w te matnię. Św. Augustynowi postawiono pytanie – która cnota jest najmilsza Bogu i która prowadzi człowieka najpewniej do nieba? Po głębszym namyśle odpowiedział ten doktor kościoła, że jest nią pokora. Przed św. Makarym żalił się raz zły duch, że nie może go pokonać, chociaż lepiej pości od niego i więcej czuwa, bo wcale nie je, nie śpi, a tylko pod jednym względem Makarego przewyższa – cnotą pokory, której zły duch nie posiada. 

 Szczęśliwy ten, kto ma tę cnotę, bo jest zdolny do wielkich rzeczy. Bez pokory wszystkie inne cnoty są niczym. Choćbyście wszystko rozdali między ubogich, choćbyście całe życie płakali i pokutowali za grzechy, choćbyście umarli na pustyni, nie wejdziecie do nieba, jeśli zabraknie wam pokory. Nie dziwmy się więc, że święci tak gorliwie starali się o zachowanie tej cnoty. Im bardziej Bóg obsypywał ich łaskami, tym bardziej oni się upokarzali. Św. Paweł został porwany aż do trzeciego nieba, a mimo to nazywa siebie wielkim grzesznikiem, prześladowcą Kościoła i płodem poronionym. Święci Marcin i Augustyn nie śmieją wejść do kościoła, tak ich przeraża własna nędza duchowa. I my także powinniśmy się przejąć poczuciem osobistej nędzy, jeżeli chcemy podobać się Bogu. Im bardziej drzewo obciążone jest owocami, tym bardziej jego konary pochylają się ku ziemi. I my także im więcej dobrego czynimy, tym bardziej się uniżajmy i pamiętajmy o tym, że charakterystycznym znamieniem dobrego chrześcijanina jest pokora.

Po czym poznamy, że ktoś ma tę cnotę? Pokorny nie mówi o sobie, ani dobrze, ani źle. On pilnie zwraca uwagę na siebie, opłakuje swoje winy i stara się podobać Bogu. Nie sądzi bliźnich ostro, nie gardzi nikim, jest wyrozumiały dla błędów innych. O bliźnim wyraża się dobrze. Jeżeli nie może o kimś dobrze mówić, milczy. Z osobistych pochwał się nie cieszy, unika ich. Za swoich przyjaciół uważa przede wszystkim tych, którzy mu ujawniają jego błędy i świadczy dobrodziejstwa tym, którzy go oczerniają. Jak pyszny chętnie przebywa w towarzystwie pochlebców, tak pokorny od nich stroni. Chętnie obcuje z Bogiem, przedstawia Mu swoją nędzę i prosi Go o miłosierdzie. W działaniu szuka jedynie chwały Bożej. Nie zwraca uwagi na względy ludzkie, nie goni za rozgłosem.

Pan Jezus zdaje się nie rozróżniać między chrztem, pokutą, a cnotą pokory. Powiada bowiem, że bez chrztu świętego nie wejdziemy do Królestwa Niebieskiego tak samo, jak po ciężkim grzechu bez pokuty nie otrzymamy rozgrzeszenia. Ale też dodaje Zbawiciel – bez pokory, jeżeli się nie staniemy jako dziatki, nie będziemy oglądali Boga. Jeżeli będziemy pokorni, otrzymamy przebaczenie najcięższych win, a bez tej cnoty, choćbyśmy spełnili jak najwięcej dobrych uczynków, nie będziemy zbawieni. 

 Przytoczę wam przykład z Pisma Świętego. Wiadomo, że król Ahab należał do najbardziej występnych królów Izraelskich. Oddawał się nieczystościom, grabił posiadłości poddanych. Odwodził ich od czci prawdziwego Boga i prześcignął swoimi zbrodniami wszystkich swoich poprzedników. Dlatego Bóg posłał do niego swojego proroka, Eliasza i kazał mu powiedzieć, że na tym miejscu, na którym psy lizały krew niewinnie zabitego Niebota, będą też lizać jego krew. Wyraz Boży był jasny i stanowczy. Kiedy Ahab usłyszał tę mowę, rozdarł swoje szaty, okrył się włosienicą, pościł i upokarzał się. Bóg też zmienił swój wyrok i rzekł do proroka, a zaś nie widział upokorzonego Ahaba przede mną, ponieważ tedy ukorzył się dla mnie – nie przywiodę złego za dni jego, ale za dni syna jego, przywiodę złe, domowi jego. Widzicie stąd, że pokora przebija niebiosa, rozbraja prawice zagniewanego Boga i sama jedna zyskuje przebaczenie. Czy nie miałem racji mówiąc, że pokora jest najpiękniejszą i najcenniejszą ze wszystkich cnót. Kiedy ją mamy, mamy i wszystkie inne cnoty. Bez niej natomiast, wszystkie nasze cnoty byłyby niczym.

Dobrego chrześcijanina poznamy po tym, że gardzi sobą, a wszystkie słowa i uczynki bliźniego tłumaczy sobie na dobre. Jestem pewny, że jeśli będziecie posiadali cnotę pokory, wasze serce zakosztuje szczęścia na ziemi i radości niebieskich w przyszłym życiu. Amen.

(proboszcz z Ars)


Pokój przyjdzie do mnie

Zostawiam gorycz za sobą

Tym razem oczyszczam swój umysł

Nie ma miejsca na żal, o którym będę pamiętał, aby zapomnieć

Tylko spójrz na mnie

Chodzę wcieloną miłością

Spójrz na częstotliwości, którymi wibruję

Zamierzam rozświetlić świat

Pokój przyjdzie do mnie

Zostawiam gniew w przeszłości

Ze wszystkimi cieniami, które rzuca

W moim sercu jest radar

Któremu powinienem był zaufać

Spójrz tylko na mnie

Jestem żywym aktem świętości

Dając całą pozytywność, którą posiadam

Po prostu poczekaj i zobacz

Pokój nadejdzie do mnie

To nieuchronne

(Martin Lee Gore Peace)


cdn?

Komentarze

Popularne posty