Plac zabaw? ... z

 

 Siedzący cel

Siedzi czeka

Nie spodziewa się 

Niczego

Życie jest pełne niespodzianek

Nie zachęca do niczego

Co próbuję zrobić?

Co próbuję powiedzieć?

(DM Nothing, tłumaczenie KDom)

      Według słów, czy może wizji pisarza Marka Krajewskiego w mieście Breslau mieszkał, żył i tworzył sekretarz kryminalny Herbert Domagalla, zatrudniony w nowym prezydium policji, reprezentacyjnym gmachu na miejscu dawnego ogrodu Eibchorna, w wydziale III B. Kiedyś próbowałem podpytać o postać, czy to czysta fikcja literacka, czy jednak może ktoś taki rzeczywiście istniał. Odpowiedzi nigdy nie otrzymałem, a zatem...?

      Przede mną wielu szukało, o czym w internetach można znaleźć ślady, na przykład takie wpisy:

...Herbert nie daj się! Fakt że twoje nazwisko poddano germanizacyjnej manipulacji
nie zmienia faktu że jest czysto polskie. Udaj się do urzędu (póki nie jest
jeszcze niemiecki) i usuń tę przypadłość. Niewątpliwie twoje nazwisko, tak jak
twoich przodków, prawidłowo powinno brzmieć DOMAGAŁA. I niech Niemców ze złości
trafi ...

…Herbert zmień nazwisko bo robisz sobie kiche. Pewnie odziedziczyłeś je po
pastuchu stepowym , który domagał się od swojego pana kromki chleba. A może
ów pastuch za Aldiego domagał się zniemczenia i stąd te dwa l zamiast ł.?


      Faktycznie jeden z budynków dawnego Prezydium Policji zajmuje cały kwartał między Podwalem, ulicami Łąkową, Franciszka Druckiego-Lubeckiego i Muzealną i do dziś upiększa miasto swą bryłą, jedną z najokazalszych budowli użyteczności publicznej. Pod tym adresem Podwale 31 (od otwarcia w 1929 do 06 maja 1945, czyli do kapitulacji Breslau Schweidnitzerstrasse) znajduje się dzisiaj Komenda Wojewódzka Policji, a dysponuje długą i pełną tajemnic historię. Oprócz tego, że jest perłą architektoniczną dwudziestolecia międzywojennego, historycy wiążą go z legendą złotego pociągu i zabójstwem Jaroszewiczów.



     Płynie zatem ciek wodny, a wraz z nim pojawiają się kolejne zagadki, nie koniecznie kryminalne...

 


       Na jednym z budynków stojących przy linii tramwajowej we Wrocławiu od centrum w kierunku południowo-zachodnim, ktoś namalował hasło, niczym znak drogowy, a może ku przestrodze Popowice – góra wirus

      Popowicka 83 Wrocław, pod tym adresem znajdowała się siedziba parafii, która dysponowała kościółkiem pod tym samym wezwaniem Św. Jerzego, a w której w 1977 roku pojawił się dokument, a zatem i wpis do księgi parafialnej osiedla Popowice (dawniej Popelwitz) świadczący o przyjęciu przeze mnie Chrztu Świętego.

      O historii miejsca, o samym obiekcie można przeczytać wszystko, a co dla mnie najważniejsze, że budynek powstał jeszcze przed II wojną, bo w 1905 roku, a w 1928 roku parafię przejęli ojcowie oblaci. W kościele znajdował się ołtarz główny zbudowany w Monachium, w którego skład wchodziło trzynaście rzeźbionych figur z postacią ukrzyżowanego Chrystusa w centrum. Ołtarze boczne poświęcono Najświętszej Maryi Pannie i św. Józefowi.


      Nie miałem okazji popatrzeć sobie na to, bowiem podczas oblężenia Festung Breslau, w trakcie walk w okolicach osiedla, kościół został mocno uszkodzony. Zniszczone zostało także wyposażenie wnętrza, czyli ławki i ołtarze, a wszystko, co ocalało z pożarów, zostało splądrowane później przez grasujące po zniszczonym mieście bandy szabrowników. Stacjonowało tutaj również wojsko, któremu zawdzięczamy wiele. 

      Staraniem ojców oblatów w 1952 roku kościół został odbudowany, jednak jego forma została zrekonstruowana, ale z pewnymi modyfikacjami. Od czasu odbudowy kościół był kilkukrotnie odnawiany, a na małej wieżyczce sygnaturce, został umieszczony 50-kilogramowy dzwon, odlany we wrocławskiej ludwisarni. Istnieją różne wersje dotyczące inskrypcji na dzwonie. Jedna głosi, że napis na nim to S. Georgius, ora pro nobis (Św. Jerzy, módl się za nami). Pojawiają się także fotografie (źródło polska-org.pl), na których jest dzwon i napis na nim Intrate toti, manete soli, exite alii (Wejdźcie cali, pozostańcie sami, wyjdźcie inni), cytat ze św. Ignacego Loyoli

      W czasach, w których miałem okazję uczęszczać do Szkoły Podstawowej nr 3 we Wrocławiu, przy dzisiejszej ulicy Bobrzej. Dorobiła się ona patrona w osobie Mariusza Zaruskiego, człowieka, którego pasjonowało zarówno morze (pionier polskiego żeglarstwa), jak i góry (założyciel TOPR, taternik, pionier polskiego narciarstwa ekstremalnego), co odbyło się dosyć hucznie i wiele imprez temu wydarzeniu towarzyszyło. Sam obiekt został rozbudowany o salę sportową, podzieloną na dwie części. W jednej znajdowały się boiska do gier zespołowych, a w drugiej znalazł się basen, z którego osobiście miałem okazję korzystać, co prawda od klasy czwartej, ale zawsze to coś.

      Lasek Dębowy, a inaczej Polana Popowicka, czy Park Popowicki w północnej części dzisiejszego osiedla, jeszcze w latach 70-tych wyglądał prawie tak, jak w maju 1945 roku, z wieloma głębokimi okopami, lejami po pociskach, a drzewa zmasakrowane odłamkami. Teren ten przed II wojną nosił nazwę EichenPark, na cześć założyciela Jahna Wiese, a w którym podobno znajdowały się gatunki dębów szypułkowych, oraz okazy dębu błotnego (Quercus palustris), dębów czerwonych, a także grabów, świerków, kasztanowców zwyczajnych i robinii akacjowych. Na terenie parku znajdowała się gospoda oraz sala gimnastyczna, których śladów poszukiwacze historii kopią w ziemi, co chwilę natrafiając na ślady, opisują później swoje przygody.

      Niestety powódź, która nawiedziła miasto w 1997 roku, a podczas której Polana Popowicka została zalana, wyrządziła dodatkowych szkód.

     Wcześniej było to istotne dla całego Wrocławia miejsce, piękny kawałek miasta, w którym ludzie pracowali, bawili się, wypoczywali, żyli, co zostało utrwalone na kartach pocztowych i fotografiach. Ważne, bo nadające energię przemysłową poprzez na przykład popowicki port rzeczny, wybudowany w 1901 roku, z obszernym basenem portowym, magazynami, halami stoczniowymi. Pracowały tutaj liczne dźwigi, suwnice przeładunkowe, sypały się materiały budowlane, podjeżdżały wagony kolejowe. Popowice miały połączenie z dworcem Nadodrze (Bahnhof Breslau Odertor, Rechter-Oderuferbahnhof) oraz z Trzebnicą (Trebnitz), również dzięki kolejce wąskotorowej, istniejącej jeszcze wiele lat po wojnie.


 

      W życiu nie ma przypadków, mawiają niektórzy, coś w tym jest. Zawsze zastanawiałem się, w którym miejscu, mógł się znajdować słynny już lej po bombie, do tego tak duży, że wpadł do niego czołg, pojazd pancerny. Przecież musi być po nim widoczny jakiś ślad. Kopałem na działce, pytałem sąsiadów i znajomych, spacerowałem i szukałem, a tu nagle taka fotografia...

      Zdjęcie to przedstawia skład paliw, który został zbombardowany i właśnie w tutaj miało miejsce zdarzenie (za fotopolska.eu). Oderumschlagstelle Breslau-Popelwitz und Reichsbahnstre.

      Radziecki szturm na Festung Breslau nastąpił w lutym 1945 roku, a 8 kwietnia według raportów wojsk, zajęte zostały pozycje wyjściowe do ostatecznego uderzenia na płonące miasto, wzdłuż nasypu kolejowego na linii Breslau – Posen, na odcinku od mostu na Odrze do terenów sportowych na wysokości obecnego stadionu WKS Śląsk przy obecnej ul. Oporowskiej (Opperauer Strasse, Alte Grabschener Strasse). Wyprowadzony stąd atak miał na celu zajęcie obecnego Ołbina i zamknięcie pierścienia wokół Starego Miasta. W Lasku Dębowym ześrodkowano siły radzieckie, czyli 112 Dywizję Strzelecką i 374 Gwardyjski Pułk Ciężkiej Artylerii Samobieżnej, w której znajdowało się, między innymi, 16 dział samobieżnych ISU 152. Po przeciwnej stronie swoich pozycji bronił batalion Hitlerjugend i dodatkowo wzmocniony niszczycielem czołgów Jagdpanzer IV oraz pięcioma działami szturmowymi Sturmgeschutz III. Walki wzdłuż nasypu kolejowego, który przechodził z rąk do rąk, rozpoczęta w godzinach przedpołudniowych dnia 18 kwietnia, zakończyła się późnym popołudniem. Jednostki atakujące nacierały na strzelnicę przy obecnej ulicy Długiej (Lange Gasse, Weg von Popelwitz), chcąc sforsować nasyp kolejowy i uderzyć na koszary (obecnie siedziba Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta) oraz pobliską stocznię rzeczną przy obecnej ulicy Michalczyka (Lange Gasse, Kipke's Brauerei), oraz zająć skład paliw przy Grobli Kozanowskiej (Breslau Coseler Deich). Niemiecka piechota wspomagana przez wozy bojowe dokonała rzezi radzieckich pojazdów, podczas której uległo zniszczeniu 12 dział samobieżnych, a ostatnie 13 wpadło do leja po bombie, w którym utknął. Załoga nie chciała się poddać i zaciekle się broniła, a dowódca wolał zginąć z rąk nieprzyjaciela, niż okryć się hańbą klęski za źle przeprowadzony atak. Działo dowodzone przez lejtnanta Zimina zniszczono za pomocą pancerfausta. Jednostki radzieckie nie tylko nie osiągnęły zakładanego celu, ale także utraciły w wyniku kontrataków spory teren, ponosząc przy tym znaczne straty  w ludziach i sprzęcie pancernym. Ofensywa rozpoczęta 18 kwietnia 1945 roku już tydzień później straciła cały impet, a działania bojowe aż do kapitulacji Festung Breslau miały charakter incydentalny.


 

       Jak podają źródła, niegdyś willa nr 42 (Guttentag) przy ul. Legnickiej (Berliner Chaussee) i ul. Bolesławieckiej (Weg von Neukirch), która właśnie od nazwiska właściciela nosiła swoją nazwę. Reprezentuje styl tzw. neorenesansu północnego, popularny w Niemczech pod koniec XIX wieku, a trzeba pamiętać, że Breslau w zamierzeniu miał być Rzymem Rzeszy

 

     We Wrocławiu, na Popowicach pozostało niewiele budynków, który na mocy postanowień Miejskiego Przedsiębiorstwa Rozbiórkowego nadawało się do odtworzenia, a zatem materiał budowlany posłużył innym miastom w Polsce, między innymi Warszawie i Nowej Hucie, na odbudowę, co stało się głównym celem propagandowym i w istocie to, co mogło zostać odrestaurowane tutaj, zostało rozebrane lub zniszczone. 

 

I pomyśleć, że kiedyś to był najwyższy budynek na Kozanowie (Breslau Cosel).

 


 

 

      Jeśli mowa o obróbce skrawaniem istoty, to muszę wymienić kolejne miejsce, w którym zabieg ten był czyniony. Zespół Szkół Mechanicznych nr 2, wtedy, a wśród nich Technikum Mechaniczne nr 2, gdzie zdobyłem pierwsze szlify życiowe, nabyłem nawet tytuł technika mechanika o specjalności metrologia warsztatowa, co dzisiaj, szczególnie dla niewtajemniczonych jest niewłaściwie kojarzone, a na tej podstawie dochodzi do zabawnych sytuacji podczas rozmów.

     Jak podają źródła ulica Słubicka (Liegnitzstrasse, Gruhrauerstrasse) dopiero od początku XX wieku, najpierw jej krótki odcinek od ulicy Zachodniej (Kurzegasse, Westendstrasse), po której jeszcze w 1945 roku kursowały tramwaje, a wcześniej była jedną z głównych ulic rybackiej wioski, a dzisiaj osiedla Szczepin (Tschepine), a później, bo w 1910 roku wydłużona do szkoły ludowej. W czasach, gdy uczęszczałem do Technikum, szkoła dysponowała zapleczem technicznym przy ulicy Strzegomskiej (Striegauerstrasse), w którym odbywałem, raz w tygodniu, praktyki zawodowe. Dzisiaj budynek jest częścią Centrum Kształcenia Praktycznego. Przed 1945 rokiem budynek istniał i był częścią Schuhfabrik Dorndorf. Co się stało z maszynami? Przecież były tam odlewnia, kuźnia, tokarnia, frezarnia, spawalnia, etc. Przechodziłem przez wydziały mechaniczne w ciągu pięciu lat, także nazbierało się wspomnień.

      Jeżeli mówię o edukacji, nie sposób zapomnieć o, co prawda epizodycznych, jednak jakże ważnych z mojego punktu widzenia, rolach Studium Edukacja, które gościnnie wynajmowało budynki w celu propagowania nauczania w swoim wydaniu. W czasie, gdy ja korzystałem, szkoła zajmowała budynek przy obecnej ul. Trzebnickiej 42 (Trebnitzer Chausee), która w przeszłości stanowiła fragment Szosy Trzebnickiej, trasy wylotowej z miasta w kierunku północnym, przy której wówczas znajdowała się Rogatka Trzebnicka (Trebnitzer Barriere), czyli jeden z punktów kontrolnych na obrzeżu Wrocławia. Mieściło się tutaj także Kolegium Nauczycielskie im. Piramowicza, nieistniejąca dziś publiczna szkoła wyższa, która pod patronatem Uniwersytetu Wrocławskiego kształciła do stopnia licencjatu, przyszłych nauczycieli.

      Po przeciwnej stronie ulicy Trzebnickiej jeden ze swoich zakładów posiadał Zakład Gazowniczy, który funkcjonował pod wieloma nazwami, a który posiadał również szkołę, do której miałem okazję uczęszczać, a która odegrała ważną rolę w przebiegu mojego życia. Obecnie budynek zajmuje Urząd Skarbowy Wrocław Psie Pole.


 
Napisane jest ...spieszmy się, bo tak szybko znikają... to w kontekście śladów historii.

 



      Na terenie Gazowni Ołbin, a później Dolnośląskiego Okręgowego Zakładu Gazowniczego, w którym kontynuowałem swoją karierę zawodową, znajdowało się Balon Schlesien, czyli lądowisko balonów. Śladów po tym ciężko dzisiaj szukać, ale dla chcącego nic trudnego.

      Mam to szczęście, że ciek wodny, którego wciąż jestem obserwatorem, dostarcza tak wielu emocji. Delektuję się nie tylko wspomnieniami, ale mam okazję dowiedzieć się kolejnych rzeczy o miejscu, w którym dorastałem. Płynnie zatem nadal, mając wpływ na moje rozwój i zniekształcenie. Chciałem nauczyć się rysować, jednak założenie przerosło mnie i jedyne, co mi pozostaje to utrwalanie znaków, bo robieniem zdjęć profesjonalnym, nie można tego nazwać. Dzięki temu, że chciałem, wykształciłem w sobie zamiłowanie do poszukiwania czegoś wartościowego, w sensie tajemnicy ukrytej pod tym, co widać na pierwszy rzut oka, czyli można powiedzieć, że powstał produkt uboczny, ale zatem najważniejsza cecha dzikość nie tylko przydała się, ale nadała ton.

 

     Znów mogę mówić z pozycji szczęśliwego człowieka. Tym razem dlatego, że miałem okazję obserwować i oceniać, co stanowi plusy, a co minusy, na przykład zabudowy miejskiej. Kiedyś miasto było otoczone, niejako zamknięte, ograniczone, ale to mój punkt widzenia, teraźniejszy. Mogę sobie pomyśleć, za co już jestem wdzięczny, a na tej podstawie, dodając do tego oczywiście szczyptę własnych doznań, wystawić ocenę, zadziałać, coś zrobić. Chciałem nauczyć się rysować, chciałem stworzyć swój własny album, pokazać świat takim, jakim widzą te dwa otworki z przodu głowy...

 



      Miasto otoczone murami i podwójną fosą, ktoś to projektował. Siedziałem za murami i miałem okazję myśleć nad różnymi sprawami. Odnalazłem informacje, że na przykład w miejscu, gdzie dzisiaj przebiega jedna z głównych ulic miasta Nowy Świat (Neue Welt Gasse, Clausgraben, Clausgasse) i Białoskórnicza ( Weissgerbegasse) przepływała Czarna Oława, odnoga jednej z pięciu miejskich rzek, która równocześnie stanowiła zasilanie fosy miejskiej. Po epidemii, która spustoszyła miasto pod koniec XIX wieku, zasypano ją, a w tym miejscu powstał nowy zaułek nazwany Oława Białoskórnicza (Weissgerbe Ohle) i Oława Ruska (Reussen Ohle). 


 

      Ślady dawnej działalności można znaleźć w literaturze, no i oczywiście w internetach. Ja skupiam się na tym, że w dzisiejszych budynkach użyteczności publicznej, za jaki można uznać hostel, czy biura, kiedyś funkcjonował szpital miejski Bożego Grobu. Co się dzieje w szpitalach, można sobie dopowiadać. Takich miejsc w mieście jest więcej...

     Siedziałem, z własnego wyboru, za wysokim murem i oprócz tego, że miałem okazję pobudzać swoją wyobraźnię, właściwie za każdym razem, gdy wpadłem na jakąś ciekawostkę. Niby codzienna praca, oczywiście obowiązki, oczywiście prawa, ale wszystko owiane tajemnicą. I jak tu nie popadać w zachwyt i nie pogłębiać swojego zainteresowania, no i wiedzy, ale to przy okazji, powiedzmy, że to w wyniku wspomnianej już obróbki skrawaniem. Odpady, a raczej produkty uboczne muszą być...

     Kiedyś bardzo widoczny był znak drogowy, a raczej tablica informacyjna z napisem uwaga samochód, ale kto to dziś jeszcze pamięta... 


 

     Bywało i tak, że spędzałem za murami również trudne chwile. Dla kogo trudne?

   
     Skoro poświęciłem się cały (nie potrafię inaczej), postanowiłem, że oprócz nabywania umiejętności praktycznych, pobawię się również tym w środku, gdzie gromadzą się również szare komórki
 

      Ulica Tęczowa (SiebenhufenStrasse), mogę śmiało stwierdzić, że odcisnęła piętno, jeśli zewnętrznych śladów nie posiadam, to z całą pewnością serce bije mocniej na hasło Tęczowa

 

     Budynek, który niemal codziennie stawał się przedmiotem mojej obserwacji. Dzisiaj mieści się w nim Liceum imienia Agnieszki Osieckiej, a w czasach, kiedy nabierałem przekonania do dalszego zniekształcania urzędowało Technikum Geodezyjne, które kusiło mnie kierunkiem swojego szkolenia... Wcześniej Volksschule, a skoro obiekt przetrwał zawieruchę wojenną niemal w identycznym stanie i dysponował 31 izbami lekcyjnymi, wykładał w nim w 1947 roku Wincenty Styś, mający duży wpływ na działanie Wyższej Szkoły Handlowej, a potem Akademii Ekonomicznej, która w 1974 roku zyskała nazwę i patrona w osobie Oskara Langego. Kolejny etap w kształtowaniu cieku wodnego...


 Ciek wodny z nadanym ruchem, może pod wpływem własnego ciążaru? Płynie nadal nienazwany...
Widzę go, nawet mam okazję patrzeć na niego oraz na przygody, które w związku z późniejszymi wydarzeniami się działy. One wciąż się dzieją...


...cdn?...

Komentarze

Popularne posty