Pomoc społeczna? z ...


     Muszę zacząć coś robić. Sielanka, która pozornie się nade mną roztacza, nigdy nie będzie zauważona przez osoby, które mają w statucie pomoc
     Wydarzyło się nic, dosłownie nic. Zamieszanie wszcząłem, bo uważam, że pisanie już nic nie da. Pisma kieruję do Policji, do Sądów, do Prokuratury, do Kościoła, do Burmistrza, wszędzie. I zewsząd słyszę i widzę to samo. Cały system zaczyna przypominać Spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Przecież tam siedzą ludzie i to ludzie kierują światem i innymi ludźmi. Nie można widzieć tylko czubka własnego nosa i popychać patologię i zasłaniać się, że przecież ja nic nie wiedziałem. 

     Sytuacja sprzed chwili. Jestem w centrum interwencji kryzysowej, ale o tym za chwilę. 

     Kąpałem się wczoraj i okazało się, że kanalizacja w brodziku nie odbiera wody. Wieczór już był i zapomniałem, że z tego pomieszczenia nie można korzystać. Żadnej kartki z napisaną informacją, z uwagą, że nieczynne, czy awaria, nie ma. Wykąpałem się, ale wszystko woda zgromadziła się na podłodze, część wpłynęła na korytarz. Panie zadziałały i posprzątały, za mną w tym momencie. Pani z nocnego dyżuru sprawę odnotowała, czyli wszystko, co jest w zakresie Jej obowiązków, zrobiła. Poinformowałem, że przyczepiony do drewnianych drzwi uchwyt, uszkodziłem, bo chciałem się oprzeć na nim. Jestem osobą niepełnosprawną. Korzystam z nowego pomieszczenia, do tego celu przystosowanego. Szczęśliwie nic mi się nie stało. Oj, narobiłbym jeszcze większych problemów. 
      Dzisiaj rano skoro świt, ośrodek jest czynny od 07:30, Pani opowiadała Panu o tym, co nie działa. Usłyszałem rozmowę i pozwoliłem sobie na uwagę, bo rozmowa dziwny sposób przybrała. Pani nie potrafiła określić, co jest przyczyną, a Pan nie wiedział, czego szukać. Przeprosiłem za wtrącanie, ale powiedziałem Panu, co jest przyczyną awarii. Źle wykonana instalacja kanalizacyjna w kwestii odpływów i syfonów jest przyczyną braku odbioru wody, źle wykonana izolacja jest przyczyną przecieków. W drugiej łazience charakterystyczny zapach jest przyczyną wadliwego ułożenia instalacji kanalizacyjnej. Wyartykułowałem wady, potwierdziłem, że przez swoją nieuwagę skorzystałem z tej łazienki. Problemem jest to, że skorzystałem, przy okazji urwałem uchwyt. Gdyby sobie ktoś coś uszkodził, to jego wina. Niech się krzywda ludzka dzieje, a awaria to pikuś. Ktoś pieniądze wziął i w porządku.

     Jak to się stało, że jestem w hostelu centrum interwencji kryzysowej? To proste. Z własnej woli. Od początku....

     W niedzielę doszło w domu w Uściu do ostrej wymiany zdań między ojcem a mną. To, że mam pretensji dużo do wszystkich i o wszystko. Bydlakiem jestem i chamem. Moja wina. Na skutek wrzenia, spakowałem to, co miałem pod ręką, do plecaka, i wyszedłem z domu. Oszustwa dokonałem, umyślnie, ale na niby zadzwoniłem po pomoc na numer ratunkowy. Wyszedłem z domu, zostawiłem wózek, o kulach próbowałem zajść gdzieś. Oblodzenie skutecznie mnie cofnęło. Położyłem się więc na ławce. Cztery godziny leżałem. W końcu mama zadzwoniła po pogotowie ratunkowe. Karetka przyjechała, zmierzono mi ciśnienie. Lekarz skutecznie zastosował fortel, że w domu będzie raźniej. Dostałem zastrzyk w dupsko wzmacniający i tabletki pod język, na obniżenie ciśnienia. Usunąłem jak małe dziecko po tym. 

     Rano następnego dnia nie zamierzałem odpuszczać. Wsiadłem na wózek inwalidzki i z górki próbowałem zjechać na dół, a potem dostać się do centrum interwencji kryzysowej w Gorlicach. Mama przerażona wezwała policję. Zjawili się szybko. Jednak tylko mnie zaasekurowali, bo ani nie byłem nietrzeźwy, ani awantur nie wszczynałem. Wezwali więc do mnie karetkę. Panowie nie do końca wiedzieli, co ze mną zrobić. Zawieźli mnie na szpitalny oddział ratunkowy. Więcej ze mną kłopotów niż myślałem. Pobrano mi krew do badania, tomografem mnie zbadali, no i oczywiście badanie pod kątem psychiatrycznym. Jakie zdziwienie wywołała opinia Pani Doktor, która wyraźnie wskazała, że nie nadaję się do przyjęcia na oddział, a mój stan umysłu, nerwów, w ogóle w Jej opinii nie wymaga nawet zastosowania leków. Śmieszne w całej sytuacji jest to, że lekarz nawet się nie pojawił i nie przeprowadził wywiadu ze mną. A przecież dysponowałem pełną dokumentacją medyczną swoją. Przepuklina na kręgosłupie lędźwiowym jest i nawet skierowanie mam do szpitala. Na operację mam czekać nawet cztery lata. Skoro jestem aż tak pilny, nie ma sprawy. Wymagam rehabilitacji neurologicznej, nikt w tej sprawie nic nie działa. Szpitalny Oddział Ratunkowy to chyba szpital i wymaga się, że ktoś ze mną coś zrobi. Skoro oczekiwania są, to przecież zgodnie z procedurami coś z człowiekiem trzeba zrobić. Najgorsze jest to, że w wyniku badania tomografem, wyraźnie kulka się powiększyła. Z 16 mm na 23 mm, czyli nie dobrze. Poczekam na wynik precyzyjny z Centrum Onkologii i na decyzję, co dalej ze mną. Moich dolegliwości jest na tyle mało, że odesłano mnie do domu. Policja na zawiadomienie od żony zareagowała w ten sposób, że powiadomiła rodziców. Oni przyjechali i zgodziłem się przyjechać do Nich. 

     Następnego dnia rano musiałem się dostać do miejsca docelowego. Pomoc społeczna poinformowała mnie, że oni nie są w stanie mi pomóc i swoim staraniem mam się udać do centrum interwencji kryzysowej. Tak też zrobiłem. Za pierwszym razem się nie udało, to drugiego dnia, tym razem poprosiłem rodziców, żeby mnie zawieźli tam, gdzie chcę. Udało się, nawet na tyle, że Babcia zagroziła, że mnie ubezwłasnowolni. Zgadzam się. Ustaliliśmy, że wreszcie przestanie tylko mówić, a zacznie coś robić, żeby mi pomóc. Pisać w swojej sprawie będę nadal. Dopóki moja kulka mi na to pozwala. 

     Leżę w tej chwili na łóżku. Do dyspozycji mam samodzielny pokój. Jest czysto, jest ciepło. Mam dostęp do wody. Niczego więcej nie oczekuję. Mam swój telefon, dzięki któremu komunikuję się ze światem. Mam ludzi, mogę porozmawiać. Mam parę groszy w portfelu, bo tyle mi pozostało z wypłaty odszkodowania z tytułu radioterapii, którą przeszedłem. 
 
      Wypełnił Pan stosowne dokumenty i trafiłem do hostelu przy centrum interwencji kryzysowej. Wszelkie dane swoje podałem. Wypełniłem wniosek o przyjęcie mnie do domu pomocy społecznej. Moje schorzenia wyraźnie wskazują na to, że wymagam opieki stałej i długotrwałej. Pracy nie mam. Jedynym źródłem dochodu jest zasiłek pielęgnacyjny, wypłacany przez Gminę Uście. Renta nie została przyznana przez ZUS, choć otrzymałem list, że 20 stycznia mam się pojawić na badaniach neurologicznych. 05 listopada składałem wniosek o rentę. Urzędnicy mają 30 dni na rozpatrzenie sprawy. Oni mają czas, człowiek się nie liczy. To kto ma mi pomóc? Jedna żona mnie nie chciała, druga nie chce. Ich sprawa. Czemu dzieci są winne? Nie mam pojęcia. Napiszę o tym wkrótce...
     O tym, co dalej... 

Komentarze

Popularne posty