Po co mi tatuaż? z ...

      Zaatakowała mnie kolejna jednostka chorobowa, jak o tym mówią lekarze. Jeszcze inny stwierdził, że rzeczywiście mam ogromnego... skoro zbieram wszystko na siebie. Można mnie stawiać na równi z kimś, komu w drewnianym kościele cegła na głowę spadła, sic.

     Ja żyję, uśmiecham się do tego wszystkiego, no bo co innego mi pozostaje? Zmagam się z problemami, z jednej strony, a z drugiej wystawiony jestem na nic nie robienie, na słodkie lenistwo. Czy wobec tego wszystkiego, co się przytrafia, mam powody do narzekania?

     Siedzę zatem, wspominam nie tak stare, ale jakże dobre czasy i się uśmiecham... a że boli? A kogo coś nie boli?


     Wiem, że tego już nie ma i nie będzie. Właściwie to będzie na tyle, na ile pozwolę temu być. Mówię o nie tak dalekiej przeszłości. Jak zwykle rozpoczynam grzebanie w swojej głowie i nie tak odległej historii, której głównym bohaterem jestem (bądź byłem) jeszcze ja, od wyliczania błędów i niedociągnięć swych. Niemal natychmiast wracają miłe obrazki, które oprócz tego, czego nie robiłem, zawierają w sobie jakże magiczne chwile uniesień.... kiedy miłość była jeszcze zwykłym biciem serc... znów przypadek, że w moich uszach słychać właśnie ten tekst?


     Dzisiaj płacę cenę za wartości, które gdzieś, tak mi się wydaje, gdzieś zanikają. Samotność, bo niej mówię, jest owocem tego, co się dzisiaj dzieje wokół. Niedługo miną trzy lata od momentu, w którym wydarzyło się w moim życiu coś niezwykłego. Przeżyłem operację, która mogła potoczyć się różnie, szczególnie jej konsekwencje mogły być różne. Od tego momentu stało się ze mną coś, co wywróciło moje życie do góry nogami. Wydaje mi się, że zawsze byłem samotnikiem. Zawsze starałem się dbać o wartości, które nie są wyuczone. Wyssałem to z mlekiem matki i pod wpływem szlifowania, którego życie mi nie oszczędzało, mogę z pełną świadomością stwierdzić, że dzisiaj jestem dumny z tego, co reprezentuję, choć nie są to nominały zbieżne z tym, czego oczekuje większość. Przykro mi, ale widocznie tak ma być. Cieszę się...


     Co mogę powiedzieć o swoich jednych z pierwszych poważnych zaślubin? Jak bardzo niedojrzały byłem i jak bardzo pchałem się w paszczę lwa. Nie umiałem czytać? Nie kierowałem się stawaniem po którejś ze stron w tak dziwnym układzie. Zawsze kierowałem się tylko sercem i wierzyłem, że uda się zbudować związek trwały i oparty na wartościach. Pomyliłem się, czy zostałem wykorzystany?


     Wolność - to jedna z rzeczy, która w oparciu na ciężkiej pracy, zawsze mi przyświecała. Przekazać tę wiedzę chciałbym. Bardzo chciałbym. Liczę teraz na natchnienie i mądrość, dzięki której przekażę swoją wiedzę swoim następczyniom. Niestety One jeszcze tego nie wiedzą. Gorzkie żale to nabożeństwo, i nie chodzi mi, w tym momencie o to, aby się uskarżać na los. Wręcz przeciwnie. Dumny jestem z tego, co osiągnąłem. ...puk, puk, pukam do Nieba bram... w moich uszach teraz. Przypadek?


     Czy to nie jest piękne? I to jest jedna z prawd, która mi przyświeca. Podziwianie cudu, jakim bez wątpienia jest natura. Próbowałem się odnajdywać dzięki jej walorom. Zawsze powtarzałem, że nikt i nic nie jest w stanie tak naładować akumulatorów, jak właśnie cudowna natura. I nie trzeba jej szukać daleko. Ona jest tu obok. Trzeba tylko chcieć ją widzieć i czerpać z niej tyle, ile ona daje.


     Mieszkam w wysokiej wieży, ona mnie obroni.... 



 
     Od kilku dni nie daje mi spokoju, przynajmniej w nocy, sprawa rozwodowa, której, mam taką przynajmniej nadzieję, koniec się zbliża. Staram się przypomnieć sobie, poukładać chronologicznie, wydarzenia, których następstwem musi być zerwanie umowy cywilnej, o którą sam zabiegałem. Popełniłem grzech, związałem się z kimś, w kim pokładałem nadzieje. Szukałem spokoju i wytchnienia. Pod wieloma względami zawiodłem. Nie sprostałem zadaniu. ...Miłość wyśniona... teraz w jej słowa się wsłuchuję. Nie mogę powiedzieć, że układ, w który wszedłem, miał z tym coś wspólnego. Popełniłem świadomie grzech. Przyznaję się bez bicia. Skuszony spokojem i chęcią wytchnienia, popełniłem ciężkie przewinienie. No i teraz ponoszę tego konsekwencje... bardzo bym chciał odpokutować za błędy, których się dopuściłem....



      Podczas ostatniego pobytu w szpitalu, Pani podczas jednego z badań zadała mi pytanie - po co tatuaż? Nie zapytała o wzór, ani o umiejscowienie. Zawsze kierowałem się czystością serca i odpowiedziałem, jakże szczerze z resztą, sam się zdziwiłem nawet, skąd taka odpowiedź, akurat teraz, przyszła mi do głowy, że to symbol odpowiedzialności. Pani zamilkła i stwierdziła, że nie będzie wchodzić w szczegóły. Zdecydowanie się wycofała z dalszego zadawania pytań. Widziałem lekki uśmiech na twarzy kobiety. Przyznaję, że niesamowitą trafnością wypowiedzi się wykazałem. Jak bardzo jestem bliski prawdy w tym jednym prostym zdaniu. Odpowiedzialność. Dwa żelazne gwoździe przebijające moją skórę. I w tym właśnie miejscu pojawił się ten drugi, ta druga jednostka chorobowa, jak stwierdził lekarz. Z jedną, tą umiejscowioną na rdzeniu przedłużonym w głowie, już walczę, a teraz ten drugi mnie zaatakował. Czerniak złośliwy. Oba mnie chcą przewrócić, a ja mam jeszcze na tyle siły i chęci, żeby się z nimi zmierzyć. Stawić im czoła...

    Mam nadzieje, że kolejne posty umieszczę na swoim blogu. Nie mam z kim porozmawiać. Córki daleko ode mnie. Pies słucha i reaguje. ...czekam na wiatr, co rozgoni... ciemne skłębione zasłony.... stanę wtedy na raz.... ze słońcem twarzą w twarz.... właśnie teraz. Nie układam playlisty. Ktoś to układa?

Komentarze

Popularne posty