Moje powołanie ? z ...

      ... Tak bardzo chciałbym zostać kumplem Twym ...

 


 

     Tylko odtwarzam, albo przetwarzam. Na czym polega moja praca, przynajmniej dotychczas? Najpierw się nauczyłem, poznałem dokładnie, a potem sam przystępowałem do działania. Efektem tego było, czasami nawet jest jeszcze, czyjeś zadowolenie. Nie wspominam o tym, co zostało w ziemi, to chyba najlepszy dowód na to, że coś tam robiłem. Ktoś mi zaufał, a ja starałem się wykonać zadanie najlepiej, jak potrafię. Do dzisiaj nie mam sobie ni do zarzucenia. Czy stan, w którym się teraz znajduję, myślę o zdrowiu, to odpowiedź na to, że jednak nie do końca robiłem wszystko tak, jak należy? Coś w tym jest. Nie ma przecież dymu bez ognia.

  

 

    Czyli co? Źle nauczony zostałem, niewystarczająco? Przecież wszystko, co robiłem, podlegało weryfikacji. Ktoś dopuszczał do użytkowania to, co robiłem, a było tego sporo, jak na jedną osobę wykonującą. A co teraz? Choroba jest, jak fajnie określił mnie doktor, do którego chodzę na konsultacje, zbieram wszystko, co popadnie, czyli zgodnie z powiedzeniem ... na krzywe drzewo każda koza wejdzie .... A ja, chyba na przekór, nie poddaję się, choć wiem, że to, czy jestem, nie ode mnie zależy.  Jednak samo to, że jestem, staram się wykorzystać i przekazać to, co mam w głowie, bo to kształtuje moją rzeczywistość, moją codzienność.

 


     Biorę udział w różnych przedsięwzięciach, bo ktoś mi powiedział, że liczy się to, co robię. Liczy się to, że szukam możliwości, a nie powodów. Bodźcem dla mnie pozostaje również fakt, że są ludzie, którzy potrafią ukierunkować. Nie widzę, że chcą tym zrobić jakąkolwiek krzywdę. Chwalę się tym, co jest jednym ze źródeł mojego zainteresowania. Jestem z tego dumny, że mogę szukać i znajduję to, co mnie interesuje. A przy okazji korzystam z wiedzy ludzi, którzy przynajmniej w tej kwestii, są mądrzejsi ode mnie. Posługuję się, na przykład, materiałami Asbiro, alternetywnej szkoły biznesu i rozwoju osobistego.


      Proszę Pana, krótka sprawa. Taki jest, takie jest zrządzenie Boże, że to jest ziemia. I na ziemi sprawy te oddane są nam. Na dobre I na złe. Jest nam dana wolna wola. Wolna wola jest nam dana. To jest zagadka, to jest tajemnica. Pan Bóg stwarza każdego człowieka z osobna, nie na tuziny, nie jest Pan odbity od żadnej sztancy, tak. I nawet, jak ma Pan brata bliźniaka, to on jest innym człowiekiem. Pan Bóg stwarza każdego z osobna. Pan Bóg jest właśnie personalistą, tak. Nie jest kolektywistą. Każdego stwarza celowo, nie przypadkowo, z zamiarem i podstawą tego zamiaru jest miłość, jest akt miłości. I w ramach tej miłości dostał Pan wolną wolę, to znaczy może Pan, Pan Bóg Pana nie gwałci. Pan Bóg Pana nie przymusza, nawet do tego, żeby się Pan Nim interesował. Chociaż to jest straszna rzecz, jeżeli ktoś kogoś kocha i nie znajduje cienia zainteresowania ze strony osoby kochanej, prawda. Więc ta wolna wola to jest zagadka. Wolno nam zrobić co chcemy. I Pan Bóg tego nie cofa. Nie cofa, aż do naszej śmierci. Dysponujemy wolną wolą.

 ...

 


     Jak mnie pytają, bo to się zdarza, ludzie co właściwie robić to podpowiadam – Kościół, szkoła, strzelnica, mennica. I dla propagowania tego programu inicjowałem organizację o nazwie “Pobudka”. Pobudka, czyli budzenie śpiących rycerzy. Śpiący rycerze, piękna legenda polska, prawda? Oni w Polsce śpią nie tylko pod Giewontem, wszędzie indziej śpią śpiący rycerze. Trzeba ich obudzić. Co mają zrobić śpiący rycerze? No muszą właśnie zadbać o to, co najważniejsze. Kto chce iść prosto do polityki, nie zadbawszy najpierw, wedle nauki o katolickich obowiązkach stanu, nie zadbawszy najpierw o swoją parafię, swojego kapłana, swoje dzieci w swojej szkole, kto nie zarabia własnych pieniędzy, I nie mając tego wszystkiego, chce iść do polityki, ten idzie wyraźnie do polityki po pieniądze, prawda? Skoro więc ktoś idzie do polityki po pieniądze, no to – mój Boże, to nie jest niezależny, prawda? Nie jest panem swojego losu. To znaczy, będzie mógł cokolwiek zdziałać tak długo, jak długo odkręcony jest kurek z jakimś zasilaniem, z jakimś finansowaniem.

      Kościół, szkoła, strzelnica, mennica – kto chce? Słusznie, naprawiaczy Kościoła? Wielu ludzi kiwa głową z politowaniem, tak. I są powody do tego politowania. Co to się, nawet z Kościołem katolickim porobiło w naszych czasach? No ale kto chce zmieniać Kościół katolicki na lepsze, kto rozumie, że żeby ocalić świat, Polskę to trzeba ratować Kościół katolicki, a w dzisiejszych czasach trzeba go ratować nawet przed nim samym, momentami, tak? W tym wymiarze ludzkim. No to, ten kto chce naprawiać Kościół, no to ma przed sobą dwie drogi. Jest droga Lutra, który widzi, jak jest źle, jak to ruja, poróbstwo i temu podobne. I w związku z tym Luter obraża się na Papieża, ogłasza go antychrystem i zakłada swój własny kościół. I w ślad za nim idą książęta i królowie, którzy widzą, że to jest fajna ideologia, fajna teoria, którą możemy wykorzystać do skoku na kasę, prawda? Właśnie, bo możemy zrabować klasztory i dobra kościelne. I to jest droga luterska, tej nikomu nie polecam.

      I jest druga droga. Droga świętego Franciszka. Święty Franciszek widzi – ruja, poróbstwo, symonia i w ogóle. Tylko, że święty Franciszek nie obraża się na Papieża, tylko bierze się za odbudowę najbliższego kościółka. I wokół siebie skupia paru, parunastu, a potem z czasem, idącym w tysiące braci mniejsi, kaznodziejów. I drogę świętego Franciszka polecam każdemu.

      Kto chce dzisiaj uratować Kościół, to niech nie zaczyna od pouczania Papieża tylko niech zacznie od ocalenia jednego duszpasterza tradycji katolickiej. A godzien jest robotnik zapłaty swojej. To znaczy jeżeli Kościół ma być na dotacji europejskiej I na pensjach dla katechetów, z centralnego budżetu, no to ten Kościół nie jest wolny. No to jeżeli ma być wolny, jeżeli nasi duszpasterze mają z odwagą mówić, królowi Bolesławowi mają mówić, biskup Stanisław ma mówić, że nie jest dobrze, no to nie może być na pensji króla Bolesław, prawda? Biskup Stanisław nie może być na dotacji, którą mu wyznacza król Bolesław. Bo wtedy właśnie, jak prawosławna cerkiew, staje się zależny od samowładnego cara. Jak kościół anglikański pod przymusem zaprowadzony, staje się zależny. I nie jest już krytykiem, taki kościół, suwerennym.

      Więc najważniejszy Kościół – tradycja katolicka. Ja, proszę Państwa, między nami mówiąc, uważam, że nie obejdzie się bez powrotu do tradycji katolickiej także w tym praktycznym, widzialnym wymiarze, jakim jest tradycyjna liturgia. To znaczy, jeśli ma być porządek, to niestety nie może być bałaganu. Jeśli ma być porządek. A bałagan wkrada się tam, gdzie jest otworzone pole do ludzkiej twórczości. Ludzkiej inwencji. Ludzka inwencja – piękna rzecz, bo Pan Bóg dał ludziom talenty I cieszy Go jak ludzie korzystają ze swoich talentów. Ale niestety tam gdzie ludzka twórczość kwitnie, tam zawsze jakieś błędy się pojawią. Otóż w tradycyjnej liturgii po prostu nie ma miejsca na to, żeby ktoś coś od siebie mówił, prawda? I to jest piękna rzecz.


 

      Szkoła. Kto chce ratować państwo polskie i naród przed zagładą i lobotomią (celowe uszkodzenie), no to najpierw niech uratuje własne dzieci. A kto oddaje dzieci lewiatanowi na naukę, kto oddaje dzieci do systemu kołątajowsko – stalinowskiego, systemu Komisji Edukacji Narodowej I Polskiej Akademii Nauk, ojcem założycielem Polskiej Akademii Nauk jest Józef Stalin, jest to kołchoz dla profesorów, a wytłumaczcie dzisiaj któremuś profesorowi, że Polską Akademię Nauk trzeba znieść, tak? Ona powstała na gruzach dwóch tradycyjnie, bardzo pięknych instytucji Warszawskiego Towarzystwa Naukowego I Krakowskiej Akademii Umiejętności. I to były przedsięwzięcia narodowe, zaiste. Prywatne, nie państwowe. Jeszcze pod zaborami powstawały. Otóż komuniści to znieśli i stworzyli kołchoz dla profesorów – Polską Akademię Nauk. Wytłumaczcie dzisiaj któremuś profesorowi z PANu, że jego patronem jest Józef Stalin. To się obrazi, prawda?

      Hugon Kołątaj, jeden z patronów tego projektu antycywilizacyjnego, antynarodowego, antykatolickiego, skrzyżowanie Bronisława Geremka z Józefem Rzycińskim, niech spoczywają w pokoju, to był Hugon Kołątaj właśnie. A polska inteligencja reprodukuje brednie na jego temat. Z pokolenia na pokolenie. Nie da się, niestety ochrzcić powtórnie i nawrócić i wykorzystać, zaprząc do pracy dla narodu i dla Kościoła Komisji Edukacji Narodowej. I dlatego trzeba robić własne szkoły. I mam nadzieję, że część z Państwa, właśnie tutaj z pod tego szyldu wychodząc, część z Państwa zdecyduje się nie oddawać dzieci na zagładę duchową iintelektualną. I że jednocześnie nie będziecie robić partyzantki, którą ja bardzo szanuję, prawda? To znaczy, kto uczy dzieci w domu jest jak żołnierz wyklęty, tak? Prawda? Głośno, nota bene, to nie są przesadnie, to o czym tutaj mówię, bo na przykład podziemne nauczanie prywatne ma swoją historię sięgającą czasów Komisji Edukacji Narodowej. Podziemne prywatne domowe nauczanie rozkwitło w Polsce nie dopiero za czasów okupacji niemieckiej I sowieckiej, tylko kiedy wprowadzono Komisję Edukacji Narodowej. I to bardzo wielu Polaków rozumiało, że to są masońskie bezeceństwa, to jest bezbożnictwo i na dodatek bardzo dużo kosztuje, że to jest przeciwko Kościołowi i przeciwko narodowi i nie chcieli oddawać dzieci na naukę do szkół KEN. Raportują o tym komisarze Komisji Edukacji Narodowej, którzy do centrali piszą takie alarmujące listy, że tutaj ludziska nie chcę tago dobrodziejstwa, które im niesiemy, prawda?

      Bo został stworzony system, w który potem, to jest jak podpięcie sztucznej kroplówki i potem wystarczy tylko wymienić zawartość tej butelki. I to czy car ruski, czy cesarz pruski, to już wszystko jedno, ale system jest. Gotowy system zcentrolizowanego nauczania przymusowego.


 

      A więc Kościół, szkoła. Strzelnica? No mówiłem tutaj na początku parę słów o tym, że prawo do posiadania broni I kara główna to są rzeczy, które musze wrócić, jeżeli naród polski ma przetrwać i jeżeli ma utrzymać swoją suwerenność na własnym terytorium. Ja pojmuję prawo do posiadania broni jako prawo naturalne. Prawo naturalne przyrodzone. A zatem tak jak z wolnością. Godzimy się na to, że od czasu do czasu Sąd, właśnie Sąd, nie decyzja administracyjna jakiegoś urzędnika, policjanta, od kiedy mamy proces, ten prawny, to prawne zobowiązanie, że nikt nie zostanie pozbawiony wolności, bez procesu sądowego. No to jest przywilej jagiełłowy, Neminem captivabimus (nisi iure victum – nikogo nie uwięzimy bez wyroku sądowego) z XV wieku, z pierwszej połowy XV wieku mamy taki przywilej. Ci biedni Angole Habeas Corpus Act (ustawa angielska zabraniająca aresztowania podejrzanego bez nakazu sądu) muszą czekać jeszcze dwa i pół stulecia, prawda? A i tak to Habeas Corpus Act to już jest ustawodawstwo fazy rewolucyjnej, po obaleniu prawowitej władzy Korony brytyjskiej, która sama się obaliła, wznosząc na tych gruzach pewną fasadową instytucję, którą dzisiaj jest monarchia brytyjska. To jest fasada. Pusta, wydmuszka, wydrążona, jajo węża, puste, wyjedzone.

      Więc tak jak zgadzamy się na to, że wolności może być ktoś pozbawiony, ale przez Sąd w cywilizowanym procesie – oskarżony, obrona, sędzia, tak ja patrzę się na prawo do posiadania broni. Wolny Polak, który ma prawa polityczne, jeśli ma być pozbawiony prawa do posiadania broni, to proszę to zrobić sądownie. Niechaj prawo do noszenia broni nie będzie przywilejem reglamentowanym przez władze, uznaniowo – albo niebiescy, albo zieloni, w konsultacji, tak? Urzędnik w konsultacji z panią psycholog pozwoli mi albo nie pozwoli podnieść poziom bezpieczeństwa mojego, mojej rodziny, mojego domostwa. Nie. To jest prawo przyrodzone. I na dodatek jeszcze, proszę Państwa, jestem przeciwnikiem, nawet rejestracji broni. Nawet rejestracji. Bo w 39 roku, kiedy weszli do nas Niemcy i Sowieci, mieli w Starostwach gotowe listy proskrypcyjne, bo Józef Piłsudski kazał rejestrować każdą sztukę broni palnej w Starostwie i ja jestem temu przeciwny. Ani władza moja, warszawska, ani władza, tym bardziej zagraniczna nie ma mieć takiego gotowca, takiej listy proskrypcyjnej, podanej do ręki.

      Kościół, szkoła, strzelnica. Mennica. Ten czwarty punkt, no żeby to było jasne, że to musi być za nasze pieniądze. Pierwsze i drugie i trzecie. Musi być za nasze pieniądze. Nie będzie państwa polskiego z dotacji europejskiej, ani nie będzie wojska polskiego z dotacji amerykańskiej. A komu się wydaje, że będzie ten albo sie łudzi, ma urojenia, albo też źle życzy państwu polskiemu.

 



      I to jest Pobudka, I to jest cały ten program, a jak każdy program, który trzeba przetworzyć intelektualnie, on jest elitarny. Ja nie jestem demokratą, dlatego nie zwracam się do żadnych mas, zwracam się do Pana osobiście, zwracam się do Was, do polskiej elity, ponieważ nie będąc demokratą nie hołduje takiemu przesądowi i zgodnie, z którym to masy mają pod jakimś natchnieniem. No nie ma takiego, masy to proszę Państwa właśnie tylko w kościele na sumie. Z demonstracji publicznych tylko procesja Bożego Ciała nie napawa mnie lękiem i nie rodzi we mnie obaw, tak? Tylko tam jest, a poza tym, wiecie Państwo, kogo oklaskują, mogą też wygwidać. Wszelkie masowe imprezy to nie jest miejsce, w których sprawy publiczne powinny być rozstrzygane. Państwo to jest rzecz elitarna z zasady, państwo jako takie to jest elitarna rzecz, bo elita musi dokonać zamachu stanu, to znaczy wewnętrznego. Każdy z nas musi się wewnętrznie zamachnąć na Polskę. To znaczy musi się zdecydować, czy chce mieć własne państwo, czy chce być zdany na łaskę i niełaskę państw cudzych.

      A zatem wewnęrzny zamach stanu to jest ta iskra wyjściowa. To jest ten zapalnik do tworzenia każdej państwowości. I tego może dokonać tylko elita. Jaka elita? No elita rycerska. Mówię, że organizacja nazywa się Pobudka, bo budzenie śpiących rycerzy jest zadaniem do wykonania. No I stąd uczestnicy organizacji Pobudka to budziki. No i ktoś tam od czasu do czasu się obruszy, czemu budzik, czemu my nie możemy być rycerstwem? Na co ja pytam, ile Pan, Pani ma wołów? Wołów? Żeby był rycerz, w dawnych wiekach, żeby był, co najbardziej nas porusza, ożywia naszą wyobraźnię, jeden skrzydlaty jeździec, towarzysz husarski. No to, proszę Państwa, żeby takiego towarzysza husarskiego wyposażyć w te piękne skrzydła, wcześniej odziać w zbroję I wyposażyć w różne zbroje, a to lekka, zbroja lekka, ona nie jest płytowa ciężka już, bo prawda husarz musi być sprawny, mobilny. On ma tam różne sprzęty na wyposażeniu, no przede wszystkim, pamiętamy, ma tę kopie. Ale tę kopie skruszy. Skruszy w pierwszym uderzeniu. Ona pęknie. Dlaczego? Bo jest wydrążona w środku. Dzięki temu może być taka długa, że nawet dłuższa, niż piki nieprzyjaciół. Pikinierze, piechota stoją I mają takie piki, ale te piki, jako lite drewno, sa po pierwsze ciężkie, a po drugie wygną się, tak? Ku dołowi. Opadną. Oklapną. Natomiast kopia husarska jest dłuższa od piki, a zachowuje sztywność, dzięki temu, że jest lekka, dzięki temu, że jest wydrążona, ale pęknie. Więc taki husarz musi mieć tych kopii na całą kampanię wojenną, pod ten Kircholm. Wiecie Państwo, pod Kłuszynem w 1610 roku, niektóre roty husarskie, pamiętnikarze zaklinają się, że i dziesięć i więcej razy szarżowały i dziesięć i więcej razy szarżowały roty husarskie, czyli że i tych kopii musieli mieć. Na niektórych wyprawach, prowizorycznie robili z jakichś zagajników, jakichś lasków. Ale to już nie było to samo, prawda? To było też groźne dla samego husarza. Jeżeli kopia nie pęknie, no to go wysadzi z siodła, jak uderzy.

      Mówię o tym Państwu, na zakończenie tej części naszego spotkania, żeby Państwu uświadomić, jakie to jest skomplikowane know how. I jakie to są koszta. No bo oprócz tych kopii, no to musi być jakiś wóz, na którym one jadą, prawda? Jak wóz, no to pachołkowie. Na jednago towarzysza husarskiego, co najmniej dwóch pocztowych, którzy już owszem zasiadają w kole rycerskim, ale skrzydeł oni nie mają. Przy kulbace przytroczonych. Oni, ci pocztowi, żeby bronić z flanki rycerza, którego obstawiają. Żeby podprowadzić konia, który też, w pierwszym szeregu, kopia się skruszy, I on, większość koni padnie, nadzieje się na te piki, prawda? Ale są drugie szeregi I nastąpi przełamanie. Husaria to jest broń, to jest Wuderwaffe, tak? XVI I XVII wieku. Wunderwaffe. Przez wiele dziesiątków lat husaria rzeczywiście zawsze dokonuje dzieła, to znaczy przełamuje szyki nieprzyjaciela. Żeby przełamać szyki nieprzyjaciela, prawda? No, to proszę Państwa, te wierzchowce? Te konie husarskie? One muszą słuchać, tak? Słuchać jeźdźców i muszą być wyuczone. Muszę się przede wszystkim, mała rzecz, podstawowa, muszą się nie wystraszyć. Koń, kto miał do czynienia z tym zwierzęciem, ten wie, że to jest, no prawda pięknie sie mówi, że to poprostu jak kobieta, prawda? I że sie płoszy. Więc wyuczyć, ułożyć konia husarskiego tak, żeby on to wytrzymał. Żeby wytrzymał psychicznie koń, nie jeździec, tak? Żeby wytrzymał szarżę na szyki, ścianę z pikinierów, muszkietierów, tak? Wielka rzecz. Otóż, proszę Państwa, I tu wracam do pytania, ile Pan, Pani ma wołów. Żeby kupić ułożonego konia husarskiego, to trzeba było wydać sumę będącą ekwiwalentem, jak wyczytałem w jednej książce, stu dwudziestu wołów, tak? No to kto z nas ile ma wołów. A żeby posadzić na koń towarzysza husarskiego, wyposażyć go w te wszystkie rzeczy, no to trzeba było, żeby za tym stał majątek, no rzędu trzech wsi, tak mówią. Wieś wsi nierówna, prawda? Różne mogą być majętności, ale nie mniej niż trzy wsie. Trzeba z tego czerpać dochód, żeby móc jechać pod Kłuszyn, czy pod Kircholm w charakterze husarskiego towarzysza, prawda? Który oprócz tej kopii, to on ma i koncerz i ma szable. I jedni mają łuki, a drudzy mają pistolety w olstrach, a inni potem mają karabinki, takie dłuższe lufy.

      Wielkie przedsięwzięcie, wielkie know how, wielka majętność, żeby pod Kircholmem czy pod Kłuszynem, żeby potem kilkanascie razy szarżować I w parę tysięcy, przełamać wroga, którego jest tysięcy kilkadziesiąt, czy kilkanaście, prawda? Wuderwaffe,ale za tą Wunderwaffe stoi know how, stoi baza majątkowa nie błaha. I wiecie Państwo, co jeszcze? Towarzysze husarscy przed szarżą, oni jeszcze w kulbakach, już w tym szyku, bo oni ruszą do szarży, rozrzuceni w polu, dość szeroko, po prostu, żeby było trudniej trafić, prawda? Nie jadą, szarża nie rusza zwartym szykiem. Ale rzecz w tym, żeby zmaksymalizować impet w wybranym punkcie szyków nieprzyjacielskich. A zatem ruszają szeroko rozrzuceni, a muszą zewrzeć szyk w krytycznym punkcie, no czyli na sekundy przed przełamaniem szyków nieprzyjaciela. I wtedy, wtedy, towarzysze husarscy, tak też można przeczytać w pamiętnikach i specjaliści od tej dziedziny o tym opowiadają, że w momencie przełamania towarzysze husarscy kolanami wzajemnie dotykają się. Tak jest szyk zwarty. No to wyobaźcie sobie, tak panować nad koniem, tak ten koń ma być ułożony, tak ta kopia jest, no cos nieprawdopodobnego. I wiecie Państwo, podstawa tego wszystkiego, psychika tego jeźdźca, tego towarzysza husarskiego. Powiedziałem to na początku. Gdyby dzisiaj udział w życiu publicznym był warunkowany w taki sposób właśnie. Dobrze kolego, koleżanko, bierzemy pod uwagę Twój głos, ale wiesz, na wezwanie wystaw Pan, Pani, taki poczet husarski. Jeszcze raz – jeździec towarzysz, dwóch pocztowych, na każdego jeźdźca paru pachołków, wozy, na jednym kopie, na drugim zbroje, na trzecim, na jakiś wikt i opierunek, jak się zmieści jeszce obrok dla koni, to dobrze, jak nie, to następny wóz trzeba podstawiać. To weź Pan to wystaw i jedź na wojnę i daj się zabić. Daj sie nabić na jakieś narzędzie, tak? Ostre, czy tępe. I wtedy masz głos w sprawach publicznych. I wtedy masz głos.

       Więc psychika takiego człowieka. Otóż towarzysze husarscy przed bitwami, tymi największymi, przed Kircholmem, pan hetman modli sie przed grobem królewicza Kazimierza w Wilnie, przed wyprawą, która pod Kircholmem się skończy tak pięknym sukcesem. Chociaż później politycznie nie wyzyskanym. A towarzysze husarscy, proszę Państwa, jeszcze z kulbaki, przystępują do sakramentu, spowiadają się. Ojcowie, głównie Jezuici, kapelani, z konia spowiadają. Przed Kircholmem to oni w ogóle krzyżem leżą. Krzyżem leżą, już zostawili tam tabory. Już właśnie idą na bitwę. Już pan hetman jk zobaczył nieprzyjaciela, to mówi do nich, tak pięknie mówi, że nie ma, że musimy wygrać, tak? Że musimy wygrać. I mówi takie sformułowanie – nieprzyjaciela policzymy po bitwie. Nie liczymy ilu teraz przed nami stoi. Nie liczymy. Policzymy po bitwie.

      Więc prosze Państwa, sądzę i na skromną miarę naszą, właśnie dzisiaj osądzam, że my zaledwie możemy być budzikami. Rycerstwem jeszce nie jesteśmy, bo nie ma tych studwudziestu wołów, ani wsi trzech, najmarniej. No niektóre całe dywizje, prawda wojska, były wystawiane przez wielkich panów, którzy tych wsi mieli po horyzont, prawda? I w związku z tym ktoś mógł skorzystać na tym. Do tego husarskiego zaciągu przystąpić. Na dworze jakiegoś księcia Jeremiego, czy innego. Ale oprócz tego, że te sto dwadzieścia woły i trzy wsie, to proszę Państwa, nie będzie Polski bez lezenia krzyżem. Nie będzie bez bitwy, ale żeby tę bitwę stoczyć, nie wierzę w wojsko polskie z zaciągu, którego by dokonywał jakiś Trybunał Konstytucyjny, czy pod szyldem partyjnym. To muszą być takie sprawy, to musi być jasne, że to sa takie sprawy, które się rozstrzygają między życiem i śmiercią.

      Opowiedziałem Państwu o husarii, o tym jak, skąd ona się bierze I jak Państwo widzicie wszystko to ma bazę, grunt, korzeń. Także ekonomiczny, prawda? Podstawę. Nie można, tak jak teatru głogowskiego, nie można budować od góry, nie można budować od sali piwnej na piętrze, najpierw musi być jakaś jatka, prawda? Na dole. Nie można mieć zatem kultury narodowej z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, która ma siedzibę w kradzionym pałacu, jak wiadomo, prawda? Co może dla dziedzictwa i kultury narodowej, co może zdziałać urząd, który ma siedzibę w kradzionym pałacu? Absurd.

      No więc tak samo nie można mieć szarży husarskiej. Nie można mieć wiktorii kłuszyńskiej, kircholmskiej, ani żadnej innej, bez tej bazy. A tę bazę my zawdzięczamy temu, że prawo własności indywidualnej jest u nas respektowane. Że wolność osobista jest respektowana. Otóż tego wszystkiego nie mamy bez generatora cywilizacji, jakim jest Kościół katolicki. Kościół katolicki jest to generator. Jak w flmie science fiction, takie jak w Gwiezdnych Wojnach, prawda – generator pola. Jakiś taki.

      Nie widać tego. Nie widać tego pola, ale kto nie ma tego generatora, albo kto go ma, ale go wyłączy, albo zagłuszy, ten zginie. Więc o ten generator dbajmy. I nie gódźmy się na budowę państwa, w którym Kościół w ramach rozdziału kościoła od państwa, kościół, może dzisiaj nie mordujemy, klechów nie rżniemy. Nie robimy skoku na kasę, tak? Nie rabujemy klasztorów, ale Kościół – niech on sobie będzie tam w kącie. Jak taka jakaś stara szafa gdańska, prawda? Otóż to nie jest stara szafa gdańska, mebel, do którego może niektórzy mają stosunek i sentymentalny, ale nie rozumieją, że to nie jest tylko rzecz sentymentów. To jest generator. To jest szafa magiczna. W niej kryje się źródło, tak? Generator tego pola, w którym my możemy tych różnych pięknych rzeczy i wspaniałych dokonać, a bez tego leżymy. 

      Bóg zapłać...


...cdn...

 


Komentarze

Popularne posty