Cykl?... z

 


    Miłe dla ucha mojego jest codzienne "dzień dobry". Spoglądam przed siebie i rzeczywiście słoneczko do mnie spogląda. Odpowiadam oczywiście, że "dobry", bo skoro na siebie spoglądamy, to jak inaczej określić to, co się dzieje.

"...Tkaj swą drogę, nigdy nie zdradzisz

Martwe życie staje się czymś normalnym

Monopol bólu, rytualna męka..."

(James Hetfield Master of Puppets)

    W ciągu zdarzeń, które wykreowały się pod kolejną datą, nadal tkwi w obecnych tutaj i zgromadzonych przekonanie, że to wszystko "się samo". Zanurzony w swoim świecie, wraz ze wszystkimi swoimi obłędami, wśród których znajduję czas na wypełnienie obowiązków ciała, znajduję czas na ripostę, jakże trafną, jakże oczywistą, choć uznaną za... no właśnie, co?


    Aby doszło do zjawiska, jakim jest zorza polarna, cząsteczki emitowane przez słońce muszą poruszać się z bardzo dużą prędkością. Słońce bez przerwy wysyła również w stronę naszej planety protony i elektrony, ale zorza nie jest widzialna wszędzie. Miejsca, w których można ją dostrzec okiem bez przybrania dodatkowego, spełniają właśnie warunek widzialności, w nich bowiem właśnie cząsteczki nabierają prędkości, o które w innych miejscach trudno. Oczywiście sama obserwacja musi być dokonywana w sposób uważny. 

    Na tym polega problem, że z tą uwagą obserwujących, jest bardzo różnie. Zniekształceniem swoim otarłem się o pomiary i z pojęciem paralaksy, jako błędu obserwacji miałem do czynienia. Występuje ona jako efekt niezgodności różnych obrazów tego samego obiektu, obserwowanych na przykład z różnych kierunków. Metodą, która pozwoli na wyeliminowanie błędu paralaksy jest na przykład umieszczenie obiektu w lustrze (równolegle do powierzchni). Wtedy prawidłowy odczyt można jedynie uzyskać pod kątem, pod którym obraz pokryje się ze swoim odbiciem w lustrze (czyli pod kątem prostym). No ale to widocznie zbyt skomplikowane dla niektórych.


    Tymczasem do rzeczy, które aż proszą się o to, aby być prostymi i w taki sam sposób chcą być traktowane, wkradają się ... (dużo tego).
    
    Przy zbyt głębokim zanurzeniu się w gęstwinę, istnieje ryzyko, że dosięgnie się dna i wodorostów, a zatem kłopoty kolejne gotowe. Nie dość, że potrzeba zmagać się z samym sobą i własnymi słabościami, to jeszcze mogą przeszkadzać owe...

"...Ktoś chce własną drogą
A ktoś z Tobą ramię w ramię
Ktoś Ci przestał mówić prawdę
Ktoś już nigdy nie okłamie....
...Taka zmiana to nie zmiana
Dalej wszystko jest jak było
Choć pozornie jest inaczej
To niewiele się zmieniło..."

    Wspominam o tym, że zanurzam się ... Mój mistycyzm... bez żadnych rytuałów i obrzędów. To moja relacja z rzeczywistością, tak materialną, jak niematerialną. Zmysłową i pozazmysłową. Również transcendentną, bo rozumiem już, albo chcę rozumieć, że ponad wszystkim tym, co mnie otacza, jest jeszcze Ktoś na zewnątrz. Przedmiot poznania odbywa się u mnie poza umysłem poznającym. Podstawą przecież nie jest tylko moja wiara, choć wytłumaczyć nie potrafię.


    Otrzymuję za darmo, to i darmo oddaję. Gorzej, gdy swoją teorią wymuszam na kimś działanie wyobraźni i chwalenie się nią, nie do końca chyba świadomie. Wychodzą z tego czasami rzeczy, z których sam nie potrafię się śmiać, ale lekko się uśmiecham.


    "Aurora, czyli jutrzenka o poranku". Czy czyjeś wyobrażenie siebie jest zakazane, nawet jeśli jest wytworem własnej wyobraźni? A może na siłę, a może złudne. Wyobrażenie, a może chęć i w związku z tym kreowanie usilne nawet, swoje wizerunku?

"...Tak wyszło - nie cofnę się
Tak wyszło - tego już nie cofnie się
Liczy się tylko jutro..."
(Marcin Piotrowski)

Wstaje w ten sam sposób dla mnie i nie dla każdego.



Który to wierzchołe? Wielu sobie zadaje pytanie. A przecież jest tylko jeden. Trzeba chcieć go dojrzeć.

 O odrzuceniu światowości.

    Kto idzie za mną, nie błądzi w ciemnościach – mówi Pan. Oto słowa Chrystusa, w których zachęca nas, abyśmy Go naśladowali, jeśli chcemy naprawdę żyć w świetle i uwolnić się od ślepoty serca. Starajmy się więc rozpamiętywać, jak najgorliwiej życie Jezusa Chrystusa. Nauka Chrystusa przewyższa wszystkie nauki świętych, a kto zdobędzie jej ducha, znajdzie w niej mannę ukrytą.

    Są ludzie, którzy nawet z częstego czytanie Ewangelii niewiele wynoszą gorliwości, bo nie mają w sobie ducha Chrystusowego, a przecież kto pragnie zrozumieć i pojąć w pełni słowa Chrystusa, powinien starać się według Niego kształtować całe swoje życie. Cóż Ci przyjdzie z wzniosłej dysputy o Trójcy Świętej, jeśli nie masz współczucia dla ludzi, a więc nie możesz podobać się Bogu w Trójcy Świętej. Naprawdę wzniosłe słowa nie czynią świętego, ani sprawiedliwego, ale życie prawe czyni człowieka miłym Bogu. Wolę odczuwać skruchę, niż umieć ją zdefiniować. Choćbyś znał całą Biblię na wyrywki i wszystkie mądre zdania filozofów, cóż Ci z tego przyjdzie, jeśli nie masz miłości i łaski Boga.

    Marność nad marnościami i wszystko marność, oprócz jednego – miłować Boga i Jemu służyć. To jest mądrość najwyższa. Przez odrzucenie świata, dążyć do Królestwa Niebieskiego. Marnością jest gromadzić bogactwa, które przeminą i w nich pokładać nadzieję. Marnością także zabiegać o własne znaczenie i piąć się na coraz wyższe szczeble godności. Marnością iść ślepo za zachceniami ciała i szukać tego, kiedyś przyjdzie ciężko odpokutować. Marnością jest pragnąć długiego życia, a nie dbać o życie dobre. Marnością przykładać wagę tylko do teraźniejszości, a o przyszłości nie myśleć. Marnością miłować to, co tak szybko przemija, a nie śpieszyć tam, gdzie radość nieprzemijająca. Miej często w pamięci to zdanie.

    Nie nasyci się oko widzeniem, a ucho nie napełni się słyszeniem, staraj się więc odciągać serce od rzeczy widzialnych, a zwracaj się ku niewidzialnym. Bo Ci, co zawierzają tylko poznaniu zmysłów, plamią sumienie i tracą łaskę Boga.

cdn ?


Komentarze

Popularne posty