...Podniebne akrobacje ... z...

 ... Nie mogło zabraknąć wpisu, jako mojej reakcji na to, co tutaj się wyprawia. Przykre to jest.

    Dzisiejszy widok z okna zakłócony został przez toczące się na zewnątrz rozgrywki. Myślałem sobie, że na meczu jestem. Pomyliłem się. Nie ma piłkarzy, nie ma kibiców. Scena koncertowa też żadna nie stanęła. Natomiast pompa jakaś, bo zbiegowisko pracowników, a wśród nich i ochroniarze, za których niektórzy się uważają. I Policja, żeby asystować personę, no bo przecież sam Prezydent miasta przybył, żeby z zasłoniętą twarzą (a jakże) kilka słów do ludzi po drugiej stronie, czyli przed swoimi okienkami, wypowiedzieć.


    ...Okazuje się, że cała akcja ma związek z ... nie, nie moją kulką, oj jak mi żal.

:) Kwarantanna w DPS - to przyczyna zbiegowiska. Nie wydaje mi się, że kogoś trzeba aż tak traktować. Przynajmniej żaden z nas, z mieszkańców nie wymaga aż takiego podejścia. Naprawdę wystarczy, że zamknięci jesteśmy tutaj już od jakiegoś czasu. Osobiście czuję się jak porzucone zwierzę w schronisku. Z tym, że zwierzęta mają zapewnione, oprócz żarcia, także opiekę medyczną i domyślam się, że mają lepiej niż ja. Pytam się - gdzie kardiolog, neurochirurg, lekarz pierwszego kontaktu, którzy powinni, według zaleceń, postarać się o to, czy dobrze się czuję...

     Stanął w ogniu nasz wielki dom;

    Dym w korytarzach kręci sznury;

    Jest głęboka, naprawdę czarna noc;

    Z piwnic płonących uciekają szczury;

    Krzyczę przez okno, szybę czołem wymiatam; 

    Haustem powietrza robię w dymie wyłom;

    Ten, co mnie słyszy, ma mnie za wariata i pyta:

    Co Ci się jeszcze świrze śniło?

    Więc chwytam kraty, rozgrzane do białości;

    Twarz moją widzę, twarz przekleństwa;

    A obok sąsiad patrzy z ciekawością;

     Jak płonie na Nim kaftan bezpieczeństwa;

    Lecz większość śpi, przez sen się uśmiecha;

    A kto się budzi, nie wierzy w przebudzenie;

    Krzyk w wytłumionych salach, nie zna echa;

    Na rusztach łóżek milczy przerażenie;

    Ci przywiązani dymem materaców;

    Przepowiadają życia swego słowa;

    Nam pod nogami żarzą się posadzki;

    Garść iskier czerwonych osiada na głowach;

    Dym coraz gęstszy, obcy ktoś się wdziera;

    A my wciśnięci w najdalszy sali kąt;

     Tędy - wrzeszczy, niech Was jasna cholera;

    A my nie chcemy uciekać stąd!!!

    Krzyczymy w szale wściekłości i pokory;

    Stanął w ogniu nasz wielki dom;

    Dom dla psychicznie i nerwowo chorych!!!

    A my nie chcemy uciekać stąd!!! 


    Teraz kilka osób, przez jakiś czas rzeczywiście miało podniesioną temperaturę, czyli organizmy ludzi, przed czymś niewidzialnym się bronią. I niech się bronią.


    Jedynym naszym kontaktem ze światem zewnętrznym są pracownicy, a zatem cień pada na...

Tutaj trzeba p. Herberta Domagalla - jednego z bohaterów powieści, jednego z Mistrzów, żeby tę farsę rozwikłać.

    Jeżeli dojdzie do ustalenia, kto to taki, to przecież, ja nie chcę nikogo straszyć, ale mowa tutaj już jest o narażeniu osób na utratę zdrowia, a nawet życia. Obym się mylił, jak zwykle zresztą.

 

What I am?


Komentarze

Popularne posty