... Kontemplacja z...

 

 

     ... i po zabiegu. Zrobiło się coś na ramieniu, a chirurg zdecydował, że należy to usunąć. "Dzikie mięso" mi urosło. Czekam teraz na wizytę w poradni chirurgii onkologicznej, bo niestety wyniki przyszły niepokojące. Na miejscu okaże się, z czym tym razem mam do czynienia. Nie boję się już. Przecież w głowie mam już jednego, to czego mam się bać. 

     Trochę to dziwne - miejsce, w którym powstało to coś. Wymyśliłem swojego czasu, że narysuje mi artysta wzorek na ramieniu. Postanowiłem, że będzie to krzyż. Jednak nasunął mi się pomysł, aby nie był to zwykły krzyż, jakich wiele wkoło. Nie chciałem powtórki czegoś. Chciałem być, choć troszkę oryginalny. Wymyśliłem, że będą to dwa gwoździe, które utworzą właśnie krzyż. Specjalista, też wyjątkowy, bo przecież jedyny na świecie taki, chyba, który wykonuje komuś, a sam nie posiada ani jednego obrazka. Coś magicznego w tym jest - pozdrawiam z tego miejsca Karola vel Harley'a z Wrocławia. Poparł moją wizję i po krótkim instruktażu, wykonał mi to, czego sobie zażyczyłem. Tatuaż jak tatuaż, ot obrazek na ciele. Mam jednak swoje zdanie na ten temat. Wychodzi przecież na jaw dualistyczna natura mojej choroby. Mówię wciąż o swojej wrażliwości, którą można nieśmiało podciągnąć pod schizofrenię. No i te dwa gwoździe. Niby nic szczególnego, a jednak. 

     I jeszcze to miejsce, w którym krzyż wchodzi pod skórę. Miało to być, w zamierzeniu, tylko symboliczne. A okazało się jakże prawdziwe. Ciało wyrzuciło tusz, to opinia chirurga, który zajmował się usuwaniem narośli. Tej wersji się trzymajmy, choć troszkę to dziwne. Myślę, że można podyskutować i roztoczyć wizję czegoś szczególnego, jednakowo pod względem tego, że przecież z niczego się zrobiła bulwa, nie było w tym miejscu żadnej rany, żadnego powierzchownego obtarcia naskórka, nawet. Druga sprawa to przecież nie pierwszy mój tatuaż. Są jeszcze inne. Dlaczego zatem akurat w tym miejscu? I dlaczego od razu z takim brzydkim rozpoznaniem medycznym?

     Siedzę sobie na swoim wózku inwalidzkim w swojej samotności. Mój świat, ten który był, pozostawiłem w takim stanie, jakim jest, daleko od siebie. Myślę, że swoje już zrobiłem. Co mogłem, to przekazałem. Nie byłem w stanie inaczej pokierować sprawami, bo jak zaśpiewał ktoś - do tanga trzeba dwojga. W tym tkwi problem. Nie nadawałem na tych samych falach, z jakimi byłem kojarzony. Najwięcej, oczywiście, jest w tym mojej winy. Nie potrafiłem się zmienić. Byłem i jestem wciąż ten sam. Stąd też "Zero - Jeden". Albo coś jest, albo czegoś nie ma. Nie można być w połowie, powiedzmy, w ciąży :). Ot taki ze mnie oryginał.

     ...kontempluję więc sobie. Nie robię nic, nie ćwiczę fizycznie, nie pracuję. Wegetuję tylko. Czekam na coś, co ma się wydarzyć. Staram się być gotowy na wszystko i jakoś dać sobie radę. A co będzie, czas pokaże. Wsłuchuję się w słowa jednego duszpasterza. Co innego mi pozostaje. Bić się? O co i po co? Nie robię z siebie ofiary. Po prostu uważam, że to, co miałem do zrobienia, zawsze starałem się robić najlepiej, jak umiałem. Ze wszystkiego będę rozliczony, czy tego chcę, czy nie. Uzyskuję przy tym wiele spokoju, który w obecnej sytuacji zdrowotnej, jest mi niezbędny do tego, aby żyć...

      Laudetur Jesus Christus. In seacula seacelorum. Amen.

      Chciałbym zapytać księdza arcybiskupa o najnowszą książkę „Słowo na trudny czas”, chciałbym aby arcybiskup odniósł się do kilku fragmentów, które tutaj przytoczę, będą one dotyczyły krzyża, Ducha Świętego i Matki Bożej. Pierwszy cytat dotyczy krzyża - „nie bójcie się krzyża, on zawsze prowadzi do zmartwychwstania”. Dodaje tutaj ksiądz, że będziemy nosić cierniowe korony. Można to odczytać tak, że mówi tu ksiądz arcybiskup o tym, że powinniśmy wybrać drogę Chrystusową, drogę krzyżową, o tym, że i tak będziemy cierpieć jak Chrystus. Czy mógłby ksiądz arcybiskup to wyjaśnić?


      No bez dwóch zdań, że jednak Chrystus mówi każdemu, kto chce Jego naśladować, Chrystus nie narzuca się nikomu, ale mówi – kto chce iść za mną niech weźmie swój krzyż, każdy z nas, nie zważając na to, czy bogaty, czy biedny, czy zdrowy, czy chory, czy z Polski, czy nie z Polski, nieważne, niesie krzyż swojego życia, bo jest upośledzony grzechem pierwszych rodziców Adama i Ewy. I to jest krzyż. I to jest droga powrotna do, powiedzmy, do ojczyzny wiecznej. Tak jak żydzi wyjdą z Egiptu, z domu niewoli, musieli iść przez czterdzieści lat przez pustynię, żeby wejść do ziemi obiecanej. A my idziemy przez te lata, które nam dane w życiu, rodząc się w różnych częściach świata, idziemy do Boga przez życie i musimy nieść ten krzyż. W jaki sposób? Po Bożemu. Tak jak Chrystus, podporządkowując się woli Boga. Jeżeli tego nie robimy, odrzucamy krzyż, to wtedy odrzucamy zbawienie. Jeżeli nie przyznajemy się do Chrystusa na tej ziemi, sam Jezus mówi – kto przyzna się do mnie przed ludźmi na tym świecie, że jest wierzący, nie tylko, że jest wierzący, ale wykonuje, bo Chrystus mówi – nie ten, który mówi Panie, Panie... będzie zbawiony, a ten, który wykonuje wolę Boga. A wola Boga w przykazaniach Bożych, w Sakramentach, które trzeba przyjmować, w Słowie Bożym, które trzeba słuchać i wprowadzać w czyny i tak dalej. I to faktycznie, żeby iść za Chrystusem, to trzeba w jakiś sposób krzyżować swoje ciało. Jak sportsmen chce z tyczką wysoko wyskoczyć, to musi biegać cały dzień, jak małe dziecko, z tą tyczką i skakać tam. Ile zdrowia straci, ale jakiś rekord w życiu popełni i wtedy się cieszy. Ale jeżeli on tyle traci swojego życia i zdrowia dlatego, żeby tyczkę tam przeskoczyć, no to ile wysiłku musi dać, żeby się jednak dostać do Królestwa Niebieskiego. A jeżeli tego nie dajemy to wtedy rezygnujemy, a tylko diabeł nam wmawia – cichutko siedź tam, odpoczywaj, będzie wszystko dobrze, ty jesteś godzien dlatego, żeby żyć tak w rozkoszy, wszystko tobie wolno. Nie, nie wszystko wolno. To tylko diabeł mówi, że wszystko wolno, bo on wie, że zazdroszcząc nam, że on do nieba się nie dostanie nigdy, to chce każdego z nas skusić, żebyśmy byli tam gdzie on, w piekle siedzi. A Chrystus mówi, żebyśmy my szli za Nim, za naszym przywódcą, który naprawdę wie, w jaki sposób nieść krzyż, pokazał nam to w Piśmie Świętym, wypełnił wszystko do joty i podporządkował się woli Bożej. Ale po krzyżu było Jego zmartwychwstanie. Jeżeli my chcemy mieć zmartwychwstanie prawdziwe, to musimy wziąć krzyż na siebie. Tylko krzyż, nic innego nie ma. Jeżeli chcemy być bez Chrystusa tu na ziemi, a potem coś zyskać u Chrystusa, nie da się tego. Bo Chrystus, który wskazał nam prawdziwą drogę słono będzie się pytał nas, czy my wiedzieli, co ma dzisiaj robić, a tego nie zrobiliście. Nie może dzisiaj jakikolwiek człowiek na świecie powiedzieć, że on nic nie wiedział o chrześcijaństwie. Chrześcijaństwo jest na całym świecie. W gazetach, we wszystkich różnych, w telewizjach. Są kościoły, ludzie przyjeżdżają, patrzą, oglądają się, mogą wyczytać w internecie, nikt nie powie – ja nie słyszałem nigdy. To taki, jak to się mówi, chyba jakiś głuchy, ślepy, w jakichś jaskiniach żyjący, poza społeczeństwem. Wszystkie inne nie mogą tego powiedzieć, że nie wiedzą. I jeżeli niesiemy krzyż, on nie jest taki jak Chrystusa. Chrystus wziął krzyż mój, pana krzyż i całego człowieczeństwa, na swoje plecy, a my bierzemy tylko swoje i nie chcemy ich nieść, chociaż wiemy, że nasze grzechy jest niemałe. Każdy z nas wie od podszewki. A kiedy rezygnujemy z krzyża wtedy podpadamy pod Sąd Boży. A jeżeli nie niesiemy krzyża, cierniowy wieniec będzie nad nami, ale nie Boży cierniowy wieniec, bo w drodze krzyżowej Chrystus ma cierniowy wieniec, właśnie jako, poniżali Jego te żołnierze, wyśmiewali Jego, ale On to przyjmował jako Bożą wolę. Powiedzmy dzisiaj też tak samo kapłani czy dobrzy ludzie, którzy dobrze prowadzą się i nie zważając na wszystkie szykania, które otrzymują od ludzi tego świata, tym nie mniej oni niosą ten krzyż i idą za Chrystusem. Natomiast cierniowa korona będzie diabelska. Diabelska cierniowa korona, które nie będzie nic wspólnego mieć z zasługą na życie wieczne, a po prostu poniżająca nas, no będziemy z chipami. Będzie to korona, no koronawirus mamy, nie? To jest diabelska korona. Ona nas ukoronuje i będziemy tylko troszczyć się o zdrowie. Zachipują nas, dzadzą nam od wewnątrz, z zewnątrz i będziemy tą koroną ukoronowani. Ale to korona z piekła, a nie z nieba. Wybierajmy bracia i siostry. Czas krótki.


      W książce „Słowo na trudny czas” wzywa nas ksiądz arcybiskup do tego, abyśmy się oddali po władzę Ducha Świętego, ale to samo zdanie wyznają charyzmatycy, zielonoświątkowcy, odnowa w Duchu Świętym. Wiem jednak, że jest olbrzymia różnica między tym, co oni głoszą, a tym co mówi ksiądz arcybiskup. Na czy polega ta różnica?


      Ta różnica polega jak między niebem i ziemią. Jeżeli o Duchu Świętym, Duch Święty był obecny przy stworzeniu świata, Duch Święty oświecał tych, którzy naprawdę szukali Boga, nawet poganie, którzy szukali Boga, patrząc na ten świat stworzony, Duch Święty w jakiś swój sposób wskazywał im do dojścia do prawdziwych wniosków. Nie znaczy, że oni byli nie napełnieni. Pamiętamy w dawnych czasach Chrystusa, było tak, że niektóre uczniowie wierzyli w Chrystusa, zbierali się na modlitwy, a przyszedł Apostoł Paweł i pyta czy wy Ducha Świętego przyjęli, a oni, że nawet o Nim nie słyszeliśmy, i wtedy On dał im sakrament, gdzie Duch Święty przez swoje dary mógł na nich wpływać. Chrystus przed swoim ukrzyżowaniem mówił uczniom swoim, że da Ducha Świętego im, ażeby oni byli utwierdzeni w tym, co On nauczał. Żeby Jego dzieło nie przepadło. Jeżeli ktokolwiek z nas, powiedzmy buduje dom, ma tam kilka dzieci, buduje dom, żeby tam było mieszkanie jednemu, drugiemu, trzeciemu, zadbał o wszystkich tych, ażeby to było na przyszłość, nie wie jaka ta przyszłość będzie, ażeby coś starczyło tym dzieciom, którym dał życie i przyprowadził ich na świat przez akt rodzenia. Tak samo Bóg. Nie może pozostawić nas bez prowadzenia Ducha Świętego. Tylko, że ten Duch prawdziwy na Soborze Watykańskim drugim, jeszcze wcześniej, był zamieniony na Ducha zielonoświątkowców, który powstał w 1900 roku, przez masona założony, te Toronto Blessing i wszystkie inne, oni wdarli się do Kościoła na całym świecie i to jest najgorszy wirus w Kościele Katolickim, który, jak to się mówi, psuje te wszystkie niesienia krzyża i tylko te zdrowe, żywe, ciesz się wszystkim, śpiewaj, raduj się, alleluja, nawet krzyża nie chcą widzieć w swoich kościołach, a już tylko jakaś stuła tam, zmartwychwstały Chrystus, już jakby nie ukrzyżowany. To jest pułapka diabelska. Na to się zgłosił Kościół Katolicki, posoborowy, bo to wszystko było napisane, do tego, żeby krzyża już nie nieść, a nieść właśnie taką radość dla wszystkich ludów i narodów, czego Chrystus nie mówił swoim apostołom i to nie jest Jego nauka, tylko to jest nauka, która pochodzi od księdza ciemności, który wykorzystał niestałość wiary apostołów, które wprowadził do seminariów fałszywych nauczycieli, profesorów, który wprowadził do instytucji kościelnych profesorów, powiedzmy gregorianów, które tam jezuici rządzą, które tam o Marksie uczą i o Chrystusie uczą, od tego, kto jest główniejszy. Niech o marksizmie uczą bezbożniki te, które do niego należą, a o Chrystusie musi uczyć właśnie ten gregorianum, a jeżeli u gregorianów jest jedno i drugie, plewa i ziarna, to znaczy, że coś tu jest nienormalne. I dlatego trzeba ignorować takie zejścia Ducha Świętego, tym bardziej szczególnie dzisiaj, kiedy padania i odpoczywania w Duchu Świętym podoba się bardzo ludziom, ale widzimy w czasie koronawirusa już nikogo nie uzdrawiają te specjalisty od Ducha Świętego, nie? Już na stadionach nie ma nikogo. Już nie rzucają na ziemię tych ludzi. Już cisza taka. Jakoś ten ich Duch Święty przestał działać. Jeżeli On byłby prawdziwy, to działałby dalej. Bo jak oni uzdrawiali ludzi wtedy, gdy oni byli zdrowi, a teraz nie uzdrawiają, kiedy chorzy, niby to chorzy, to wtedy ten Duch jakiś taki kucy, krótkie nogi, krótkie skrzydełka ma, jakieś takie niewłaściwe, nieprawdziwe. Dlatego mamy władzę tego Ducha Świętego, który nauczy uczniów Chrystusa, jak wypełniać wszystko, co Chrystus robił, mówić i wypełniać. Tylko takiego Ducha Świętego. To wszystko, co dzisiaj mamy to jest „falsch”, „profet” „fałszywe proroki”.


      W swojej książce wzywa nas ksiądz arcybiskup do tego abyśmy oddali się w niewolę Maryi. O tym mówi dziś w Polsce wielu modernistów, którzy chcą zrobić wiernych podobnych sobie. Co to znaczy naprawdę oddać się w niewolę Maryi?


      Najwięcej, powiedzmy tak, Maryja to ta od Boga wybrana niewiasta, z rodu człowieczego, z którego każdy z nas pochodzi, jest lepszym członkiem, przedstawicielem nas, ludu Bożego, ażeby przynieść Bogu zbawiciela, Jezusa Chrystusa na świat. Matka Boża w pełni, w głębi swojego serca, przyniosła wszystkie te katusze i męki, które Jezus Chrystus przeniósł fizycznie na oczach tamtejszego świata i jakie pozostanie to nam do wiadomości w Ewangeliach. Dlatego, że poddać się tej Matce Bożej doszczętnie, jak niektórzy ludzie mnie mówią, ja jestem ojcze niewolniczką Maryi. Żeby Jej się poddać w niewolę to znaczy w taki sam sposób rozmyślać w swoim sercu męki Pana Jezusa i robić wszystko ażeby łączył się z Matką Bożą w niesieniu krzyża Chrystusowego, nie fizycznie, tak jak Jezus niósł, ale w modlitwie, w medytacji, w modlitwie za tych ludzi, którzy nie mogą zrobić tak, czy inaczej, nie potrafią się nawrócić, ażeby w taki sposób, w bólach swego serca kochającego Boga i biorąc za przykład Maryję Matkę Bożą, Jego niepokalane poczęcie, Maryję, żeby w taki sposób nieść na świat pomoc, która może przynosić to zbawienie. Wiemy o tym, że Matka Boża starła głowę diabłu i mówiła w Fatimie, że Jej niepokalane serce zwycięży w końcu. Dlatego każdy, który oddaje się w taki sposób Maryi, nie tylko dlatego, że piękne obrazki ma i prosto należy do jakiegoś towarzystwa z ograniczoną odpowiedzialnością, gdzie mogą klepać różańce, jeszcze tylko o uzdrowienia, modlitwy o uzdrowienia, to diabła, żadne uzdrowienia nikomu nie potrzebne. Zdrowia tylko chory potrzebuje, leczenia, a zdrowy nie potrzebuje żadnych manipulacji nad nim, tym bardziej, kiedy mówią tobie, że wszystko wyrzućcie ze swego serca, tylko słuchać co ja tobie mówię. To jest totalne zniewolenie człowieka. Coaching to się nazywa, taki diabelski coaching. To taki robią psycholodzy, robią te wszystkie psychopaci od świata, którzy wszystko naprowadzają na ludzi, a ludzie tak naiwnie stoją i czekają i jeszcze pieniądze za to płacą. A u Chrystusa nie trzeba płacić nic. Idź i darem bierz. Ale bierz tak, żeby to było twoje, a nie tak fałszywie, fałszywie się nie da. Dlatego jeśli w taki sposób oddajemy się w niewolę Maryi, to ja to powiedziałem, najwięcej do tego mogą pomóc książki Alfonsa Marii de Liguori. Tam te Maryjne książki. I tego Ludwika Marii de Monfort. Dzisiaj oni są przez tych diabelskich, powiedzmy, amatorów Maryi, oni są ignorowani. Jeżeli jest ignorowany, jest fakt, że to nie jest prawdziwe Maryjne nabożeństwo. Amen.


      Dziękuję księdzu arcybiskupowi.


      Proszę bardzo. Ludzie bierzcie pod uwagę. Czas krótki


Komentarze

Popularne posty